World of Warships - Recenzja
Trafiony, zatopiony.
World of Tanks to jeden z najpopularniejszych sieciowych tytułów na świecie. Taktyka i strategiczne zagrywki są tu niezwykle istotne. World of Warships korzysta z podobnej formuły, ale zmniejsza tempo zabawy - co ważne, zachowując podobne napięcie i emocje towarzyszące potyczkom.
Porzucamy starcia naziemne na rzecz bitew morskich. Dwie drużyny okrętów z okresu II wojny światowej rywalizują ze sobą na wycinku morza lub oceanu, zazwyczaj o kontrolę nad kilkoma punktami. Dostępne tryby przypominają te z innych produkcji Wargamingu.
Udostępniono cztery różne klasy statków różnych nacji, co pozytywnie wpływa na różnorodność zabawy. Mamy jednostki szybkie i zwinne, są też wolniejsze, ale lepiej opancerzone. Jest także kategoria maszyn stworzonych z myślą o dalekosiężnym ostrzale.
Wprowadzono także lotniskowce. To interesujący dodatek, oferują bowiem inną perspektywę podczas gry. Akcję obserwujemy z góry, choć obraz można też przybliżyć, a poza wyznaczaniem kierunku zajmujemy się też sterowaniem grupami samolotów.
W stronę wroga możemy więc wysłać jednostkę bombowców, a zaraz za nimi myśliwce, które - w razie czego - obronią pilotów starających się zrzucić ładunki na oponentów. Ciekawe urozmaicenie, chociaż na dłuższą metę zabawa samymi lotniskowcami staje się trochę nużąca.
Pozostałymi rodzajami okrętów kierujemy obserwując je z kamery umieszczonej za kadłubem. Nie mamy do czynienia ze stuprocentową symulacją, ale trudno też mówić o zupełnie zręcznościowym modelu sterowania - choć w przypadku lżejszych statków może się czasem wydawać, że poruszają się nieco zbyt szybko.
Rozgrywka sprawia frajdę niezależnie od rodzaju jednostki. Okazuje się, że potyczki powolnych okrętów mogą być ekscytujące. Starając się ominąć płynące w naszym kierunku torpedy, czujemy spore emocje nawet po wielu godzinach spędzonych z grą.
Walka to oczywiście sedno World of Warships. Cel jest prosty - trafić przeciwnika i unikać jego pocisków. Niezbędne jest także odpowiednie ustawienie, manewrowanie i wykorzystywanie wysepek, które służą często za naturalne osłony terenowe.
Ważne jest planowanie kolejnych ruchów. Dostrzeżenie i rozpoznanie wrogich statków to również istotny element, ponieważ możemy odpowiednio przygotować się do rywalizacji z konkretnym rodzajem statku. W idealnych warunkach na początku rundy ustalamy pobieżnie strategię z towarzyszami.
Sporo frajdy sprawia rozgrywka najpotężniejszymi niszczycielami. Okręty z ogromnymi działami sieją postrach i spustoszenie na wodnym polu bitwy. Ich obecność wpływa czasem negatywnie na balans meczu, dlatego jednostki z najwyższych tierów nie mogą brać udziału w grach rankingowych.
Najnowsze dzieło z rodziny „World of...” kontynuuje też tradycję znanych z innych gier od Wargamingu mikropłatności. Niestety, nie jest to przykład najlepszego systemu tego typu.
Można grać i bawić się dobrze bez wydawania nawet złotówki, jednak po odblokowaniu statków z kilku pierwszych poziomów odczuwamy, że proces kompletowania niezbędnych do dalszych zakupów sum wirutalnej waluty staje się coraz bardziej mozolny i uciążliwy. Struktura drzewka z kolejnymi statkami jest zaprojektowana w taki sposób, by jasno pokazać: „Zobacz. Zdobędziesz to o wiele szybciej, jeżeli tylko zapłacisz”.
Na szczęście - w przeciwieństwie do World of Tanks - tym razem obyło się bez absurdalnego pomysłu ze złotą amunicją, dzięki której każdy strzał to gwarantowana penetracja pancerza.
Statki od Wargamingu prezentują się nieźle pod względem wizualnym. Choć otoczenie nie robi specjalnego wrażenia, a grze przydałyby się nieco lepsze animacje i model fal, to same okręty robią wielkie wrażenie. Sporo czasu możemy spędzić po prostu podziwiając metalowe olbrzymy.
World of Warships wciąga. Wbrew pozorom, spokojne tempo rozgrywki wcale nie sprawia, że pojawia się nuda. Udane trafienie wrogiego statku z daleka nawet po wielu godzinach sprawia wielką satysfakcję. Szkoda jednak, że system mikrotransakcji nie jest idealny.