Warhammer Quest - Recenzja
Udane przeniesienie popularnej, planszowej gry RPG na smartfony i tablety.
Warhammer Quest bazuje na popularnej planszówce z 1995 roku pod tym samym tytułem. Elektroniczna wersja, która ukazała się na smartfonach i tabletach z systemem iOS, dość wiernie odzwierciedla pierwowzór. Okazuje się interesującym i wciągającym turowym RPG.
W grze studia Rodeo Games kierujemy czteroosobową ekipą śmiałków podróżujących po Starym Świecie w poszukiwaniu złota, artefaktów i rozgłosu. Drużyna dotrze do siedmiu miast i miasteczek, wokół których rozrzucono mnóstwo lochów do przejścia. Eksploracja podziemi, wyrzynanie potworów, bogacenie się i zdobywanie chwały - wszystko to stanowi główną oś rozgrywki w Warhammer Quest.
Jak na grę planszową przystało, podziemia podzielono na korytarze i komnaty złożone z niewielkich pól. Zabawa odbywa się w turach. Nasza drużyna porusza się, atakuje, używa umiejętności, czarów i przedmiotów, a później robi to wróg. W tle rzucane są kości decydujące o wyniku podejmowanych przez nas działań. Niestety, nie ma możliwości podejrzenia samych rzutów. To sprawia, że momentami możemy czuć się pokrzywdzeni przez grę.
Jest to szczególnie widoczne, gdy losowość krzyżuje nasze plany. Zdarzało się bowiem, że w ciągu tury obaj moi wojownicy nie trafiali wroga blisko dziesięć razy, łucznik dokładał do tego cztery niecelne strzały, a dwa zaklęcia rzucone przez czarodzieja nie dawały żadnych efektów.
Potrafi to zniechęcić na tyle, że opuszczałem eksplorowane podziemia. Autorzy przygotowali jednak samouczek i trzy poziomy trudności, więc grę można dopasować do umiejętności i tempa, w jakim tracimy cierpliwość. Najwyższy poziom przeznaczony jest dla bardzo dobrych graczy. Wprowadza on do rozgrywki ostateczną śmierć. Zabitego bohatera można zastąpić jedynie nowym, nie mającym żadnego doświadczenia.
Z Warhammer Quest można spędzić kilkanaście godzin. To tylko częściowo usprawiedliwia wysoką cenę gry w dniu premiery - nie sposób odnieść się bezkrytycznie do faktu, że za kolejne elementy twórcy pobierają dodatkową opłatę.
„Rozpoczynamy z drużyną złożoną z czterech postaci. Otrzymujemy barbarzyńcę, elficką łuczniczkę, krasnoluda i czarodzieja.”
Rozpoczynamy z drużyną złożoną z czterech postaci. Otrzymujemy barbarzyńcę, elficką łuczniczkę, krasnoluda i czarodzieja. W trakcie zabawy możemy dla każdego bohatera uzyskać maksymalnie szósty poziom doświadczenia. Każda postać opisana jest kilkoma współczynnikami i posiada unikatowe umiejętności.
Jeśli jednak choć w minimalnym stopniu zapragniemy zmienić drużynę, będziemy musieli sięgnąć po kartę płatniczą. Obecnie możemy dokupić trzy postaci - arcymaga, krasnoludzkiego trolobójcę oraz mieszankę kapłana z wojownikiem (Warrior Priest). Każda z nich kosztuje nieco ponad dziesięć złotych. To ilustruje jedynie, jak wyglądają dodatkowe płatności. Ostatecznie, podstawowa czwórka bohaterów umożliwia cieszenie się rozgrywką w pełnym zakresie.
O wiele gorzej wypadł natomiast sposób, w jaki „zachęcani" jesteśmy do wykupienia dalszych przygód. Początkowo można odnieść wrażenie, że wycinek Starego Świata, po którym wędrujemy, jest bardzo duży. Wybranie celu podróży jednej z bardziej oddalonych wiosek zaowocuje jednak pojawieniem się komunikatu: „Ta lokacja dostępna jest jedynie w płatnym rozszerzeniu...".
