Valve oficjalnie przyznało, że Deadlock istnieje. Testerzy mogą też się dzielić wrażeniami z gry
Do zabawy wciąż jednak potrzeba zaproszenia.
Za sprawą licznych przecieków o rozwoju Deadlock - nowej strzelanki od Valve - wiemy już od dłuższego czasu, ale dopiero teraz twórcy faktycznie przyznali, że gra w ogóle istnieje. Testerzy mogą też już swobodnie rozmawiać o produkcji i dzielić się wrażeniami, streamować rozgrywkę oraz tworzyć fanowskie strony internetowe.
Przede wszystkim powstająca produkcja dostała oficjalną kartę produktu na Steamie. Niestety na ten moment deweloperzy nie uzupełnili jeszcze większości informacji. Zamiast zrzutów ekranu znajdziemy jedynie kilkunastosekundową animację, deweloperzy nie dodali opisu produkcji, wymagań sprzętowych ani w zasadzie żadnych konkretnych informacji.
Jednocześnie, jak zauważył internauta prowadzący skupiony wokół firmy Valve profil Gabe Follower, poprzez oficjalny serwer Discord produkcji twórcy znieśli embargo na udostępnianie informacji o grze. „Znosimy nasz zakaz publicznego rozmawiania o Deadlock, aby umożliwić testerom streamowanie rozgrywki, tworzenie stron internetowych społeczności i ogólną dyskusję o grze” - napisał moderator o pseudonimie Yoshi.
„Nic innego się nie zmieni w kwestii rozwoju gry. Utrzymujemy dostęp do bety tylko poprzez zaproszenia, a tytuł nadal pozostaje we wczesnej fazie rozwoju z wieloma tymczasowymi elementami graficznymi oraz eksperymentalnym gameplayem” - dodaje moderator. No dobrze, skoro można już rozmawiać o tajemniczej grze, to czym ona w zasadzie jest?
Według relacji testerów produkcja znacznie bardziej przypomina DOTA 2 niż na przykład Overwatch. Podobnie jak w grach gatunku MOBA gracze poruszają się po jednej z trzech „linii” mapy, starając się przedrzeć przez obronę przeciwnika i zniszczyć jego bazę, zanim on zrobi to samo. Od DOTA gra różni się oczywiście tym, że akcję obserwujemy zza pleców naszej postaci, podobnie do Smite od studia Hi-Rez.