Valve robi, co chce - problem z recenzjami na Steamie
Dziwne usprawnianie systemu ocen.
Valve znane jest z miernej komunikacji ze społecznością, niezdolności do przyznawania się do błędów i podejmowania decyzji, które drastycznie wpływają na funkcjonowanie Steama. Teraz, modyfikując sposób działania systemu ocen gier, firma może poważnie zaszkodzić małym, niezależnym twórcom.
Według nowych założeń, do średniej ocen wyświetlanej na głównej stronie produktu, pod uwagę będą brane wyłącznie recenzje użytkowników, którzy zakupili grę w wersji pudełkowej, lub bezpośrednio na Steamie. To budzi wątpliwości.
Już w kwietniu pisaliśmy, że Valve nie spieszy się ostatnio z naprawianiem luk w zabezpieczeniach platformy czy komentowaniem awarii, które mogły spowodować wyciek danych jej użytkowników. Jednocześnie, patrząc na ograniczenia implementowane w systemie handlu i wymiany przedmiotów widać, że firma interweniuje błyskawicznie, gdy tylko zagrożone są jej źródła dochodu - jak Dota 2 czy Counter-Strike.
Obecnie sytuacja wygląda podobnie. Chociaż walka z podbijającymi oceny oszustami wydaje się całkiem szlachetnym celem, umniejszanie znaczenia opinii odbiorców, którzy - przykładowo - wspierali grę na Kickstarterze, wydaje się dość szkodliwe. Niezadowolenie w tej kwestii zakomunikował także Swen Vicke, szef Larian, którego firma znana jest z dobrych kontaktów z fanami.
Simon Roth, pracujący nad grą Maia, twierdzi, że Valve uniemożliwia w ten sposób podbicie kiepskich ocen w miarę aktualizacji i poprawiania gry. Ciężko jednak przywiązywać dużą wagę do jego słów, gdy wśród ponad 500 recenzji zaledwie 25 stanowią te „z klucza”, i raczej nie mają szans poprawić sytuacji tytułu znajdującego się w Early Access od 2013 roku.
Jednak nawet ci, którym zmiana pomogła, jak choćby twórcy War for the Overworld, podkreślają, że nowe ograniczenia są zbyt poważne. Zwracają uwagę na pewne istniejące od lat wady systemu, takie jak brak możliwości usuwania recenzji będących skargami na rozwiązane już problemy techniczne, a więc nie mających zbyt dużego wpływu na odbiór załatanej gry.
Warto jednak zwrócić uwagę na jeden z argumentów użytych przez Valve: liczba tytułów, jakie trzeba kontrolować jest zbyt duża, by skutecznie blokować nieuczciwe praktyki, nawet z pomocą społeczności. W podobny sposób tłumaczono problemy z obsługą klienta - firma Newella zaznaczała, że ma zbyt mało pracowników, a zatrudnianie wsparcia z zewnątrz nie pomagało.
Czy oznacza to, że Valve jest zbyt małe, by rozwiązywać wszystkie swoje problemy? Bardzo prawdopodobne. Ostatnie dane dotyczące zatrudnienia u jednego z tytanów branży gier dotyczą roku 2013, w którym firma zatrudniała zaledwie 300 osób. Trudno powiedzieć, o ile rozrosła się od tego czasu, jeżeli jednak liczba ta podwoiła się w ciągu ostatnich trzech lat, w zestawieniu z 65 milionami użytkowników platformy wygląda mizernie.
Należy też pamiętać, że wielu pracowników nie zajmuje się bezpośrednio obsługą Steama. Newell zatrudnia przecież zespoły opiekujące się trzema sieciowymi produkcjami firmy, a część z pozostałej liczby odpowiedzialna jest chociażby za zarządzanie personelem czy kontakt z klientami.
Biorąc pod uwagę zarządzanie techniczną stroną platformy, ciężko uwierzyć, że sprawami takimi jak nadzór nad społecznością (w tym recenzjami) zajmuje się więcej niż kilka, kilkanaście osób. Pytanie brzmi: na ile zmiany w systemie oceniania spowodowane są więc dbałością o dobro społeczności, a w jakim stopniu wynikają z niechęci do zatrudnienia dodatkowych pracowników.
Firma wielokrotnie potwierdzała, że chce mieć w swoich szeregach ludzi z pasją, zdolnych pracować bez ścisłego nadzoru i rozwijać się kreatywnie, chociaż rezultatów tego podejścia od pewnego czasu nie widać. Czy selekcja w Valve jest tak rygorystyczna, że znalezienie specjalistów od kontroli jakości okazuje się niemożliwe?
Firma z Bellevue otwarcie przyznaje, że „ulepszenie” recenzji nie rozwiązuje co najmniej kilku problemów - recenzje oznaczane jako pomocne, często wcale takie nie są, a internetowa społeczność lubi „lajkować” śmieszne, ale bezużyteczne komentarze.
Wiele ścieżek do manipulowania systemem wciąż pozostaje otwartych, można się więc spodziewać, że część przyciśniętych reformą postanowi zaryzykować zakończenie współpracy z Valve, jeśli okaże się ono bardziej korzystne niż upadłość.