Uwielbiam gry, które ściskają za serce. W tych tytułach nie brakuje emocji
Nie tylko zabawa.
FELIETON | Twórcy gier dążą do pogłębienia imersji, łącząc ją z realistyczną grafiką. Jednak czasami na rynku pojawia się produkcja, która ma w sobie coś więcej niż porywającą oprawę audiowizualną, a główną rolę odgrywają emocje. Wtedy rozgrywka to już nie tylko dobra zabawa czy odpoczynek po trudach dnia, ale coś znacznie bardziej wewnętrznie poruszającego.
Miałem okazję zagrać w co najmniej kilka takich tytułów. W Journey przeżywałem unikalną podróż, chcąc poznać tajemnice na końcu drogi. This War of Mine pokazało mi, co to strata i walka o przetrwanie, w The Walking Dead autentycznie martwiłem się o Clementine i pozostałych członków grupy, a w Life is Strange musiałem podejmować wiele trudnych moralnie wyborów. Ale po kolei.
Journey to niezwykłe doświadczenie i refleksja nad życiem
Lubię polować na oryginalne i nietypowe gry, a jedną z nich z pewnością było Journey na PlayStation 3. Krótka przygoda wyróżniała się prostotą rozgrywki, niespotykanym klimatem i tajemniczą górą w tle. Natychmiast wsiąknąłem w tę grę, biorąc udział w zręcznościowych etapach, rozwiązywaniu prostych zagadek logicznych i odkrywaniu historii poprzedniej cywilizacji.
Spokojna muzyka idealnie komponowała się z eksploracją pustynnych - i nie tylko - lokacji, często reagując na moje poczynania. Świetna animacja piasku, burze śnieżne czy latanie z pomocą szala pokazały wybitne strony tej przygody, ujmując mnie od początku do końca. Urokliwą wędrówkę kontynuowałem w kooperacji, pozwalającej bez słów podróżować z nieznanym graczem. Brak komunikacji (dostępny był jedynie prosty dźwięk, który można było wydawać) był działaniem celowym. Pozwalał nawiązać specyficzną więź, wolną od rywalizacji i w pewnym sensie pierwotną.
Długo rozmyślałem nad zakończeniem Journey. Wędrówka na szczyt góry, wraz z trudami i niebezpieczeństwami, to alegoria naszego życia. Nawet będąc maleńką cząstką świata, dążenie do naszych celów może być wielkim czynem, a determinacja spełnia marzenia.
W This War of Mine spadały bomby pełne emocji
Polskie This War of Mine wykracza poza ramy gier wideo. Ekipa z 11 bit studios w wyjątkowy sposób pokazała życie grupki cywilów, za wszelką cenę starających się przeżyć w wojennej rzeczywistości. Głód postaci, potrzeba leków czy wyrzuty sumienia po dokonanych wyborach to tylko garść problemów, z jakimi musiałem zmierzyć się w czasie rozgrywki.
Dobrze pamiętam, jak było mi żal utraty każdego członka grupy. Potem była tylko bezsilność pozostałych osób, a ja zastanawiałem się, co zrobiłem źle i jak mogłem postąpić lepiej. W dzień musiałem dbać o stan kompanów i rozwiązywać pozornie proste życiowe problemy, a w nocy wyruszać na ryzykowne nocne wyprawy. Wiele naprawdę tragicznych zdarzeń (śmierć w walce, samobójstwo) zostawało ze mną nawet kilka godzin po zakończeniu rozgrywki. Polska gra jest tak niecodzienna, że jako pierwsza w historii polskiego szkolnictwa trafiła na listę lektur.
This War of Mine można też zobaczyć na wystawie „Never Alone. Video Games and Other Interactive Design” w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Nowym Jorku. Prezentowany jest tam zbiór technik związanych z wyjątkowymi doświadczeniami graczy, a rodzimy tytuł trafił tam z powodu wywoływania nietypowych dla tego medium emocji, jak strach czy smutek.
Life is Strange w czasach The Walking Dead
Przygody Max Caulfield w Life is Strange to mocna fabuła połączona z prostą eksploracją i wyborami moralnymi. Interakcja z przedmiotami, szukanie wskazówek i wybór kilku kwestii dialogowych pozwalały samemu podejmować decyzje i stać się częścią wciągającej opowieści. Pamiętam emocjonalne chwile związane z mocą cofania czasu bohaterki, kiedy uratowała życie przyjaciółki, czy poruszające momenty związane z jej wizjami (tornado niszczące miasteczko).
Co zrobić, aby wypadek samochodowy się nie wydarzył? Czy ukrycie kluczyków wystarczy, by uratować życie pewnej osoby? Wielokrotnie miałem wątpliwości związane z wybraną ścieżką wydarzeń, byłem rozdarty między dwiema opcjami i czekałem na koniec rozdziału, aby porównywać decyzje z innymi graczami.
Jeszcze bardziej zżyłem się z grupką ocalałych w The Walking Dead. Tytuł studia Telltale Games pokazuje życie w czasach zarazy i każe podejmować wybory, na szali których jest ludzkie życie. Kierując Lee autentycznie martwiłem się o losy małej Clementine, próbując chronić ją nie tylko przed umarlakami, ale innymi ludźmi mającymi złe zamiary. Podczas rozgrywki zadawałem sobie pytania - kogo poświęcić, a kogo uratować? Komu bezgranicznie zaufać, a kto swoim postępowaniem wzbudził moje podejrzenia? Wybór nie zawsze był trafiony.
Lubię, kiedy gry dają mi coś więcej niż relaks i sprawiają, że długo rozmyślam o wydarzeniach na ekranie. Kiedy wracam myślami do tych opowieści i zastanawiam się, czy podjąłem dobrą decyzję lub rozgrywka autentycznie wywołała u mnie smutek, to wtedy czuję się wyjątkowo spełniony. Jeśli jeszcze dodatkowo gra urzeka wciągającą fabułą, to warto chwilowo odpocząć od popularnych gatunków i osobiście oddać się głębszej refleksji.