Nic nie burzy w równym stopniu klimatu gry. Szczególnie że rozszerzenie kosztuje dokładnie tyle samo, co wersja podstawowa, i wiele wskazuje na to, że dodatków będzie więcej.
Wszystko to rekompensuje jednak bogactwo treści znajdujących się w Warhammer Quest. W lochach i w trakcie podróży spotkamy się z wydarzeniami losowymi mogącymi wpłynąć na naszych bohaterów, choć po kilku lub kilkunastu godzinach zabawy zaczną się powtarzać. Wokół każdego miasta znajdziemy trzy, cztery zadania do wykonania. Trudniejsze odblokowują kolejne lokacje i nowe podziemia. Łatwiejsze wzbogacą drużynę o nowe przedmioty. Tych zaś jest mnóstwo. Od jedzenia oraz bandaży, przez broń i pancerze, aż do zwojów, klejnotów i potężnych artefaktów. Każdy z nich posiada krótki opis, a wyposażenie postaci wpływa na ich wygląd. Tego rodzaju drobne rzeczy cieszą.
O szczegóły zadbano także w przypadku miasteczek, gdzie krótka animacja przedstawia ich wygląd. W mieścinach możemy udać się na rynek, by kupić nowe przedmioty, czy odwiedzić gildię poszukiwaczy przygód, w której - za prawdziwe pieniądze - wynajmiemy nowego bohatera. Zajrzeć można również do „szkoły", w której podniesiemy poziom doświadczenia herosów. W świątyni z kolei składamy ofiarę ze złota, dzięki czemu możemy otrzymać błogosławieństwo i specjalną umiejętność. W mieście natkniemy się także na różne zdarzenia losowe.
Przygody mogą się rozgałęziać w zależności od podejmowanych przez nas decyzji. Przy czym, pojawiają się niekiedy małe błędy związane z wyborami - gra potrafi rozwinąć wątek w inną stronę niż tę, na którą się zdecydowaliśmy.
Przy całym bogactwie Warhammer Quest razi niewielka różnorodność pól, z których składają się podziemia. Po przejściu kilku lochów kolejne wyglądają łudząco podobnie, mimo że układ generowany jest losowo. Rozczarowuje ograniczona liczba wrogów. Uniwersum Warhammera posiada bogaty bestiariusz, lecz tutaj napotkamy jedynie przerośnięte szczury, nietoperze i pająki oraz orki i snotlingi. Tymczasem nowe podziemia i potwory czekają nas dopiero po zakupieniu dodatku - wielka szkoda.
Gra wygląda przyzwoicie, bohaterowie i przeciwnicy są ładnie animowani, a dzięki detalom odróżnimy poszczególne postacie na ekranie. Rzucanym czarom towarzyszą barwne efekty, a krew mordowanych wrogów tryska na bogato zdobioną posadzkę. Autorzy dopracowali również interfejs użytkownika. Obsługa gry, nawet na ekranie smartfona, nie sprawia większych problemów, choć oczywiście tablet oferuje większy komfort. Ciekawie wykorzystano także różne tryby pracy urządzenia. W krajobrazowym przemierzamy lochy. Po przejściu w tryb portretowy, dostajemy się natomiast do inwentarza.
Warhammer Quest okazuje się grą nadzwyczaj udaną. Zapewnia wiele godzin zabawy i zaskakuje dbałością o szczegóły. Warto zwrócić uwagę, że tytuł nie posiada klasycznego zakończenia - po przejściu misji głównych, wciąż możemy wędrować po Starym Świecie, choć do niczego konkretnego to nie prowadzi. Chyba że do kolejnych, drogich dodatków i rozszerzeń, którymi twórcy nieco popsuli bardziej pozytywny odbiór gry.