Skip to main content

Wojenne kino z wyższej półki. Recenzja filmu „Sisu”

Prawdziwa jatka.

Z pozoru mało istotna fińska produkcja okazała się prawdziwym hitem. „Sisu” jest jednym z najlepiej nakręconych filmów wojennych w ostatnim czasie. Pod wieloma względami przypomina serię o Johnie Wicku.

W ostatnich dniach II wojny światowej emerytowany żołnierz o imieniu Aatami (Jorma Tommila) trafia na żyłę złota podczas operacji wydobywczej w opuszczonej Laponii. Wówczas mężczyzna spotyka niemiecki batalion pancerny, wykorzystujący okrutną taktykę spalonej ziemi, niszcząc wszystko, co znajduje się w zasięgu. Aatami nie godzi się na to i za wszelką cenę próbuje stawić opór.

Sisu - film, recenzja
Naziści są w filmie „Sisu” dość stereotypowi

Przez pewien czas zastanawiałem się nad tytułem filmu. Sisu jest słowem, którego nie można wprost przetłumaczyć na język polski. Oznacza to zespół cech takich jak upór, duma, siła woli. Można śmiało powiedzieć, że te wszystkie słowa dobrze pasują do charakteru naszego głównego bohatera. Co ciekawe, Aatami nie jest całkowicie wybieloną postacią o doskonałych cechach, walczącym za słuszną sprawę. Jego przeszłość jest skomplikowana, niejasna, ale dzięki temu intrygująca i zachęcająca do poznania.

Według mnie najlepiej wyglądają sceny walki z udziałem Aatamiego, ponieważ nasz bohater nie ma wielkiej mocy, którą może zwalczać swoich przeciwników. To co prawda legenda, lecz nadal jest żołnierzem walczącym o przetrwanie i to dzięki silnej woli osiąga sukces. Oczywiście, sceny są niezwykle brutalne, krwawe i przerażające, ale to dodaje produkcji autentyczności. Poza tym kreacja postaci opiera się na pewnym micie wojennym. Aatami nazywany jest „Nieśmiertelnym”, ponieważ takie miano uzyskał w czasie wojny zimowej. Okazuje się także, że jest legendarnym komandosem, który zabił ponad 300 rosyjskich żołnierzy.

Sisu - film, recenzja
Aatami nigdy nie dostaje zadyszki

Aatami bardzo nowatorsko wykorzystuje techniki pozwalające na stawianie oporu w Finlandii. Walczy kilofem, zabija nazistów na różne sposoby, od niezwykle skutecznych (wbijanie noża w głowę) do zadziwiająco pomysłowych (mina lądowa rzucona niczym granat). Pod tym względem film trochę przypomina serię o Johnie Wicku, ale tylko jeśli chodzi o poziom brutalności.

Poza tym wcielający się w rolę Aatamiego Jorma Tommila to zasłużony aktor fińskiego kina. Pod okiem Helandera występował już w filmie „Rare Exports: Opowieść wigilijna”. Jednak ich dotychczasowa współpraca nie doprowadziła do stworzenia takiego filmu jak „Sisu”. Zresztą, jest coś satysfakcjonującego w oglądaniu starego „mściciela”, który radzi sobie z hordą nazistów. Rzecz jasna jest tu trochę przesady, ale to nie przeszkadza w seansie.

Sisu - film, recenzja
Film powstał na bazie legendy i to o hitorię legendarnego żołnierza tutaj chodzi

Tommila pokazał postać będącą w głębokiej traumie, ale także brutalnego i legendarnego żołnierza, który łączy surową fizyczność i emocjonalną powściągliwość. Wiek aktora i bohatera jest też znaczący, ponieważ pokazuje wyczerpanie tej postaci wojennymi zmaganiami – pod pewnymi względami przypominał mi starego dobrego Clinta Eastwooda.

Film ma co prawda kilka mankamentów, ale nie jest ich wiele. Najnudniejszy był według mnie wątek dotyczący więźniarek, które heroicznie walczyły o swoją wolność. Same sceny były – rzecz jasna – przykre i trudno nie żywić wobec tych postaci pewnego współczucia, ale ich obecność pełna była dziwnego patosu, którego (oprócz tego wątku) nie ma za dużo w filmie. Średnio wypadają także naziści, których co prawda pokazano jako aroganckich mężczyzn bez skrupułów, ale na ogół prezentują się dość tekturowo. Kilku z nich poznajemy, na przykład Bruno (Aksel Hennie) i Wolfa (Jack Doolan), ale nie na tyle, aby w jakiś sposób zainteresować się ich losami.

Sisu - film, recenzja
Wątek dotyczący walczących więźniarek mógłby po prostu nie istnieć

To jednak nie szkodzi, ponieważ „Sisu” opiera się na akcji zamkniętej w skromnej fabule, która jest najważniejsza, bo na nią zwracamy naszą uwagę. A scen walki jest tu mnóstwo – oglądając „Sisu” byłem zdumiony, że w tak krókim czasie (film trwa zaledwie półtorej godziny) udało się twórcom pomieścić mnóstwo intensywnych potyczek i jednocześnie osiągnąć dobre tempo.

Jednym z mocniejszych elementów filmu są bez wątpienia pejzaże. „Sisu” został nakręcony w pięknej, fińskiej scenerii (zdjęcia wykonane w Laponii), która dodaje produkcji powagi, specyficznego, ponurego klimatu. Ta surowość, silnie kontrastujące ze sobą barwy w pełni oddają nastrój wojennych zmagań.

Sisu - film, recenzja
Pasuje mi ten wszechobecny brud, który dodaje produkcji autentyczności

Film fińskiego reżysera jest nie tylko rzadkim przykładem na to, że zagraniczne kino wojenne ma się dobrze, ale także że można umiejętnie stosować i pokazywać przemoc w wyważony sposób, gwarantując widzowi wyśmienitą rozrywkę. „Sisu” jest o dziwo jednym z lepszych filmów wojennych, które miałem okazję ostatnio obejrzeć.

To także sygnał, że kierunek kręcenia tego rodzaju produkcji został nieco zmieniony. Twórcy coraz częściej dążą do pokazywania coraz bardziej zaskakujących scen rzezi i masakry dziejących się na froncie, nie wybielając poczynań żołnierzy. Film Jalmari Helandera jest dla mnie wielkim zaskoczeniem, ale za to bardzo pozytywnym. Jeśli szukacie czegoś dobrego na majówkę, to wybierzcie ten film.

Ocena: 7/10

Premiera w Polsce: 28.04.2023 – Gdzie obejrzeć: kino – Długość filmu: 1 godziny 31 minut Rodzaj: wojenny, akcji – Reżyseria: Jalmari Helander – Scenariusz: Jalmari Helander – Występują: Jorma Tommila, Aksel Hennie, Jack Doolan, Mimosa Willamo, Onni Tommila, Tatu Sinisalo, Wilhelm Enckell, Vincent Willestrand, Arttu Kapulainen, Elina Saarela, Ilkka Koivula, Max Ovaska, Joel Hirvonen, Pekka Huotari, Severi Saarinen, Aamu Milonoff, Joonas Brilli, Nicholas Francett, Kevin Francett.

Zobacz także