Vampire: Bloodlines 2 to „ślepy zaułek”. Paradox ma już dość i chce skończyć z grami RPG
Kolejną część zrobi ktoś inny.
Jeśli seria Vampire: The Masquerade - Bloodlines doczeka się kiedyś trzeciej części, to na pewno nie zrobi jej studio należące do Paradox Interactive - przyznał w wywiadzie Mattias Lilja, szef firmy. Wydawca zamierza całkowicie zrezygnować z gatunku RPG.
Najpierw jednak Bloodlines 2 trzeba dowieźć na premierę, a nawet i to nie wydaje się całkowicie oczywiście. W sierpniu gra została znów opóźniona, choć jeszcze kilka miesięcy temu wydawca zapewniał, że nic takiego nie będzie miało miejsca.
Dziś szef Paradoxu wydaje się nie do końca pewny sukcesu. „Tworzenie tego typu gier nie jest częścią naszego strategicznego kierunku” - mówił Lilja w rozmowie z PC Gamer. „Jeśli więc Bloodlines 2, jeśli Bóg da, odniesie sukces, Bloodlines 3 zostanie zrobione przez kogoś innego, na naszej licencji”.
Zdaniem menedżera, firma po prostu nie ma możliwości stworszenia ambitnego RPG-a, a oczekiwania graczy po premierze Baldur's Gate 3 są zbyt wysokie. Z tego powodu Bloodlines 2 jest „ślepym zaułkiem” - niezależnie od tego, jak sobie poradzi na rynku.
Do prac nad „dwójką” oddelegowano deweloperów z brytyjskiego The Chinese Room, a więc studia znanego z tzw. „symulatorów chodzenia”, takich jak Dear Esther czy Everybody's Gone to the Rapture. Lilja przyznał, że gdyby zespół nie podjął się zadania, projekt oficjalnie trafiłby do kosza.
„Prace trwają już bardzo długo, ale zaczynamy dostrzegać, że gra nabiera kształtów. Sądzimy, że będzie to doświadczenie na miarę [uniwersum - dop. red] World of Darkness” - powiedział. Wedle aktualnego planu Vampire: Bloodlines 2 ma ukazać się w pierwszej połowie przyszłego roku. Trzeba przyznać, że nie jest to szczególnie precyzyjny termin.
Przy okazji Lilja zapewnił, że jeśli jednak produkcja nie ukaże się w najlepszym stanie, wydawca zadba o to, by poprawiono ją po premierze. „Nie porzucamy gier. Upewniamy się, że działają. Upewniamy się, że są spełnieniem danej obietnicy. Reszta zależy w dużej mierze od graczy” - dodał.