Watch Dogs - Recenzja
Wielki Brat patrzy.
Dwa lata temu, gdy Ubisoft zapowiedział Watch Dogs na targach E3, świat rozkochał się w nowym, tajemniczym tytule. Ostatecznie gra prezentuje się bardzo dobrze, a swoją wielkością może nawet oszołomić. Ale jest to produkt trochę nierówny i potrzebowałby jeszcze więcej czasu na dopracowanie i doszlifowanie szczegółów.
Alternatywna rzeczywistość, Chicago, USA. Cała elektroniczna infrastruktura miasta kontrolowana jest przez jeden wielki system operacyjny, zwany ctOS. Funkcjonowanie świateł drogowych, praca metra, monitoring miejski i wiele innych rzeczy obecnie kalibrowane są w imię lepszego funkcjonowania miasta i zapewnienia bezpieczeństwa obywateli poprzez rozpoznawanie twarzy i wychwytywanie działalności przestępczej. Ten niemal idealny system ma tylko jeden błąd - haker, który się do niego włamie, będzie miał dostęp do wszystkiego, nad czym panuje ctOS.
Aiden Pearce jest jedną z takich osób. Razem ze znajomym, za pomocą zaprojektowanego wirusa, okradają kilkadziesiąt osób, ale w tym samym momencie osoby trzecie dowiadują się o ich akcie i podejmują środki wyeliminowania komputerowych cwaniaczków, którzy mogli przez włamanie do systemu odkryć więcej niż powinni. Atak na Aidena był próbą upozorowania śmiertelnego wypadku, jednak bohater uchodzi cało. Wskutek odniesionych obrażeń umiera jednak bliski członek jego rodziny. Od tego momentu haker wypowiada wojnę wszystkim, którzy przyczynili się do tego zamachu i rozpoczyna długą drogę do zdemaskowania prawdy o ctOS i ludziach wykorzystujących potencjał systemu.
Z początku opowieść może wydawać się dość przewidywalna i standardowa, ale z każdym kolejnym rozdziałem otwiera nowe, interesujące wątki, które posuwają historię w ciekawym kierunku, by w finale pozytywnie zaskoczyć. Zdarzają się po drodze naiwne sceny, wywołujące wrażenie błędów scenariusza, ale nie są to na tyle istotne fragmenty, by zepsuły odbiór całości. Sterowany przez nas bohater z początku wydaje się nieco bezosobowy, ale w miarę postępu fabuły widzimy jak się przekształca, przejawia więcej charyzmy i charakteru.
Nieco inaczej jest z postaciami pobocznymi, które od samego początku uderzają indywidualizmem i nietuzinkowością. Jordi Chin, najemny rzezimieszek, potrafi bez mrugnięcia kogoś zabić, po drodze opowiadając nam kilka anegdot ze swojego życia. T-Bone i Clara Lille to prawdziwi bojownicy o wolność słowa i demaskowanie korupcji. Wykorzystując swoje hakerskie zdolności, spieszą z ukazywaniem prawdy obywatelom Chicago poprzez nielegalne transmisje w telewizji. Wiele innych bohaterów jest równie kolorowych i nie da się traktować ich obojętnie - albo ich lubimy, albo natychmiast im nie ufamy.
Najistotniejszą cechą Watch Dogs jest jednak otwarty świat. W perspektywie trzeciej osoby kroczymy Aidanem po ulicach pełnych życia. Dookoła ludzie zajmują się swoimi codziennymi sprawami: kioskarz proponuje kupno czasopism, dwie koleżanki plotkują o chłopaku, którego jedna poznała wczoraj, trzech kumpli próbuje sił w amatorskich zawodach raperskich, a gdzieś w bocznej uliczce widzimy studenta, który po zajęciach relaksuje się kopiąc piłkę nożną. Życie Chicago w zostało oddane w interesujący sposób i budzi bardzo przyjemne uczucie. Wystarczy krótki spacer, by zaobserwować, jak na skutek deszczu wszyscy przyspieszają kroku, garbią się, chowają pod dachami albo wyjmują parasole. Pod bankomatami ludzie stoją w kolejce, gdzieś w oddali słychać syrenę policyjną, a obok nas w bocznej alei jakiś chłopak właśnie traci portfel pod groźbą utraty zdrowia.
