W co gra Microsoft? Jeśli nie możesz zwyciężyć, zmień zasady rywalizacji
Co, jeśli „Zieloni” mają plan?
Działania Microsoftu na przestrzeni ostatnich lat wydają się być - delikatnie rzecz ujmując - chaotyczne i krótkowzroczne. Na chwilę wcielę się jednak w rolę adwokata diabła i zapytam: a co, jeśli „Zieloni” od lat konsekwentnie wprowadzają w życie scenariusz wywrócenia stolika, przy którym toczą grę z Sony oraz Nintendo, i napisania jej reguł od nowa?
Katastrofalna zapowiedź i premiera Xboksa One była dla Microsoftu niczym gong ogłaszający koniec pierwszej rundy bokserskiej, w której zawodnik już dwa razy leżał na deskach. Pomimo nie najlepszych widoków na sukces próbuje on przeboksować jeszcze kilka rund, ale zalicza kolejne knockdowny. Mniej więcej tak wyglądała sytuacja Xboksa po kilku latach poprzedniej generacji konsol. Rozsądek podpowiada, że pora spróbować sił w mniej kontuzjogennym sporcie, ale „gigant z Redmond” postanowił zamiast tego zmienić reguły rywalizacji i wygrać na własnych zasadach.
Microsoft uznał, że przyszłość branży to nie sprzęt, ale swoboda dostępu do treści. Decyzją firmy tytuły od wewnętrznych studiów zaczęły więc debiutować jednocześnie na konsolach i komputerach osobistych, tym samym zmieniając sposób mierzenia sukcesu: z liczby sprzedanych konsol na liczbę wszystkich aktywnych użytkowników. Pomóc miała usługa subskrypcyjna Game Pass (dostępna na wszelkich urządzeniach, z telefonami, goglami VR, telewizorami włącznie), będąca - przynajmniej według założeń - kołem zamachowym dalszego rozwoju marki.
Bez budulca nie ma pałacu, a bez pałacu...
Aby Microsoft mógł liczyć na powodzenie swojego planu, jak powietrza potrzebował regularnego dopływu wysokiej jakości gier do swojej usługi. Ruszył zatem na wielkie zakupy - Obsidian, Bethesda czy wreszcie Activison Blizzard King to tylko część z długiej listy jego ostatnich nabytków. By jednak pokazać, że stawia na różnorodność i nie ogranicza się wyłącznie do tytułów AAA, wszedł również we współpracę z mniejszymi wydawcami i deweloperami, czego efektem jest choćby obecność w subskrypcji gry Palworld. Wreszcie, siedem lat po starcie usługi kalendarz premier oraz portfolio Game Passa zaczęły wyglądać imponująco.
W lutym 2022 roku Microsoft ujawnił ponadto dokument, który - choć wydaje się niepozorny - może być kluczem do zrozumienia strategicznych celów firmy. „Zasady Otwartego Sklepu Aplikacji” to nie tylko nowy rozdział dla cyfrowego sklepu Microsoft Store - to manifest otwartości systemu Windows. W centrum spisanych zasad znajduje się fundamentalne prawo deweloperów do wyboru, w jaki sposób chcą oferować swoje produkty, bez ograniczeń narzuconych przez Microsoft.
Choć dla twórców był to co najwyżej symboliczny gest, to stanowił on jednocześnie sygnał do ustawodawców i regulatorów, że podejście korporacji jest znacznie sprawiedliwsze od tego, które oferują sklepy mobilne. Z tego samego powodu Microsoft wspiera Epic Games w antymonopolowych procesach przeciwko dwójce mobilnych gigantów (Apple i Google), które od każdego zarobionego dolara każą firmom oddawać 30 centów. Na potwierdzenie dostaniemy niedługo sklep Microsoftu, ale nie w formie dedykowanej aplikacji, tylko strony internetowej.
Korzystne zmiany prawne w domenie urządzeń mobilnych są konieczne, aby Microsoft mógł przejść do ostatecznego etapu realizacji swojej wizji - zakończenia ery tytułów ekskluzywnych przypisanych do urządzeń poprzez otwarcie konsolowych ekosystemów na sklepy zewnętrznych dostawców. I nie biorę tego za dobrą monetę - Microsoft już dwa lata temu, we wspomnianych zasadach funkcjonowania Microsoft Store, zobowiązał się do stopniowego wprowadzania na swoich konsolach tych samych rozwiązań, co na komputerach. Niedawne słowa Phila Spencera o otwartości na integrację Xboksa ze sklepami Epic Games Store czy Steam nie powinny więc nikogo zaskakiwać.
Bez ryzyka nie ma zabawy
Realizacja wizji, w której konsole przestają być zamkniętymi ekosystemami, jest jednak nie tylko trudna, ale i ryzykowna - może bowiem oznaczać nawet definitywny koniec Microsoftu jako producenta konsol. Czy Zieloni mają jednak inne wyjście? Ich sytuacja na tym rynku wygląda coraz dramatyczniej - według uznanego branżowego analityka, Daniela Ahmada, w ostantnim kwartale Xbox przegrał z PlayStation pod względem sprzedanych urządzeń w stosunku 5:1. Gdyby Microsotowi udało się osiągnąć swój cel, mógłby dotrzeć ze swoją platformą i Game Passem na niemal 200 milionów nowych sprzętów. To gra warta świeczki.
Trudno spodziewać się, że rywale dobrowolnie poluzują kontrolę nad swoimi urządzeniami. Doprowadzi to więc zapewne do kolejnej batalii prawnej, podobnej do toczonej obecnie o zasady cyfrowej dystrybucji na rynku urządzeń mobilnych. Istotna dla jej rozstrzygnięcia będzie kwestia wizerunku w oczach regulatorów, o który Xbox dba, publikując coraz więcej tytułów (niegdyś ekskluzywnych) na platformach konkurencji i zapowiadając integrację konsol z pecetowymi sklepami.
Chociaż obecnie realizacja takiego planu wydaje się niemożliwa ze względów technologicznych, wiele może się zmienić w kolejnej generacji konsol. Mogłaby ona być - przy wywalczeniu korzystnych decyzji regulatorów - okresem przejściowym, gdy konkurencyjne sklepy funkcjonują na konsolach za pomocą usług strumieniowania. Dopiero kolejny cykl życia konsol powinien przynieść ujednolicenie architektur sprzętowych. Otwiera to perspektywę świata, w którym granice pomiędzy platformami zacierają się, a każdy gracz ma dostęp do najlepszych gier, niezależnie od sprzętu, który posiada. Nie wiem jak Wam, ale mnie taka przyszłość bardzo odpowiada.