Wrażenia z bety Royal Quest
Ładne, choć nudne MMO.
Pod bajkową, cudowną oprawą graficzną Royal Quest skrywa wszystkie elementy współczesnych, darmowych gier MMO. Jednak znajdujący się obecne w fazie testów projekt studia Katauri Interactive - twórców serii King's Bounty - pozbawiony jest innowacyjnych rozwiązań, które mogłyby zachęcić do pozostania w baśniowej krainie trochę dłużej.
Akcja Royal Quest osadzona jest w świecie łączącym elementy klasycznego fantasy i steampunku. Gracz wciela się w rolę absolwenta jednej królewskich akademii, młodego poszukiwacza przygód. Ruszamy przed siebie, by rozwijać umiejętności i poznawać świat Aury, w którym potwory odradzają się szybciej, niż jesteśmy w stanie je zabijać, a bohaterowie zatrudniani są do zbierania dużej liczby identycznych przedmiotów.
Początkowo dostępne są cztery klasy postaci: szermierz, strzelec, złodziej i mag. Po osiągnięciu dwudziestego poziomu doświadczenia, przedstawiciel każdej z profesji może wybrać jedną z dwóch ścieżek specjalizacji. Bohaterowie różnią się nie tylko pod względem umiejętności i stylu walki, ale także wykorzystywanego ekwipunku - nawet najprostsze ulepszenia są zazwyczaj dedykowane dla przedstawicieli konkretnego fachu. Co ciekawe, zupełnie zignorowano przy tym równomierną dystrybucję sprzętu. Bez wizyty w stolicy, zakup broni dla maga jest praktycznie niemożliwy, mimo że po drodze mamy do wypełnienia kilkadziesiąt zadań.
Twórcy nie włożyli zbyt wiele wysiłku w konstruowanie zadań zlecanych przez postaci niezależne. Większość misji polega na zgromadzeniu pewnej ilości surowców lub przedmiotów, które otrzymujemy mordując określony rodzaj potworów. W praktyce oznacza to, że znaczną część gry spędzamy biegając w kółko po niewielkim obszarze, poszerzając listę zagrożonych gatunków.
Pewnym urozmaiceniem są losowo pojawiające się lochy, jednak nie ma sensu odwiedzać ich więcej niż raz - do każdej lokacji przypisano jedne, z góry określone podziemia, a ukryte w nich nagrody nie zachwycają.
System walki jest bardzo dynamiczny, dzięki czemu nawet proste zadanie wybicia setki przeciwników jesteśmy w stanie wypełnić w niecałą godzinę. Tymczasem potyczki sprowadzają się do ciągłego zasypywania przeciwników jedną lub dwiema umiejętnościami - ataki zdobywane na wyższych poziomach nie zawsze są lepsze czy też bardziej użyteczne niż te, które posiadamy niemal od samego początku. Drobne problemy sprawia też korzystanie z technik obszarowych. Zdarza się bowiem, że przy nieodpowiednim ustawieniu kursora, przycisk ataku naciskamy kilka razy.
„Rozgrywka na każdym kroku przypomina o ułatwieniach w postaci mikropłatności.”
Twórcy przygotowali kilka trybów rozgrywki dla wielu graczy. Poza standardową areną i potyczkami drużynowymi, jeśli uda nam się zebrać większą grupę znajomych, możemy wziąć udział w oblężeniach twierdz. Dodatkowo, część podziemi umożliwia swobodną eliminację innych napotkanych graczy i podkradanie ich łupów. Niestety, wchodząc do tego typu lokacji nie otrzymujemy żadnego ostrzeżenia, przez co możemy stać się łatwym celem.
Jednym z kluczowych elementów Royal Quest jest tworzenie i ulepszanie przedmiotów. System rzemiosła jest całkiem rozbudowany i przystępny. Wykonanie nawet najprostszego ekwipunku wymaga jednak olbrzymich zasobów, które zdobywamy polując na potworki. Perspektywa polowania na surowce przez kilkadziesiąt minut, by wyprodukować średniej klasy kapelusz czy spodnie nie jest zbyt zachęcająca.
Nie najlepiej przemyślano także kwestię handlu. Wiele przedmiotów, których z racji ograniczeń klasowych nie jesteśmy w stanie użyć, jest na stałe przypisywanych do konta, co uniemożliwia ich sprzedaż. Dodatkowo gra zmusza do kupowania jednorazowych stoisk handlowych, jeśli nie chcemy spędzić całego dnia na polowaniu na klientów.
Zresztą rozgrywka na każdym kroku przypomina o ułatwieniach w postaci mikropłatności. Kupując za specjalną walutę będziemy mogli nie tylko uzyskać dostęp do wielu ulepszeń i bonusów, ale także nabyć abonament Premium, gwarantujący szybsze zdobywanie doświadczenia, złota i przedmiotów. Gracze inwestujący prawdziwe pieniądze zyskają możliwość teleportacji między lokacjami, wskrzeszania postaci w miejscu śmierci oraz rozbudowy bardzo małego plecaka. W chwili obecnej nie wiadomo jeszcze, ile złotych zapłacimy za poszczególne korzyści, bowiem oficjalne otwarcie sklepu nastąpi dopiero w dniu premiery.
Mimo że Aura zamieszkała jest przez dziesiątki identycznych stworków, łatwo o tym zapomnieć przyglądając się barwnemu, starannie wykonanemu światu gry. Efekty czarów i animacje potworów prezentują się doskonale i łagodzą nieco monotonię rozgrywki. Najsłabszym elementem oprawy graficznej są postacie graczy - dość ograniczone możliwości personalizacji sprawiają, że przedstawiciele danej klasy niezbyt różnią się między sobą.
Royal Quest wzoruje się na klasycznych grach MMO, takich jak Lineage czy Ragnarok Online, gdzie fabuła stanowiła niewiele znaczące tło dla mordowania dziesiątek przeciwników. Jako przedstawiciel, zdawałoby się, wymierającego gatunku zapowiada się całkiem przyzwoicie. Przede wszystkim brakuje powiewu świeżości i ciężko doszukać się tutaj chociaż odrobiny oryginalności.