WRC 5 - Recenzja
Być jak Robert Kubica.
Ostatnie odsłony cyklu WRC nie były zbyt udane, a sama licencja FIA nie wystarczyła, by polecać kolejne części z czystym sumieniem. W tym roku z ratunkiem pospieszyło jednak francuskie studio Kylotonn, przejmując cykl od popularnego Milestone - zmiana dewelopera zdecydowanie wyszła serii na dobre.
Polscy odbiorcy z pewnością szybko zwrócą uwagę na obecność w grze zespołu Roberta Kubicy. Wcielając się w naszego uzdolnionego kierowcę zasiądziemy za kierownicą Forda Fiesty RS, weźmiemy też udział w 72. Rajdzie Polski nieopodal Mikołajek. Odcinki te charakteryzują się długimi prostymi i rozległymi polami czerwonych maków.
Oprócz rodzimych terenów odwiedzamy także - między innymi - ośnieżone Monte Carlo, słoneczną Portugalię i Meksyk, asfaltową i wymagającą Francję czy dziką Australię. Miejsc, w których można się ścigać, jest aż trzynaście, po pięć odcinków na każdą lokację, co daje całkiem niezłą liczbę 65 tras o łącznej długości około 350 kilometrów.
Wizualna otoczka, a czasem też rozgrywka, zmienia się zależnie od pory dnia czy warunków atmosferycznych. Opady śniegu i deszczu, a także możliwość ścigania się w nocy, stanowią miłe urozmaicenie wszystkich tras. Szczególnie jazda po zachodzie wirtualnego słońca nabiera zupełnie innego wyrazu.
Możliwości jest więc wiele. Wykorzystujemy je przede wszystkim w trybie kariery, w którym zaczynamy od najniższej klasy JWRC z dość słabymi i przewidywalnymi samochodami, poprzez WRC2, a kończymy w najpoważniejszych rozgrywkach, gdzie zasiądziemy za kierownicą najmocniejszych aut.
Kariera nie zaskakuje niczym szczególnym, jest zrealizowana w klasycznym stylu, ale nie jest to w żaden sposób wadą. Brak udziwnień wprowadzonych do gry na siłę sprawia zdecydowanie dobre wrażenie. Aktywności dostępne w tym trybie to naprawianie pojazdu i konfigurowanie maszyny w rozgrywkach wyższego poziomu.
Jeżeli nie czujemy się na siłach, aby od razu zasiąść do serii mistrzostw, możemy poćwiczyć różne manewry w dostępnej szkole jazdy. Element ten nie robi jednak tak dużego wrażenia jak choćby w Richard Burns Rally. Jest miłym dodatkiem, ale niski poziom trudności sprawia, że nie chcemy do niego wracać.
Zawartość gry nie wyróżnia się więc niczym szczególnym, ale o sile tytułu stanowi właściwy rdzeń każdej samochodówki - model jazdy. Nie trzymając dłużej w niepewności, należy zaznaczyć, że jest on typowo zręcznościowy, nawet po wyłączeniu asyst i uproszczeń, ale sprawia niesamowitą frajdę.
Niezależnie od tego czy używamy do gry klawiatury, pada czy kierownicy, możemy czerpać z jazdy wiele radości, a starszym graczom mogą przypomnieć się czasy nieśmiertelnego Colin McRae Rally 2.0.
WRC 5 traktuje jednak inaczej bliskie spotkania z kamieniami i drzewami. Uderzenie w tego typu obiekt przy dużej prędkości może oznaczać koniec rajdu. W takiej sytuacji, w zależności od poziomu trudności, można wykorzystać cofnięcie do ostatniego punktu kontrolnego.
Twórcy udostępnili kilka trybów sieciowych, które niestety nie cieszą się zbyt dużą popularnością, przynajmniej kilka dni po premierze. Dostępna jest też rozgrywka wieloosobowa offline, w której maksymalnie ośmiu graczy, jeden po drugim, może zmierzyć się przy jednym komputerze lub konsoli.
Wzmocnieniem ogólnie dobrego wizerunku gry jest solidna oprawa. Wizualne sztuczki nie są przesadzone, dzięki czemu otrzymujemy przyjemnie wyglądający produkt. Na pochwałę zasługują efekty świetlne, zwłaszcza promienie słońca przenikające pomiędzy drzewami. Nie można pochwalić za to tekstur podłoża, które są bardzo powtarzalne. Da się jednak do tego przyzwyczaić.
WRC 5 nie jest kamieniem milowym gatunku, ale satysfakcjonującym modelem jazdy i nieźle prezentującymi się trasami idealnie wpasowuje się w zapomniany jakby segment rajdowych gier. Jeżeli twórcy będą podążać obranym torem, przyszłoroczna część może okazać się grą z naprawdę wysokiej półki.