Urzędniczka blokująca przejęcie Activision oskarżona o marnowanie pieniędzy podatników
Nie ma ważnej licencji prawniczej.
Przewodnicząca Federalnej Komisji Handlu (FTC) została wezwana przed Komisję Sądownictwa Izby Reprezentantów, gdzie odpowiadała na pytania dotyczące działań agencji pod jej kierownictwem. W trakcie przesłuchania wyszło na jaw kilka kuriozalnych faktów.
Saga przejęcia Activision przez Microsoft trwa, mimo wygranej w amerykańskim sądzie. Podczas kilkudniowej rozprawy pisaliśmy, że prawnicy FTC nie popisali się wiedzą ani zrozumieniem rynku gier, a kolejna przegrana sprawa przyciągnęła uwagę amerykańskiej Izby Reprezentantów (która wraz z Senatem tworzy władzę ustawodawczą). Niski wskaźnik wygranych przez FTC spraw zrodził pytania o to, czy pieniądze podatników wydawane są we właściwy sposób.
Przypominamy, że po przegranej w sprawie Microsoftu i Activision, FTC złożyło apelację, która zresztą najprawdopodobniej zostanie odrzucona. Osoba przewodniczącej Federalnej Komisji Handlu stanęła także pod ostrzałem mediów i internautów, którzy zarzucają jej stronniczość i obronę interesów Sony, a nie konsumentów, co powinno być główną misją FTC. Reprezentanci dość ostro ocenili pracę Liny Khan i zarzucili jej marnowanie publicznych pieniędzy, a nawet zasugerowali, że szefowa FTC może celowo wybierać sprawy, których nie da się wygrać.
Politycy twierdzą, że Federalna Komisja Handlu zaczęła przegrywać sprawy i straciła swój prestiżowy status dopiero po tym, jak Lina Khan objęła stanowisko przewodniczącej tej rządowej agencji, a zatem zarzucają jej złe zarządzanie i brak kompetencji. Reprezentantka Hageman zwróciła uwagę, że Lina Khan nie ma nawet ważnej licencji prawniczej, co może być wręcz szokujące w przypadku osoby na tak ważnym stanowisku.
Internauci szybko dotarli do dokumentów, o których wspominała Hageman i rzeczywiście okazało się, że Khan od dwóch lat nie składała wymaganych dokumentów ani nie opłacała składek adwokackich. Oznacza to, że szefowa FTC nie dbała o przedłużenie ważności swojej licencji, przez co Izba Reprezentantów zarzuciła jej „prowadzenie nieautoryzowanej praktyki prawnej”, a wręcz „nieznajomość prawa i wymyślanie przepisów na własne potrzeby”.