Skip to main content

Wolfenstein 2: The New Colossus to więcej niż tylko strzelanie

Znaczenie narracji i bohaterów.

Zbliża się premiera Wolfenstein 2: The New Colossus, a twórcy ujawniają coraz więcej szczegółów dotyczących strzelanki. Podczas pokazu w siedzibie Bethesdy przetestowaliśmy solidną porcję gry, a jednym z najciekawszych elementów prezentacji była możliwość uważniejszego przyjrzenia się fabule - w tym także interesującemu spotkaniu, do którego dochodzi w wirtualnym Nowym Orleanie.

Już w pierwszej części studio Machine Games pokazało, że ma w swoim zespole sprawnych scenarzystów i speców od reżyserii. Przerywniki filmowe prowadzone były w ciekawy, dynamiczny sposób, a dzięki dobrze opowiedzianej historii nawet mięśniak prujący do nazistów z dwóch karabinów zyskał nieco charakteru, a nawet stał się sympatyczny.

W The New Colossus idziemy o krok dalej. Do grona znanych z pierwowzoru postaci dołącza Sigrun, córka Irene Engel, dowodzącej wojskami Rzeszy. Pulchna Niemka nie zwracała na siebie zbyt wiele uwagi na wcześniejszych pokazach gry, wiedzieliśmy tylko, że matka traktowała ją dość paskudnie - do momentu, aż dziewczyna miała dość. Przed wizytą w Nowym Orleanie poświęcono jej trochę uwagi, a scenka z udziałem Sigrun była jednym z zabawniejszych momentów demonstracji.

Zobacz na YouTube

Jednym z zastrzeżeń po kontakcie z pierwszym demem było wyraźne rozdzielenie narracji i akcji - kiedy strzelaliśmy, nie liczyło się nic poza walką, a po zakończeniu jatki twórcy serwowali nam co pewien czas długawe przerywniki filmowe, by nadgonić z fabułą. Podczas zwiedzania z bronią Nowego Orleanu widać, że balans ten nieco się zmienia.

Rozmowy przez radio z Anią, ukochaną Blazkowicza, dodają całości nieco rumieńców i sprawiają, że jesteśmy wciągani w historię także poza cutscenkami. Zamiast czytać pamiętnik, bohaterka rozmawia teraz z Williamem wprost, budując poczucie, że nawet w absurdalnej rzeczywistości zbudowanej przez scenarzystów żyją prawdziwi ludzie.

Największym smaczkiem całej demonstracji było spotkanie z dzielnie broniącymi się wewnątrz Nowego Orleanu anarchistami. Wymiana zdań między granym przez Christophera Heyerdahla kaznodzieją a Blazkowiczem została napisana i wyreżyserowana w godny podziwu sposób - to prawdopodobnie jeden z najlepszych przerywników filmowych, jakie miałem okazję oglądać w ostatnich latach.

Piesek ziejący ogniem - niezbyt praktyczny, ale skuteczny w boju

Sporo dowiedzieliśmy się także o strzelankowej części zabawy. Jedną z nowości jest zestaw gadżetów rozszerzających zasób sztuczek Blazkowicza. Podczas pokazu oddano nam do dyspozycji parę z nich, w tym mechaniczne szczudła, w których niczym Inspektor Gadżet możemy sięgać do trudno dostępnych miejsc lub przechodzić nad przeszkodami terenowymi. Pojawiło się także ulepszenie pozwalające przebijać się przez drzwi i ściany oraz tratować przeciwników.

Zobacz: Wolfenstein 2: The New Colossus - Poradnik, Solucja

Dokładne pochodzenie tych przedmiotów nie jest jasne, twórcy zdradzili nam jednak, że nad znalezieniem wszystkich trzeba będzie się napracować - pierwszy gadżet dostaniemy wprawdzie za darmo, jednak inne będziemy odblokowywać podczas pokonywania kolejnych poziomów.

Mieliśmy też okazję lepiej przyjrzeć się arsenałowi i trzeba przyznać, że wygląda on imponująco. Możliwość modyfikacji karabinów i strzelb dodaje do praktycznie każdej spluwy alternatywny tryb ostrzału, a przerobione granaty odczuwalnie poszerzają nasz repertuar sztuczek. Fani strzelającej energią „spawarki”, którą posługiwaliśmy się w pierwszej części, ucieszą się na wieści, że w nowej odsłonie działko jest jeszcze skuteczniejsze, a możliwość zamontowania lunety czyni z niej niesamowicie satysfakcjonujący karabin snajperski.

Twórcy przekonują, że absolutnie najlepszym sposobem grania w The New Colossus jest bieganie z dwoma, najlepiej różnymi karabinami. Jeśli nie odpowiada nam ten styl, powinniśmy poradzić sobie grając nieco bardziej klasycznie - dzięki modyfikacjom i przełączanym trybom ostrzału broń dostosowuje się do naszego stylu gry, a choć liczba dostępnych spluw nie uległa zmianie, to wliczywszy wszelkie możliwe kombinacje uzbrojenia, nasz arsenał jest większy.

Dwa granatniki są lepsze niż jeden

Bardziej różnorodne uzbrojenie jest przydatne, zważywszy, że obok znanych z pierwszej części żołnierzy o różnym stopniu opancerzenia, będziemy teraz walczyć z robotami i Panzerhundami, które w „jedynce” pojawiały się jedynie w quick-time eventach i scenach, gdzie mogliśmy co najwyżej uciekać w popłochu.

Pamięć o tych irytujących fragmentach poprzedniej części zwiększa tylko satysfakcję z mordowania mechanicznych psów, a sekcja, gdzie siedząc na grzbiecie jednej z bestii możemy podpalać i tratować nazistów to przyjemny przerywnik od ciągłego prucia z karabinu.

Wolfenstein 2: The New Colossus wygląda na godnego następcę solidnej produkcji z 2014 roku. Wydaje się, że Machine Games zrezygnowało z paru irytujących rozwiązań i szykuje lepiej przemyślany i bardziej rozbudowany produkt.

Zobacz także