W Deus Ex: Bunt Ludzkości warto zagrać nawet 13 lat po premierze. Tu korporacje rządziły przed Cyberpunkiem 2077
Ludzkość u progu zmian.
Jeśli miałbym wybrać jeden setting gier i filmów, z którym spędziłbym resztę życia, byłby to cyberpunk. Zachwyca mnie wizja opanowanego przez korporacje świata, który zamieszkują ludzie ulepszeni wszczepami. Niemal zawsze prowadzi to do narastających konfliktów społecznych i oczywiście filozoficznych rozważań na temat transhumanizmu. Do moich ulubionych przedstawicieli tego gatunku dołączyła seria Deus Ex, która wrzuciła mnie w wir polityczno-korporacyjnych wojen pełnych zwalczających się frakcji i zakulisowych działań superagentów.
Seria Deus Ex jest jedną z najważniejszych przedstawicielek cyberpunku. Przez te wszystkie lata, mimo mojego zachwytu podobnymi grami, omijałem Deus Exa, bo zawsze było coś ważniejszego i nowszego do sprawdzenia. Dopiero kilka tygodni temu, gdy kolejny raz błąkałem się po ulicach Night City w Cyberpunk 2077, wreszcie postanowiłem nadrobić to zaniedbanie. Oryginalne części z początku lat dwutysięcznych są już dla mnie zbyt archaiczne, dlatego wybrałem historię Adama Jensena rozpoczętą w 2011 roku, którą poprawiłem kilkoma modami graficznymi - i nie żałuję.
Bunt ludzkości, czyli trzecia część serii, rozgrywa się w alternatywnym 2027 roku, w którym wykorzystuje się biomechaniczne protezy organów, by przezwyciężyć ograniczenia ludzkiego ciała. Historia opowiedziana w Deus Ex: Bunt Ludzkości jest prequelem wydarzeń znanych ze starszych odsłon, co w moim przypadku uczyniło „trójkę” idealnym punktem wejścia w uniwersum. Wcielamy się w postać Adama Jensena, szefa ochrony Sarif Industries, który podczas ataku na siedzibę firmy uchodzi z życiem wyłącznie dzięki wszczepieniu najnowocześniejszych augmentacji.
Jeśli grając w dodatek Phantom Liberty do Cyberpunk 2077 doceniliście szpiegowski klimat fabuły, w Deus Ex poczujecie się jak w domu. Jako szef ochrony korporacji Sarif Industries, Jensen zostaje wplątany w intrygę, za którą odpowiedzialne są najpotężniejsze organizacje na świecie. To, co widać na pierwszy rzut oka, niekoniecznie musi być prawdą, a nawet najodważniejsze teorie spiskowe to chleb powszedni skomplikowanej fabuły.
Adam Jensen to nie tylko maszyna do zabijania
Pracując nad pierwszym Deus Exem, Warren Spector - ojciec marki - chciał stworzyć grę, która pozwoli na swobodny wybór sposobu wykonywania misji. Ta myśl przetrwała do kolejnych części serii. Od gracza zależy, czy naszpikowany wszczepami Jensen będzie istną maszyną do brutalnego pozbywania się przeciwników, czy duchem przemykającym pomiędzy niczego nieświadomymi wrogami. Style rozgrywki można mieszać - niestety zdobywanego doświadczenia nie wystarczy na ulepszenie wszystkich wszczepów, więc wybory muszą być dobrze przemyślane.
Każdy zdobyty przez nas poziom wiąże się z ważną decycją: w jaki sposób wydać zdobyte zestawy Praxis (odpowiednik punktów umiejętności). Drzewko rozwoju opiera się na wszczepach, które posiada Jensen. Zdecydujemy więc, czy wzmocnimy płuca, by poprawić wydolność sprintu i zdobyć niewrażliwość na trujący gaz lub ulepszymy wzrok, dzięki czemu zobaczymy przeciwników przez ściany. Każda dostępna augmentacja jest interesująca i ciągle nie mogłem się zdecydować, czy rozwijać umiejętności hakerskie, czy pancerz protagonisty.
Preferowanym przez twórców stylem rozgrywki jest skradanie, które pasuje do szpiegowskiego klimatu serii. Za ciche obezwładnienie wroga otrzymamy więcej punktów doświadczenia niż za zabicie go z zimną krwią. Dodatkowy exp pod koniec misji zdobędziemy także za brak choćby jednego zaalarmowanego wroga. Sporo doświadczenia otrzymamy jednak za eksplorację miejsc i hakowanie licznych terminali, więc ostatecznie różnica pomiędzy stylami rozgrywki nie była dla mnie aż tak odczuwalna.
