Warcraft na komórki? To nie mogło się udać, a jednak...
Proste zasady i szybkie mecze - idealne na krótką przerwę.
Prawdę mówiąc, po zobaczeniu pierwszych zapowiedzi mobilnego „klikacza”, nie spodziewałem się po Warcraft Arclight Rumble wyjątkowych fajerwerków. Ot, kolejna gra na komórki i tablety, za którymi raczej nie przepadam.
Jednak otrzymałem dostęp do zamkniętej bety, bez większej ekscytacji pobrałem grę na telefon i… wciągnęło mnie na kilka dobrych godzin.
Pod względem rozgrywki, tytuł należy do gatunku tower defense z elementami gier MOBA. Na przeciwnych krańcach mapy znajdują bazy graczy. Naszym zadaniem jest umieszczać na polu bitwy figurkowe jednostki, które automatycznie maszerują w stronę koszar przeciwnika, walcząc po drodze z wrogimi pionkami.
Oczywiście tytuł zawiera dużo więcej mechanik, na które musimy zwracać uwagę. Minis (czyli nasze figurki) dzielą się na trzy typy: walczące wręcz, strzelające i latające. Każda z trzech podstawowych klas jest silna przeciwko jednemu rodzajowi i podatna na ataki innego - jak w podczas zabawy w kamień-papier-nożyce.
Oprócz tego jest jeszcze kilka pionków specjalnych, a każda jednostka posiada własne, unikalne zdolności i modyfikatory, takie jak umiejętność zasadzki, czy pasywna regeneracja zdrowia. Po walce losowa jednostka zdobędzie doświadczenie, a kolejne poziomy poprawiają jej ogólną sprawność bojową.
Minis możemy umieszczać na mapie tylko w obrębie określonych obszarów (chociaż są takie, które stawiamy gdziekolwiek). Standardowo są to okolice naszej bazy, chociaż na planszy znajdziemy obiekty, które po przejęciu pozwalają wezwać jednostki w innych częściach mapy.
Figurki w naszej „ręce” są dobierane losowo, a wykorzystane bierki gra uzupełnia nowymi. Do wezwania jednostek wymagane jest złoto. Nasz skarbiec napełnia się automatycznie, ale w grze istnieją sposoby na szybsze gromadzenie kruszcu, co zresztą trzeba umiejętnie wykorzystać.
Jedyną zasadniczą wadą, jaka rzuciła mi się w oczy, jest kamera. W czasie zaciętej walki, na ekranie dzieje się naprawdę sporo i czasami ciężko ogarnąć, gdzie aktualnie potrzebna jest nasza interwencja. Tytuł oferuje co prawda swobodną pauzę, podczas której możemy na spokojnie rozeznać się w sytuacji (nie jest to tryb pauzy aktywnej), ale możliwość oddalenia kamery i rzucenia okiem na całe pole bitwy byłaby o wiele bardziej przydatna.
Mecze w Arclight Rumble są bardzo szybkie i trwają około dwie minuty, przy czym po pierwszej minucie włącza się „dogrywka”, podczas której obaj gracze otrzymują dwa razy więcej złota. Jest to zatem świetna propozycja na rozegranie szybkiej partyjki podczas np. przejażdżki autobusem.
To, co mi się bardzo spodobało, to brak nachalnych mikropłatności. Możemy oczywiście zakupić na przykład dodatkowe monety (którą wymienimy na nowe figurki), ale rozgrywka w kampanii single player nie wymaga od nas żadnych opłat. Mam tu na myśli mechanikę znaną z innych tytułów mobilnych, w których możemy wykonać tylko kilka czynności, po czym czeka nas parę godzin przerwy, aby bezpłatnie kontynuować zabawę.
Same jednostki również odblokujemy za darmo, poprzez walutę otrzymaną podczas misji. Zdobycie nowego pionka wymaga od nas rozegrania ok. 4 meczów.
Nie będę się skupiał za bardzo na oprawie graficznej, ponieważ ta jest po prostu w porządku. Postacie i mapy są kolorowe i utrzymane w kreskówkowej stylistyce, ale wszystko da się łatwo rozróżnić. Bez problemu rozpoznamy rodzaje obiektów na mapie oraz sojusznicze i wrogie jednostki. Całość dobrze skaluje się na ekranie stosunkowo dużego telefonu.
Muzyka jest przyjemna, chociaż podczas rozgrywki bardziej rzucają się w uszy okrzyki jednostek, które niestety z czasem stały się irytujące i po prostu je wyciszyłem.
Warcraft Arclight Rumble pozytywnie zaskoczyło mnie przyjemną i wciągającą rozgrywką. Nie spodziewałem się wiele po tytule mobilnym, ale ostatecznie nowe dzieło Blizzarda okazało się bardzo fajnym „klikaczem”. Myślę, że wielu graczy z pewnością doceni szybkie partyjki w długiej kampanii single player, albo trybie wieloosobowym.