Skip to main content

Windows Vista to pikuś. Największa wpadka Microsoftu miała miejsce zupełnie gdzie indziej

Urządzenie wytrzymało na rynku niecałe dwa miesiące.

Myśląc o spektakularnych wpadkach Microsoftu najczęściej mamy przed oczami mniej udane odsłony systemu Windows. Dla wielu będzie to niesławna Vista, a starsi czytelnicy mogą jeszcze pamiętać problemy Windowsa Millenium. Jednak największa porażka w historii firmy miała miejsce w zupełnie innym segmencie: telefonów komórkowych.

Nie mówię tu o systemie Windows Phone (który swoją drogą był całkiem dobrze przemyślaną platformą), a o konkretnej linii urządzeń. Jej zaprojektowanie kosztowało rzekomo miliard dolarów, a wytrzymały na rynku... niecałe dwa miesiące.

Przenieśmy się w czasie do roku 2010. Wszelkiej maści portale społecznościowe przeżywają prawdziwy rozkwit - w Polsce niepodzielnie rządzi jeszcze Nasza-klasa, ale w USA ogromnym zainteresowaniem cieszy się Facebook, który zaledwie kilka lat wcześniej umożliwił rejestrację wszystkim zainteresowanym, a nie tylko uczniom zrzeszonych uniwersytetów. Nieźle radzi sobie też powstały w podobnym czasie Twitter.

Microsoft widział, że popularność social media wśród młodych ludzi to żyła złota i trudno im nie przyznać racji. Postanowili zatem stworzyć multimedialny smartfon, dedykowany ludziom w wieku 15-30 lat, który byłby przystępny cenowo i skupiony na komunikacji przez internet. Aby zrealizować projekt, korporacja nabyła firmę Danger Inc., producentów bardzo popularnego telefonu Sidekick. Warto dodać, że jednym z założycieli firmy był późniejszy współtwórca Androida.

Reklama Danger Sidekick (tutaj pod nazwą T-Mobile Sidekick)

Model Sidekick cechował się łatwym w obsłudze i intuicyjnym interfejsem, sklepem z aplikacjami, wsparciem dla popularnych komunikatorów oraz kilkoma sztuczkami, które pozwalały bardzo wygodnie przeglądać internet pomimo ograniczeń ówczesnej technologii. Microsoft nabył zatem doświadczony zespół ze sprawdzoną i popularną technologią, po czym... wszystkie te cechy wyrzucono do kosza.

Większość działu mobilnego Microsoftu pracowała wówczas na pełnych obrotach nad dopracowaniem systemu Windows Phone 7, który był całkowitym odświeżeniem trącącego już myszką Windows Mobile. W takim wypadku na „Project Pink” (jak nazywano wówczas serię telefonów) poświęcono bardzo niewiele uwagi. Ostatecznie urządzenia trafiły do sprzedaży na początku 2010 roku pod nazwami Kin ONE oraz Kin TWO. I jak już wspomniałem, przetrwały zaledwie niecałe dwa miesiące.

Specyfikacja telefonów Kin. Źródło: gsmarena.com

Za porażką urządzeń stały głównie dwa czynniki. Po pierwsze, jak na rzekomo tani telefon dla młodych ludzi, Kin był zaskakująco drogi i dostępny tylko w amerykańskiej sieci Verizon. Model ONE kosztował 50 dolarów (ok. 300 zł z uwzględnieniem inflacji), a to tylko przy podpisaniu dwuletniej umowy na abonament i wykupieniu pakietu internetu o wartości 70 dol. (ok. 400 zł z uwzględnieniem inflacji) miesięcznie. Model TWO kosztował 100 dol. na takich samych warunkach.

Dla porównania, za 200 dolarów w takiej samej ofercie można było dostać iPhone 4, który miażdżył KINa pod względem możliwości (o tym za chwilę). Oznaczało to, że nastolatków, dla których telefon był przeznaczony, po prostu nie było na niego stać, a pracujący młodzi ludzie najpewniej wzięliby lepszego i modnego iPhone’a.

Reklama Microsoft Kin

Drugim problemem był system operacyjny urządzenia. Kin OS nie był platformą smart - brakowało tu sklepu z aplikacjami, a nawet wielu podstawowych funkcji, takich jak kalendarz czy gry. Co więcej, wbudowane w system aplikacje do obsługi popularnych portali społecznościowych również były niezwykle ubogie w możliwości. Nie dało się np. odpowiadać na tweety, a wysyłane wiadomości nie miały opcji załączania zdjęć.

Dodatkowo, do działania telefon musiał być stale podłączony do sieci, gdyż większość operacji odbywała się w chmurze - nawet zdjęcia były od razu przesyłane na wirtualny dysk Kin Studio, a nie przechowywane na ubogiej (4 lub 8 GB) pamięci urządzenia.

Oznaczało to, że Kin nie tylko nie był smartfonem, za jaki uchodził, ale wręcz ustępował funkcjonalnością wielu klasycznym „cegiełkom”. Do tego dochodził zacinający się interfejs i problemy ze służącą do komunikacji z PC aplikacją Zune. Ostatecznie telefony zdjęto ze sprzedaży po niecałych dwóch miesiącach. Na krótko powróciły potem w tzw. wersji „M”, pozbawionej wszystkich elementów społecznościowych i sprzedawane były razem z modelami budżetowymi w najtańszych ofertach abonamentowych.

Zobacz także