Skip to main content

Watch Dogs Legion - prawdziwy przełom czy tylko ciekawy eksperyment?

Gameplay wzbudza wątpliwości.

Doświadczenie podpowiada, żeby podchodzić do wczesnych zwiastunów gier z rezerwą - szczególnie w przypadku produkcji Ubisoftu. Pamiętamy przecież oszałamiające trailery Rainbow Six: Siege czy pierwszego Watch Dogs, które zostały brutalnie zweryfikowane przez rzeczywistość.

W przypadku Watch Dogs Legion nie chodzi jednak o warstwę graficzną. Niewiarygodny i wręcz niemożliwy do wykonania wydaje się tu podstawowy mechanizm rozgrywki, główny pomysł na zabawę. Możliwość sterowania wszystkimi postaciami niezależnymi, z których każda jest zupełnie inna, a do tego przerywniki filmowe dostosowane do wybranego bohatera? Brzmi jak spełnienie marzeń.

To eksperymentalne i ryzykowne rozwiązanie, którego oczekiwalibyśmy raczej od twórców niezależnych - na znacznie mniejszą skalę - a nie od jednego z czołowych światowych wydawców, który postawił na dużą i popularną serię. To śmiały krok, który albo zrewolucjonizuje sandboxy, albo pogrzebie cykl Watch Dogs.

Zobacz na YouTube

Relacje dziennikarzy, którzy mieli okazję zagrać w Legion, sugerują jednak, że system kontroli dowolnego mieszkańca Londynu udał się Ubisoftowi doskonale. Padają nawet takie określenia jak „najbardziej imponujące demo na E3 od lat”. Problem w tym, że przedstawiciele prasy mogli zagrać w produkcję tylko przez niecałą godzinę. Nie wiemy, jak tytuł sprawdza się w dłuższej perspektywie czasowej.

Analiza pierwszego fragmentu rozgrywki z Legion wzbudza obawy. Zwróćmy uwagę, że tworząc protagonistę gry wideo, projektanci spędzają zazwyczaj całe miesiące na wymodelowaniu każdego centymetra postaci, szczególnie przykładając się do szczegółów twarzy czy charakterystycznego ubrania. Wszystko po to, by bohater był dopracowany wizualnie - by odróżniał się z tłumu.

W Legion kierujemy właśnie taką postacią z tłumu - najprawdopodobniej „modułowymi”, wygenerowanymi przez algorytm jednostkami. Tym samym bohaterowie zapewne nie będą robić już takiego wrażenia - choć może to i dobrze. Pamiętajmy, że w grze jest system śmierci permanentnej. Nawet jeżeli przywiążemy się do ulubionego NPC w trakcie kilku godzin rozgrywki, nie da się przywrócić bohatera do życia w przypadku porażki. Być może łatwiej będzie pożegnać się z „bohaterem z ulicy” niż typowym protagonistą.

Obawy dotyczą też fabuły. W trzeciej części Watch Dogs istnieje 20 „szablonów” do których przypisana jest każda postać w świecie (chodzi między innymi o animacje i głos). Oznacza to, że Ubisoft musiał zaprojektować chociażby przerywniki filmowe tak, by pasowały do każdego schematu. Ogrom pracy mógł spowodować, że zaimplementowanie ciekawych opowieści i złożonych dialogów było celem technicznie niemożliwym do zrealizowania, co poskutkuje płytką fabułą i utratą wiarygodności świata.

Gameplay robi wrażenie, ale lepiej podejść do nagrania z odpowiednią ostrożnością

Rozwiązanie zaprojektowane przez Ubisoft ma też wyraźne plusy. System rekrutacji NPC pozwala przejąć dowolną postać, co częściowo eliminuje problem „dwójki”, w której wygląd i usposobienie postaci były dla części graczy trudne do przełknięcia. Tym razem sami ustalimy, czy chcemy stworzyć legion staruszek, tajnych agentów czy hakerów z wyraźnie za dużymi spodniami.

Jak daleko - jeśli w ogóle - Ubisoft posunął się w modyfikacji nagrania z rozgrywki, które obejrzeliśmy wczorajszej nocy? Wątpliwości budzi szczególnie rozgadana sztuczna inteligencja, która nie tylko komentuje wydarzenia na ekranie, ale płynnie toczy rozmowę z postaciami, nawiązując przykładowo do śmierci jednego z agentów DedSec - wydarzenia, które było przecież losowe i wynikało z nieostrożności gracza. Wygląda to po prostu zbyt pięknie.

Być może Ubisoft wykonał nad Watch Dogs Legion tytaniczną pracę, dbając nie tylko o przełomową zmianę sposobu postrzegania głównego bohatera, ale też angażującą historię i wiarygodną otoczkę. Jeżeli nie, to gra będzie tylko ciekawym eksperymentem.

Zobacz także