USA: 18-latek aresztowany za komentarz na Facebooku po grze w League of Legends
AKTUALIZACJA: „Anonimowy dobroczyńca” wpłacił 500 tys. dol. na rzecz kaucji.
Aktualizacja: „Anonimowy dobry Samarytanin wpłacił 500 tys. dol. na konto rodziny Justina Cartera, by pomóc w spłacie kaucji - informuje serwis MSNBC.
Nastolatek przebywa w areszcie już czwarty miesiąc. Rozprawę w sprawie zatrzymanego zaplanowano na 16 lipca.
Zobacz także: League of Legends - Poradnik
*
Oryginalna wiadomość: Justin Carter, 18-latek z Texasu w USA, w lutym tego roku posprzeczał się na Facebooku z innym graczem League of Legends. W pewnym momencie, w odpowiedzi na jeden z komentarzy, Justin odpisał, że „wystrzela szkołę pełną dzieciaków". Miesiąc później został aresztowany. Może być sądzony pod zarzutem terroryzmu. Grozi mu do 8 lat więzienia.
W rozmowie z telewizją Kvue, ojciec Justina przekonuje, że była to jedynie „sarkastyczna" wypowiedź.
- Ktoś powiedział coś takiego: „Ach, jesteś szalony, jesteś głupi, coś pomieszało ci się w głowie". Mój syn odpowiedział: „Ach, tak. Pomieszało mi się w głowie. Wystrzelam szkołę pełną dzieciaków i zjem ich wciąż bijące serca", lecz w kolejnych linijkach dodał „lol” oraz „jk” - tłumaczy Jack Carter. „Lol" jest popularnym wyrażeniem internetowym, podczas gdy „jk" to skrót od słów „just kidding" - tylko żartowałem.
Wymianę zdań zobaczyła kobieta, mieszkanka Kanady. Odnalazła w Google stary adres zamieszkania Justina - tuż obok szkoły podstawowej. Zadzwoniła na policję, która 27 marca aresztowała chłopaka. Według ojca, grozi mu do 8 lat więzienia pod zarzutem terroryzmu.
Wszystko to wydarzyło się krótko po głośnych, tragicznych wydarzeniach w USA, gdzie w szkole podstawowej zostało zastrzelonych 20 dzieci i 6 dorosłych.
- Oni chcą to zrobić na serio. Chcą wsadzić mojego syna do więzienia za sarkastyczny komentarz - tłumaczy Carter. - Mój chłopak był tym typem dzieciaka, który nie czytał gazet. Nie oglądał telewizji. Nie znał bieżących wydarzeń. Takie dzieciaki nie wiedzą, co robią. Nie rozumieją konsekwencji. Nie rozumieją przestrzeni publicznej.
Przyjaciele i rodzina rozpoczęli zbieranie podpisów pod internetową petycją, dzięki czemu mają nadzieję zwrócić szerszą uwagę na sytuację Justina.
- Być może pomogę choć jednej osobie zrozumieć, że media społecznościowe to nie plac zabaw dla dzieci. Że gdy wchodzisz na tego rodzaju strony internetowe, gdy używasz Facebooka, gdy używasz Twittera, gdy wchodzisz i piszesz komentarze do bieżących wydarzeń, to tego rodzaju wypowiedzi mogą zostać użyte przeciwko tobie - kończy Jack Carter.