Największe wrażenie sprawił na mnie wszczep podkręcający możliwości wpływania na osoby podczas rozmów. Zamiast poziomu charyzmy, który z góry determinuje powodzenie testu, musiałem uważnie obserwować zachowanie rozmówcy. Gra wyróżnia trzy typy osobowości, które możemy identyfikować dzięki dodatkowemu wszczepowi. Cała reszta, czyli odpowiednie dobieranie słów, leży już tylko w naszych rękach. Wymaga to dużego skupienia, ale powodzenie takiej rozmowy jest bardzo satysfakcjonujące.
Cyberpunkowa przyszłość
Deus Ex: Bunt Ludzkości to nie tylko dobre RPG. To przede wszystkim brudny, cyberpunkowy klimat XXI wieku. Prócz zajmowania się misjami głównymi odwiedzimy dwie półotwarte lokacje, które są chwilą oddechu między fabularnymi wydarzeniami. To w nich spotkamy handlarzy, u których kupimy niezbędne przedmioty czy ulepszenia wyposażenia. Podczas spacerów natknąłem się także na kilka misji pobocznych, które rozszerzyły moją wiedzę o problemach ulepszonego wszczepami społeczeństwa.
Mimo kilkunastu lat na karku i widocznie przestarzałej grafiki lokacje świetnie oddają atmosferę pogłębiających się różnic społecznych. Widać to między innymi w kontraście pomiędzy nowoczesnymi biurowcami a szarymi dzielnicami miasta. Początkowo trafiamy na ulice Detroit, które jest siedzibą korporacji Sarif Industries. Następnie udajemy się na drugi koniec świata do miasta Hengsha, w którym z powodu przeludnienia został dobudowany drugi poziom, który całkowicie przysłonił ludziom z dołu widok na niebo. Nietrudno się domyślić, która kondygnacja miasta została zajęta przez bogatszą część mieszkańców.
Jednak głównym katalizatorem podziału tytułowej ludzkości w Deus Ex jest stosunek do biomechanicznych wszczepów, które 2027 roku stają się coraz bardziej popularne. Nie wszyscy ludzie są gotowi na kierunek, w którym zmierza rodzaj ludzki, a niektórzy organizują się w grupy terrorystyczne, by wbrew korporacjom utrzymać dawny porządek świata. Wszczepy budzą żywą dyskusję i kontrowersje, a finał historii jednoznacznie nastawia społeczeństwo przeciw augmentacjom, dzieląc ludzkość na naturalną i ulepszoną.
Świat w ogniu
Depcząc po piętach sprawcom ataku na siedzibę Sarif Industries odkrywamy, kto tak naprawdę rządzi światem. Jednak powoli uchylana kurtyna zamiast dawać odpowiedzi, rodzi kolejne pytania. Przez całą fabułę czułem się pionkiem w grze znacznie silniejszych osób, a nawet najbliżsi sojusznicy budzili wątpliwości, czy ich motywacje są czyste, a cel zbieżny z interesami Jensena. Mimo dużych możliwości korporacji, na której zlecenie działa protagonista, z czasem stało się jasne, że ta zawiła intryga jest poza naszym zasięgiem.
Rosnące napięcie widać na każdym kroku. Rozrzucone gdzieniegdzie futurystyczne gazety informują o rosnących różnicach pomiędzy ulepszonymi a naturalnymi ludźmi. W pewnym momencie trop zaprowadził mnie do siedziby Picus TV - telewizji, (spoiler) której twarzą jest sztuczna inteligencja, manipulująca światowym dyskursem na niemal każdy temat. Z czasem problem eskaluje, a zmanipulowani i rozwścieczeni ludzie wychodzą na ulice, by protestować przeciw augmentacjom.
Deus Ex: Mankind Divided - wkrótce wyruszam do Pragi
„Trójka” to na szczęście nie koniec przygód Jensena. Kolejna pełnoprawna część serii - mimo mało satysfakcjonującego zakończenia - jest pod wieloma względami lepsza od poprzedniczki. Twórcy skupili fabułę na wydarzeniach, które dzieją się dwa lata później. Dzięki temu widzimy skutki finału opowieści, w którą został wplątany bohater. Deus Ex: Rozłam Ludzkości przenosi nas do Pragi, w której zmodyfikowani wszczepami ludzie są gromadzeni w getcie, by odseparować od nich resztę ludzkości. To nowy rozdział historii Jensena, który już niedługo poznam.
Deus Ex: Bunt Ludzkości to tytuł, który z biegiem lat nie stracił na jakości. To wciąż świetna produkcja oferująca wciągającą intrygę, która potrafi zaskoczyć. Jestem pewien, że gdybym zdecydował się zagrać w tę grę na premierę, z pewnością byłbym nią jeszcze bardziej oczarowany. Jednak nawet po tylu latach warto nadrobić ten tytuł. Historia Adama Jensena to dowód, że dobre gry potrafią przetrwać próbę czasu i nadal dawać mnóstwo frajdy.