Całokształt odbioru i autentyczność widzianego świata zaburza niedopracowanie szczegółów i błędy techniczne, co odczuwamy szczególnie po dłuższej chwili. Połowa obywateli powinna stracić prawo jazdy, gdyż czasami model ruchu ulicznego wariuje i widzimy jak ktoś taranuje śmietnik, znaki drogowe, a nawet całe płoty. Karetka tak bardzo pędzi na ratunek, że po drodze taranuje kilka osób. Cywile mijają się bez celu na losowo zaprojektowanych skryptach i wystarczy szturchnąć przytulającą się parę, by ci w szoku rozbiegli się - każdy w innym kierunku, zupełnie jakby się nie znali. Czasami, gdy przez przypadek potrącimy śmietnik czy krzesło, ludzie dookoła mogą nawet paść na kolana bojąc się o swoje życie.
„Z początku opowieść może wydawać się dość przewidywalna i standardowa, ale z każdym kolejnym rozdziałem otwiera nowe, interesujące wątki.”
Niemniej, zwykłe zwiedzanie ulic to jednak dopiero wierzchołek góry lodowej, gdyż prawdziwy potencjał Watch Dogs prezentuje smartfon Aidena. Dzięki urządzeniu główny bohater nie tylko włamuje się do większości urządzeń elektronicznych miasta, ale i podgląda dane o obywatelach, które zbiera ctOS. W każdej chwili możemy wyciągnąć telefon i sprawdzić, czym zajmuje się przechodząca obok kobieta, jaki jest roczny przychód siedzącego nieopodal mężczyzny oraz co brzydkiego ostatnio wyszukiwała w Internecie kobieta, która czyta gazetę na przystanku. Tę niekończącą się zabawę w inwigilację dodatkowo uatrakcyjnia możliwość włamywania się do kont bankowych obywateli, podsłuchiwania rozmów telefonicznych i czytania smsów.
Czasami, dzięki tego typu akcjom, możemy natrafić nawet na informację o prawdopodobnym przestępstwie, który możemy wtedy udaremnić. Szperający wszędzie smartfon potrafi na początku przytłoczyć ilością informacji, czasami też za bardzo losowych. Po włamaniu na telefon kobiety w celu podsłuchania rozmowy, nagle słyszymy dialog między dwoma mężczyznami - w tym miejscu można by nawiązać do tegorocznej Eurowizji, ale to byłby już kawał z brodą.
Liczba pobocznych aktywności jest naprawdę spora. Większość z nich to powtarzalne, z pozoru proste zadania - jak łapanie przestępców, przechwytywanie ukrytych przesyłek, eliminowanie grup gangów w ich kryjówkach i wiele innych. Każdy jest w stanie znaleźć misję, która go najbardziej zainteresuje. Fani gier towarzyskich mogą spędzić czas przy partyjkach hazardowych lub wymagających znajomości przycisków pada zawodach w piciu alkoholu w pubie, zawsze też można pograć w liczne gry rozszerzonej rzeczywistości (augmented reality) za pomocą telefonu.
Te dzielą się na proste zabawy, jak strzelanie do nadlatujących kosmitów albo bieganie po mieście i zbieranie monet, oraz bardziej zaawansowane - na przykład tajemniczy techno-narkotyk, oferujący kompletnie odrealnioną przygodę. Na tym cyfrowym odlocie gracz może pędzić w opancerzonym wozie po apokaliptycznych ulicach i zbierać punkty za mordowanie demonicznych przechodniów, rodem z Carmageddon, lub siać chaos na ulicach miasta pod postacią wielkiego mechanicznego pająka, albo... skakać po ogromnych kwiatach wyrastających na ulicach Chicago. Potężne halucynacje sprawiają, że po zakończeniu zabawy Aiden odzyskuje przytomność w kompletnie losowych miejscach miasta - zupełnie jak Trevor z GTA 5 w trakcie swoich narkotycznych eskapad.
Na tym nie koniec aktywności pobocznych, gdyż możemy jeszcze uczestniczyć w wielu zabawach z udziałem samochodów. Jeśli zaś o model jazdy chodzi, auta prowadzi się w Watch Dogs topornie. Każdy pojazd zachowuje się na drodze nieco sztucznie i nie do końca w taki sposób, jakiego byśmy oczekiwali. Fizyka przypomina najbardziej tę z Saints Row i nie pozwala na pełne wczucie się w prowadzenie. Hamulce w większości aut raz działają poprawnie, a raz kompletnie nie spełniają swojej roli. Model zniszczeń jest oszczędny. Pierwsze dwa uderzenia prawie nie pozostawiają śladu na karoserii. Mimo że maska naszego samochodu jeszcze przed chwilą spotkała się z bagażnikiem stojącej nieopodal taksówki, to samochód prawie nie wygląda na uszkodzony. Nieważne, czym jedziemy - w trakcie pościgu policja i tak będzie w stanie nas dogonić i z uporem maniaka próbować zepchnąć na pobocze. Choć model jazdy wymaga dopracowania, amatorzy wyścigów z pewnością poświęcą dużo czasu na zadania poboczne z udziałem aut.
