Skip to main content

Wrażenia z gry Hearthstone: Heroes of Warcraft od Blizzarda

Wirtualne karty mają szansę przekonać do gatunku nawet największych sceptyków.

Jak na tytuł, który wykorzystuje ponad 300 kart, Hearthstone: Heroes of Warcraft to zaskakująco prosta gra. - Nasze podejście jest takie: gry karciane to super sprawa, ale stawiają za dużą barierę dla początkujących. Jeśli możemy obniżyć próg wejściowy, to wielu graczy będzie podekscytowanych - tłumaczy główny projektant gry, Eric Dodds w rozmowie z Eurogamerem.

Zaczynamy od wybrania klasy postaci z plejady bohaterów World of Warcarft - mamy łowcę, maga czy wojownika. Każdy archetyp ma własne umiejętności specjalne i unikatowe jednostki. Cel jest prosty - pokonanie przeciwnika. Jednak na przeszkodzie stoi cała talia kart.

Około połowa kart przypada na poszczególne klasy postaci, reszta to ogólne jednostki. Nie podnosimy poziomu poszczególnych „kartoników”, ale dostępne są złote wersje - dla kolekcjonerów.

W każdej turze otrzymujemy punkty many, które decydują, jakie karty możemy zagrać. W pierwszej turze mamy jeden punkt, lecz już w dziewiątej kolejna pula wynosi dziewięć punktów. Dopiero wtedy możemy wykorzystać najpotężniejsze jednostki, o ile oczywiście dotrwamy od tego momentu. Dostępna pula odświeża się w każdej turze, warto więc wykorzystać wszystkie dostępne zasoby. W dowolnym momencie można zaatakować wrogiego bohatera, lecz to raczej niezbyt polecana taktyka - pozwala przeciwnikowi na zbudowanie sporej armii po własnej stronie stołu.

System jest niebywale prosty do zrozumienia - każda karta ma określoną liczbę punktów mocy i życia, a jej użycie wykorzysta pewną ilość many. Jednak osiągnięcie mistrzostwa w Hearthstone: Heroes of Warcraft to inna sprawa. - Myślałem, że idzie mi dobrze, do czasu, gdy przeciwnik zagrał kilka kart z umiejętnością skupiania uwagi, co oznacza, że musiałem je zaatakować jako pierwsze. Zacząłem atakować te jednostki, a w międzyczasie oponent wprowadził do akcji ciężkie potwory i przemielił mojego biednego łotrzyka - relacjonuje nasz kolega z brytyjskiej redakcji Eurogamera, który miał okazję przetestować grę w akcji.

Wszyscy herosi posiadają własny atak specjalny, więc zawsze jest na co wydać punkty many. Dla przykładu, Łowca potrafi strzelić z łuku wprost w przeciwnika. Te ataki nie są zbyt silne, ale przydają się, gdy nie mamy w ręce nic lepszego do zagrania.

Ilustracje zachowują klimat Blizzarda - połączenie kreskówki i powagi, tradycji z nowoczesnością

Blizzard ułatwia życie początkującym graczom. Własne talie można budować ręcznie, ale na podorędziu jest także sprawny generator, który pomoże w dobraniu kart. I choć przeniesienie rozgrywki w świat wirtualny odbierają nieco smaczku z potyczek „w realu”, to przygotowane efekty wizualne i dźwiękowe sprawnie zapełniają powstałą lukę.

Przejście na system wirtualnych kart ma jednak jedną dużą zaletę - niechciane „kartoniki” możemy rozbić na magiczną esencję, która stanowi rodzaj waluty, za którą kupujemy jednostki i czary, bardziej interesujące. Cyfrowy format pozwala też na wprowadzenie stopera odliczającego czas. Nie jest to jakiś agresywny limit, ale gwarantuje, że potyczki będą szybkie i przyjemne - około 9-10 minut. Oczywiście, limity będzie można dostosować do własnych upodobań podczas zabawy ze znajomymi.

Zapytany o możliwość gry z użytkownikami innych platform sprzętowych, przedstawiciel Blizzarda przyznał, że taka opcja jest rozważana, choć zostanie wprowadzona najpewniej w późniejszym terminie. Na razie twórcy planują premierę edycji PC i na komputery Mac, a później - „najszybciej jak to tylko możliwe” - także na iPada.

Zobacz także