W walce z oszustami w Overwatch, Blizzard sięga po prawników
Watchover Tyrant na celowniku.
Niemiecka firma Bossland ponownie jest na celowniku pracowników firmy Blizzard, tym razem w związku z programem „ułatwiającym” zabawę w sieciowej strzelance Overwatch.
Kością niezgody jest aplikacja Watchover Tyrant, umożliwiająca widzenie wrogów przez ściany czy na specjalnym radarze, z informacjami na temat stanu zdrowia, dystansu i tak dalej. Cena? 60 euro (ok. 267 zł) za licencję na rok.
Blizzard zdecydował się złożyć pozew w sądzie w Kalifornii, chcąc w ten sposób dotrzeć do niemieckiej firmy, której zarzucane są przeróżne naruszenia praw autorskich i konkurencji.
Co więcej, sprzedaż takiego oprogramowania miała sprawić, że producent gry stracił „dziesiątki lub setki milionów dolarów przychodów i poniósł niemożliwe do naprawienia szkody na wizerunku i reputacji” - informuje serwis TorrenFreak.
Prostszy Overwatch Cheat ukazał się już kilka dni po premierze produkcji. „Pozwani starają się zniszczyć lub trwale zaszkodzić tytułowi, zanim ten ma okazję się rozwinąć” - dodaje Blizzard.
Firma domaga się odszkodowania oraz zaprzestania sprzedaży aplikacji Watchover Tyrant.
Tymczasem Zwetan Letschew - dyrektor generalny firmy Bossland - to już „dobry znajomy” dla studia Blizzard. W samych Niemczech toczy się przeciwko niemu podobno nawet dziesięć spraw sądowych, więc próba pozwu także w Stanach Zjednoczonych może być nową taktyką.
Ostatnio o konflikcie wspominaliśmy w listopadzie ubiegłego roku, gdy producent pozwał kilka osób zaangażowanych w tworzenie botów do gier, automatyzujących rozgrywkę w World of Warcraft, Diablo 3 czy Heroes of Storm.
Z nazwiska wymieniono wtedy jedynie Jamesa „Apoc” Enrighta, odpowiedzialnego rzekomo za jedne z najpopularniejszych programów tego typu, z rodziny „Buddy”: HonorBuddy, DemonBuddy czy StormBuddy.
Właśnie bazowanie na zewnętrznych twórcach i jedynie rozprowadzanie ich programów to standardowa taktyka - i linia obrony - w przypadku firmy Bossland.