Skip to main content

Wydawca Descenders zarzuca G2A kłamstwo i żąda wycofania z oferty gier niezależnych

Odpowiedź na oświadczenie platformy.

Mike Rose z No More Robots, którego nakładem ukazała się gra Descenders, odpowiedział na wczorajsze oświadczenie G2A, zarzucając platformie kłamstwo. Uruchomił też petycję, w której żąda od serwisu wycofania z oferty produkcji niezależnych.

Firma z Rzeszowa zapewniła deweloperów, że jeśli udowodnią nielegalne pochodzenie sprzedawanych na portalu kluczy do ich tytułów, otrzymają dziesięciokrotność poniesionych strat. Stwierdziła, że wystarczy się jedynie skontaktować, czego podobno nie zrobił Rose.

Przedstawiciel No More Robots przekonuje na Twitterze, że serwis kłamie. Twierdzi, że pisał do platformy (co może ponoć udowodnić), ale korespondencja nie przyniosła efektu. Wyjaśnia też, że problemem jest nie tyle niższa sprzedaż, a spadek wartości danego tytułu.

„Jako branża ciągle walczymy o to, by gracze postrzegali nasze projekty za wartościowe. Jeśli ujrzymy, że Descenders jest gdzieś podejrzanie tanie, nasz mózg od razu zacznie się zastanawiać, czy pozycja warta jest wydania pełnej kwoty” - tłumaczy.

To jednak nie wszystko: rzeszowska firma w komunikacie stwierdziła, że jedynie 8 procent tytułów z oferty G2A to gry niezależne. W związku z tym Rose zażądał od platformy, by wprowadziła zakaz handlu tego typu produkcjami.

Wydawca Descenders twierdzi, że przez G2A gry tracą na wartości w oczach graczy

„Niezależni deweloperzy stanowią większość twórców. Natomiast G2A ciągle im szkodzi, pozwalając na sprzedaż nielegalnie pozyskanych kluczy z niesamowitą łatwością, bez konsekwencji i żadnych zabezpieczeń” - argumentuje przedstawiciel No More Robots.

Rose przekonuje, że skoro jedynie 8 proc. gier dostępnych w serwisie to produkcje niezależne, platforma nie powinna zbyt wiele stracić na wprowadzeniu wspomnianego zakazu. Podkreśla, że podobny ruch uszczęśliwiłby „99 proc.” projektantów.

Udostępniona w serwisie Change.org petycja zapewne nie będzie miała żadnych konsekwencji i jest raczej próbą zwrócenia uwagi na problem. Pod pomysłem podpisało się jednak do tej pory ponad 2,6 tysiąca internautów. Co ciekawe, na akcję odpowiedziało już G2A.

„Powiedzmy, że petycja poskutkuje i przestaniemy sprzedawać gry niezależne. Natura nie lubi próżni. Sprzedawcy przeniosą się na inne platformy (jest ich około 20), a potem na Ebay i w pozostałe miejsca” - napisali przedstawiciele serwisu na Twitterze.

Spór rozpoczął się od apelu wystosowanego przez Rose'a i innych niezależnych deweloperów, którzy przekonywali, że jeżeli gracze chcą kupić ich produkcje na G2A, lepiej, by pobrali pirackie wersje gier.

Źródło: Change.org

Zobacz także