Aktywności jest zresztą jeszcze więcej, a część z nich dostępna jest po ukończeniu pewnych etapów w grze. Z przyjemnością przychodzi je odkrywać, a miłośnicy wszelkich znajdziek i ukrytych misji będą na pewno zadowoleni.
Przy tym wszystkim, najlepszą, najprzyjemniejszą i najbardziej dopracowaną częścią Watch Dogs są jednak wszelkie misje szpiegowsko-hakerskie i sceny akcji. W wyznaczonych wrogich obszarach, Aiden zniża się do pozycji skradającej i za osłonami ukrywa się przed strażnikami. W takich momentach zaczynamy wykorzystywać pełen potencjał hakerskich zdolności bohatera. Wykorzystujemy kamery do rekonesansu i oznaczania przeciwników, wysadzamy generatory i skrzynki, by wyłączyć prąd bądź też siłą eksplozji zabić uzbrojonych napastników.
Nic tak nie odwraca uwagi strażnika, jak automat z piciem, który samoistnie zaczyna wyrzucać puszki - w tym momencie możemy przekraść się za plecami wroga lub zwyczajnie ogłuszyć go kilkoma szybkimi ciosami pałką. Nasz smartfon włącza również wysięgniki i wózki widłowe, dzięki którym możemy wspiąć się w trudno dostępne miejsca i zaplanować zasadzkę.
Broń i akcesoria bojowe są również dość liczne. Same pistolety przekraczają liczbę palców jednej ręki, a karabiny, strzelby i granatniki to już ciężkie argumenty, które burzą wszelki opór ze strony wrogów. Do tego dochodzą ładunki wybuchowe i pomniejsze urządzenia odwracające uwagę, zagłuszające komunikację między strażnikami, a nawet specyfiki odnawiające pasek akcji, który pozwala na chwilowe spowolnienie czasu, wzorem z Maksa Payne'a. Wykorzystanie tego ostatniego w połączeniu z błyskawicznym hakowaniem urządzeń elektrycznych gwarantuje widowiskowe akcje, które z przyjemnością powtarza się kilkakrotnie.
Czasami jednak otwarta walka i skradanie się nie są najlepszym wyborem i musimy ratować się ucieczką. Szalone rajdy po ulicach Chicago dodatkowo ułatwiamy sobie ponownie wykorzystując dostęp do infrastruktury całej aglomeracji miejskiej. Namieszanie w światłach drogowych, wystawienie blokady na drodze lub też podniesienie mostu skutecznie eliminują ścigające nas samochody. Możemy nawet wyłączyć na chwilę prąd w całym sektorze i próbować zniknąć w ciemnej uliczce, parkując koło innych samochodów i chowając się za deską rozdzielczą. Możliwości jest wiele, przez co praktycznie każda podejmowana przez nas akcja wydaje się filmowo widowiskowa i może sprawić dużo zabawy.
„Najlepszą, najprzyjemniejszą i najbardziej dopracowaną częścią Watch Dogs są jednak wszelkie misje szpiegowsko-hakerskie i sceny akcji.”
Za wszystkie wykonywane aktywności zbieramy punkty, za które później odblokowujemy kolejne umiejętności naszego bohatera. Drzewko rozwoju jest dość duże i obejmuje zdolności hakerskie, zwiększające kontrolę otoczenia, umiejętności bojowe i posługiwanie się bronią, dodatkowe cechy usprawniające jazdę pojazdami w trudnych warunkach oraz możliwość tworzenia urządzeń i ładunków wybuchowych. Dodatkowo mamy też dosłownie kilka zdolności, które odblokowujemy za punkty z trybu multiplayer.
