Skip to main content

War of the Vikings - Recenzja

Siekierą i mieczem.

Studio Fatshark ma już doświadczenie w tworzeniu gier, w których - zamiast karabinów maszynowych - korzystamy z mieczy i toporów. Szwedzi odpowiedzialni są za War of the Roses - rozbudowaną i wymagającą produkcję z angielskimi rycerzami w roli głównej. Tymczasem Wojna Wikingów to tytuł podobny, choć nieco uboższy w zawartość, przez co mniej pociągający.

War of the Vikings nie oferuje żadnego trybu dla jednego gracza; to projekt stworzony z myślą o sieciowych zmaganiach. Jak tytuł wskazuje, możemy wcielić się w wikingów albo stanąć po drugiej stronie barykady i dołączyć do drużyny wojowników saksońskich. Wybór nie ma żadnego wpływu na rozgrywkę, jedynie na wygląd postaci i wydawane przez nie okrzyki.

Podstawą zabawy jest, rzecz jasna, walka z użyciem broni białej - choć na polu bitwy obecne są także łuki. System zadawania ciosów opiera się na przytrzymaniu przycisku myszy i lekkim wychyleniu jej w jednym z trzech kierunków, by zaatakować z lewej, z prawej lub od góry. Podobna zasada dotyczy blokowania, tyle że zamiast lewego, wciskamy prawy przycisk gryzonia.

Pojedynki nie są szczególnie skomplikowanie, zrozumienie zasad zajmuje parę chwil. Gorzej z opanowaniem ich na tyle dobrze, by stanowić zagrożenie dla doświadczonych graczy. Wiele godzin upłynęło zanim zyskałem pełną pewność siebie na polu bitwy, a do perfekcji jeszcze daleka droga. Musimy nauczyć się nie tylko jak uderzać, ale też zapamiętać słabe punkty różnych pancerzy.

Zobacz na YouTube

System walki wydaje się z początku nienaturalny i niezbyt płynny, co może niektórych odrzucić. Gdy potrenujemy, celne trafienia sprawiają dużo satysfakcji, podobnie jak skuteczne odpieranie ataków wroga. Starciom przydałoby się jednak odrobinę więcej dynamizmu. Pozbyto się też, nie wiedzieć czemu, efektownych i satysfakcjonujących egzekucji z War of the Roses.

Najłatwiej posługiwać się łukiem. Wystarczy przytrzymać prawy przycisk myszy i w odpowiednim momencie wcisnąć lewy. To przyciąga początkujących, którzy często stosują taktykę strzelania w tłum, z nadzieją trafienia wroga. Zdarza się jednak, że trafiają też sojuszników - w grze możemy bowiem ranić towarzyszy.

Dobry łucznik to świetna pomoc w boju, ale wydaje się, że rozgrywce dobrze zrobiłoby lekkie utrudnienie obsługi tej broni. Należałoby też ograniczyć liczbę strzał, których zapas jest obecnie nieskończony.

Kompletując zestaw uzbrojenia dobieramy również perki, czyli specjalne cechy zapewniające określone bonusy - silniejsze uderzenie, większą wytrzymałość, szybszą regenerację zdrowia. Odblokowujemy je płacąc monetami - walutą, którą zostajemy wynagradzani za udział w meczach. W taki sam sposób zdobywamy też nową broń.

Tarczę możemy pomalować wedle uznania.

Twórcy nie zaproponowali żadnego interesującego trybu rozgrywki. A szkoda. Mamy do czynienia wyłącznie z typowymi drużynowymi starciami na mniejszą lub większą skalę. Możemy zdecydować się na udział w bitwach bez możliwości odradzania się po śmierci. Jedyny tryb, w którym trzeba skupić się na czymś poza zabijaniem wrogów to „Podbój”. Przejmujemy w nim kontrolne punkty. Różnorodne są na szczęście mapy, a w sumie jest ich w grze kilkanaście. Zaprojektowano je z głową: większość oferuje ścieżki i przejścia pozwalające okrążyć oddziały wroga. Bardzo rzadko zostajemy zapędzeni w kozi róg.

Mieszane odczucia wzbudza dostępny w grze arsenał - nieco wybrakowany w porównaniu do War of the Roses czy Chivalry: Medieval Warfare. Broni jest sporo, ale liczba jej rodzajów ogranicza się do jednoręcznych mieczy, łuków, toporów, sztyletów i włóczni. To może rozczarować graczy, którzy liczyli na użycie dwuręcznych mieczy czy halabard.

Takie rozwiązanie jest oczywiście podyktowane z dbałością o odpowiednie odwzorowanie ekwipunku wikingów. Z drugiej strony, wrażenie autentyzmu niweluje fakt, że dokładnie te same bronie są dostępne także dla Saksonów - nie dysponują oni nawet jednym unikalnym kawałkiem stali.

„War of the Vikings bawi dopiero po wielu godzinach treningu i przyzwyczajeniu się do systemu walki.”

Podczas sprintu automatycznie chowamy broń. Gdy biegniemy, wróg może nas z łatwością przewrócić.

Deweloperzy postanowili także, z niewiadomych przyczyn, nie umieszczać przy opisie broni żadnych statystyk. Skutkuje to często nietrafionym zakupem, którego później żałujemy. Informacje o szybkości ataku, zasięgu i obrażeniach powinny być przedstawione wyraźnie i czytelnie w menu tworzenia zestawu uzbrojenia - tak ważnego elementu jednak zabrakło.

Trzeba zaznaczyć, że projektanci nie naprawili jeszcze dosyć istotnego problemu obecnego już w fazie wczesnych testów gry - kod sieciowy pozostaje niedopracowany. Czasem więc zdarza się, że animacje nie pasują do tego, co widzimy na ekranie. Wydaje nam się, że trafiliśmy wroga, lecz uderzenia tak naprawdę - z powodu lekkiego laga - nie było.

War of the Vikings bawi dopiero po wielu godzinach treningu i przyzwyczajeniu się do systemu walki. Dobrze oddany klimat bitew z udziałem wikingów nie rekompensuje niedociągnięć. To porządna siekanina, choć konkurencyjne tytuły obecne na rynku wydają się nieco lepsze.

6 / 10

Zobacz także