Wirtualna rzeczywistość i nagrody Wiedźmina
Przegląd najciekawszych wydarzeń.
Włodarze Sony z pewnością czytają polską edycję Eurogamera. Wystarczyło trochę ponarzekać w zeszłym tygodniu na liczbę gier tworzonych z myślą o PlayStation VR, a na paryskim Games Week zostaliśmy uraczeni kilkoma prezentacjami tytułów wykorzystujących gogle wirtualnej rzeczywistości. Przypadek? Nie sądzę.
Odkładając żarty na bok, niezwykle cieszy zaangażowanie japońskiego giganta w promocję i wsparcie nowego sprzętu. Na PlayStation VR gry tworzą najwięksi developerzy wewnętrzni - między innymi Guerilla Games i Polyphony Digital, będący gwarantem bardzo dobrej rozgrywki.
W przeciwieństwie do „różdżek” Move, które skończyły jako ciekawy gadżet (gdzie im do funkcjonalności Wiilotów!), PS VR ma szansę stać się czymś więcej niż tylko kolejnym akcesorium, które po początkowym zachwycie schowamy do szafy.
Cieszy duże zróżnicowanie tytułów: wyścigi (Gran Turismo Sport), survival (Robinson: The Journey) strzelaniny (RIGS: Mechanized Combat Game), a nawet bijatyki (Tekken 7) i „celowniczki” (Until Dawn: Rush of Blood). Dla tego ostatniego gatunku rzeczywistość wirtualna może oznaczać drugą młodość.
Popularyzacja nośników CD w połowie lat dziewięćdziesiątych pociągnęła za sobą wysyp „filmowych” shooterów na szynach; debiutująca na konsolach VR produkcja w tym stylu ma szansę na powtórzenie tego fenomenu. MadDog McCee III dla PS VR? Czemu nie!
Nie znamy jeszcze ceny gogli VR Sony ani daty premiery sprzętu. Można być jednak pewnym, że debiut urządzenia przyczyni się do zwiększenia sprzedaży PS4, która - nawiasem mówiąc - jest ostatnio wysoka: nabywców znalazło już prawie trzydzieści milionów konsol.
Wynik ten sprawił, że Sony może w końcu odetchnąć z ulgą - po kilku latach kończonych pod kreską, japońska korporacja w końcu zaczęła generować zyski. Czy sytuacja się utrzyma - czas pokaże. W końcu na horyzoncie majaczy premiera nowego sprzętu Nintendo, a i Microsoft dzięki coraz lepszym grom powoli zaczyna nawiązywać walkę z dominującą marką.
Głównym narzędziem do walki z konsolą Sony ma być kompatybilność wsteczna. Debiutująca 12 listopada usługa ma nakłonić graczy posiadających Xboxa 360 do migracji na nową generację. Szef działu marketingu marki Xbox - Aaron Greenberg - przyznał, że to właśnie możliwość powrotu do znanych ze starszego sprzętu gier i premiery takich tytułów ekskluzywnych, jak Halo 5 czy Rise of Tomb Raider przyczynią się do wzrostu sprzedaży XO w okresie świątecznym.
Co ciekawe, pokrywająca się z Fallout 4 data premiery nowych przygód Lary nie stanowi problemu dla Greenbera: „Obie produkcje są świetne i uważamy, że nie są dla siebie bezpośrednią konkurencją”. Oby te słowa okazały się prawdą - nowy Tomb Raider zapowiada się naprawdę solidnie i szkoda by było, gdyby przez nieprzemyślany plan wydawniczy słabo się sprzedał.
Fallout 4 z kolei o sprzedaż martwić się nie musi. Gra w tym tygodniu trafiła do tłoczni, szczęśliwi nabywcy preorderów już czekają na swoje Pip-Boye, zaś marketingowcy umiejętnie podsycają hype, tym razem publikując listę osiągnięć do gry. Na ich podstawie można domyślić się kilku rozwiązań zastosowanych w grze, a także ogólnego zarysu fabuły, która - w odróżnieniu od Fallout 3 - ma pozostawić więcej swobody graczom.
To dobra wiadomość. Liniowa i nie do końca logiczna fabuła głównego wątku była jedną z największych bolączek trzeciej części cyklu. Nic, tylko czekać na premierę, a w trakcie gry popijać rozlewane przez duński browar falloutowe piwo (wersja dla piwoszy) lub produkowaną w Stanach Nuka-Colę Quantum (wersja dla nie-piwoszy) - oczywiście, jeżeli uda nam się takie napoje sprowadzić zza granicy. W Polsce mamy herbatę.
Pewni swojego są także wydawcy nowej odsłony Battlefronta. EA szacuje, że do końca marca rozejdzie się 13 milionów kopii gry. Dosyć ambitny plan - choć biorąc pd uwagę premierę siódmej odsłony Gwiezdnej Sagi i liczbę fanów poprzednich części, założenie to wydaje się osiągalne.
Otwartym pozostaje pytanie, czy grze uda się przy sobie utrzymać tak dużą bazę graczy. Wielu odbiorców uważa, że gra bardzo szybko się nudzi. Czy końcowy produkt zaoferuje zróżnicowanie i grywalność, która sprawi, że do Battlefronta będziemy wracać?
Rozpoczyna się wysyp jesienno-zimowych hitów. Wszyscy, którzy jeszcze nie zaopatrzyli się w konsole nowej generacji mają ku temu świetną okazję - oficjalne ceny PS4 i XO zostały obniżone do 349 euro (konsola Sony) i 1499 zł (konsola Microsoftu). Obniżkę szybko wykorzystały duże sieci handlowe - w ofercie dwóch sklepów pojawiły się świetne oferty zestawów, które rozeszły się niemal na pniu.
Zaskoczeniem z pewnością nie były wyniki corocznego rozdania nagród Golden Joystick Awards. Wiedźmin 3 zgarnął aż pięć statuetek, w tym tę za najlepszą grę roku. Przy tak mocnej konkurencji (chociażby Bloodborne czy Batman: Arkham Knight) to zdecydowanie ogromy sukces polskiej produkcji. Choć do końca 2015 roku czeka nas jeszcze kilka premier, dla wielu z nas gra o losach Geralta pozostanie „tą najlepszą”.
Martwi za to wynik dług oczekiwanego Metal Gear Solid 5, które poza wyróżnieniem od krytyków nie otrzymało żadnej nagrody. Czy jest to wina sporej „hermetyczności” serii (dla osób nieobeznanych fabułą serii rozgrywka i historia może wydawać się zagmatwana i bezsensowna), czy specyficznych rozwiązań, a może w końcu sposobu prezentacji historii? Odpowiedź pozostawiam czytelnikom.
Na koniec słowo do czytających nas dyrektorów Sony - fajnie byłoby przed świętami zobaczyć zapowiedź nowej odsłony God of War i gameplay z remake'u Final Fantasy 7. Nie naciskamy, ale gracze czekają!