W Borderlands 4 nie będzie tyle „toaletowego humoru”, co w poprzedniku
Zapewnia reżyser narracji.
Chociaż Borderlands 3 spotkało się z na ogół bardzo ciepłym przyjęciem wśród graczy, to sporej krytyce poddano wyjątkowo niskich lotów poczucie humoru, jaki reprezentowała produkcja. Deweloper ze studia Gearbox zapewnia jednak, że sequel znacząco ograniczy prostackie żarty oraz odniesienia do internetowych memów.
Sam Winkler - reżyser narracji Borderlands 4 - w mediach społecznościowych skrytykował zbyt prymitywny humor poprzedniej odsłony i zaznaczył, że „czwórka” jest najambitniejszą jak dotąd grą studia Gearbox i poziom żartów w produkcji powinien to odzwierciedlać. Dlatego też zaprosił do współpracy „jednych z najzabawniejszych ludzi”, jakich kiedykolwiek poznał wśród scenarzystów.
Jeden z internautów komentujących post dewelopera zauważył, że przedstawiony na gali The Game Awards zwiastun sugerował grę o poważniejszym tonie, lub zmierzającą bardziej w stronę czarnego humoru. Winkler odpowiedział, że chociaż nie może opowiadać zbyt dużo o zawartości Borderlands 4, to podtrzymuje swoją krytykę poprzedniej części cyklu. Ponadto w dalszej części wątku dodał, że żarty w produkcji nie będą się też zbyt często odnosiły do internetowych memów.
„Nie powiem, że w grze nie będzie toalet, ale jeśli w grze, nad którą czuwam, pojawi się słowo »skibidi« to chyba się popłaczę. Dziennikarz Paul Tassi zażartował, że w grze będziemy mieć broń nazywającą się Hawk 2A [nawiązanie do mema »hawk tuah« - przyp. red.], a jeden z deweloperów nie załapał żartu i zapytał, czy naprawdę będzie taka broń w grze. Miałem ochotę wasdzić sobie rękę do blendera” - napisał w sieci Winkler.
Przypomnijmy, że Borderlands 4 zadebiutuje w przyszłym roku na PC, PlayStation 5 oraz Xbox Series X/S. Gra przenosi akcję na planetę Kairos, gdzie twardą ręką rządzi bezwzględny dyktator nazywany Timekeeperem. Czwórka nowych protagonistów zostanie najwyraźniej uwikłana w konflikt pomiędzy autokratą i rebeliantami.