Zabawa dla wielu graczy jest częścią świata przedstawionego. Telefon, podobnie jak w przypadku misji pobocznych, co chwilę proponuje nam akcje z udziałem obcych hakerów, którymi są inni gracze. Możemy wtedy szybko przystąpić do zabawy w trybie wieloosobowym, mając - póki co - do wyboru kilka aktywności. Wśród nich znajdują się pojedynki „jeden na jeden”, gdzie udając przechodnia obserwujemy i szpiegujemy gracza, unikając namierzenia, albo włamujemy się na jego dysk i próbujemy ściągnąć dane, również unikając zdemaskowania i śmierci. Grupowe bitwy polegają na przejmowaniu terytorium i ściąganiu istotnych danych z komputerów przy równoczesnej obronie obszaru przed najazdem wrogich hakerów. W walkach „każdy na każdego” bój toczy się o jak najdłuższe trzymanie urządzenia, które również zawiera istotne dane. Miłośnicy pościgów mogą też sprawdzać swoje umiejętności w szalonych gonitwach po mieście, gdzie wszystkie chwyty są dozwolone i jak najbardziej możemy pozwolić sobie na eliminowanie konkurentów przez hakowanie urządzeń miejskich. Tryb dla wielu graczy wyraźnie jest jeszcze w fazie początkowej i prawdopodobnie będzie z czasem wzbogacany o nowe aktywności i zadania. Póki co jest to dobra zabawa na kilkaście minut, po których wracamy do już i tak przepełnionego opcjonalnymi aktywnościami Chicago.
Watch Dogs ukazało się na wiele platform i decyzja ta musiała się odbić na poszczególnych wersjach gry. Od strony graficznej gra najgorzej prezentuje się na konsolach poprzedniej generacji, ale edycje na PlayStation 4 i Xbox One nie pokazują pełni możliwości tych konsol. Najlepiej pod kątem wizualnym gra prezentuje się oczywiście na porządnych pecetach.
W testowanej wersji PlayStation 4 gra wygląda bardzo nierówno. Chicago w nocy i przy opadach deszczu potrafi zachwycić pięknem i grą świateł, ale już za dnia wygląda trochę nieautentycznie. Cieniowanie budzi wrażenie, że wszystkie otaczające tekstury są rozjaśnione, zupełnie jakby same się świeciły. Niektóre lampy zewnętrzne oraz te w pomieszczeniach nie tylko nie rzucają światła na bohatera, ale też sam Aiden nie rzuca cienia na podłogę, gdy koło nich przechodzi. Niektóre tekstury otoczenia są bardzo niskiej jakości. W sposób szczególniejszy zapamiętałem miernie odwzorowany dym z kominów oraz lustra, które zwyczajnie nie odbijają ani postaci, ani niczego innego. Zaskakujące jest, że gra zaraz obok niedociągnięć graficznych może zaprezentować naprawdę wspaniały efekt imitujący głębie pomieszczeń w budynkach - przebiegając obok możemy na serio uwierzyć, że w biurowcu ktoś faktycznie siedzi i pracuje.
Niedopracowanie szczegółów objawia się w tak prostym fakcie, jak korzystanie z drabiny. Możemy po niej wejść, ale już nie uda nam się po niej zejść - przy każdej próbie Aiden po prostu skoczy w dół. Również w tym momencie brakuje blokady, jaką znamy z Assassin's Creed - jeżeli stoimy na krawędzi dachu, to postać wychyla się delikatnie, patrząc w dół, ale nie zejdzie, dopóki my nie wciśniemy przycisku zezwalającego na zeskok - tutaj jest zupełnie inaczej. Nieważne, jak wysoko byśmy nie stali, jeżeli za bardzo przesuniemy się do przodu, to bez ostrzeżenia spadniemy w przepaść i zabijemy naszego bohatera.
Miasto jest stosunkowo duże i, poza typowym terenem miejskim, znajdziemy też kilka pięknych lokacji na obrzeżach. Malutkie miasteczko portowe, wysepka z latarnią i dzielnice podmiejskie to dodatkowe przestrzenie, które zaangażują naszą uwagę. Kampania fabularna składa się z pięciu rozdziałów, łącznie około 40 misji, na które poświęcimy blisko trzydzieści godzin gry. Ukończenie wszystkich zadań pobocznych i odkrycie każdego sekretu ze spokojem może zająć drugie tyle, co daje całkiem satysfakcjonujący wynik.
Trudno ukryć, że wirtualne Chicago różni się nieco od pierwszych zapowiedzi i prezentacji, ale w ostatecznym rozrachunku Watch Dogs nie jest grą ani słabą, ani też zupełnie inną, niż moglibyśmy się spodziewać. Mimo niedoróbek i drobnych niedociągnięć, to ogromna i ciekawa gra, która na wiele sposobów potrafi skłonić odbiorcę do przeżywania własnych przygód w otwartym świecie.