Skip to main content

XCOM 2: War of the Chosen - Recenzja

Wojna ciągle się zmienia.

Eurogamer.pl - Rekomendacja odznaka
Dodatek do XCOM 2 ulepsza niemal wszystkie ważne systemy gry, choć największa nowość - tytułowi Wybrańcy - nieco rozczarowuje.

Firaxis postanowiło podejść do drugiej odsłony XCOM niemal tak samo, jak do pierwszej - ponad rok po premierze udostępniono dodatek, znacząco rozszerzający i rozbudowujący rozgrywkę. Skala zmian w War of the Chosen jest naprawdę imponująca i wychodzi kampanii na dobre. Tymczasem główny element - trójka kosmicznych Wybrańców - nie wypada tak dobrze, jak obiecywano.

Już od pierwszej misji czujemy, że - choć wiele rzeczy zostało takich samych - sporo się też zmieniło. Z wstępu do kampanii dowiadujemy się teraz, jak odnaleziono postać gracza, a niedługo po rozpoczęciu przygody, poznajemy trzy zwalczające obcych, niechętne sobie nawzajem frakcje. Na poziomie mechanicznym z pozoru zmieniło się niewiele, przynajmniej na początku.

Po drugiej stronie barykady pojawiają się nowe jednostki oraz trójka bossów, z którymi będziemy się zmagać przez całą kampanię - Wybranych. Ci inteligentni, unikalni kosmici mają tylko jeden cel - zniszczyć Mściciela, statek-bazę XCOM. W tym celu będą próbowali porywać naszych żołnierzy i sabotować prowadzone działania, pojawiając się podczas części misji.

Wybrańcy mają stanowić nemesis gracza (Firaxis przyznaje, że inspirowało się słynną mechaniką ze Śródziemie: Cień Mordoru), aktywnie komentując nasze działania, kpiąc i dogryzając. W praktyce są bardziej uciążliwymi muchami, od których musimy się opędzać -dopóki nie odnajdziemy tajnych kryjówek, jedynych miejsc, gdzie można ich wyeliminować raz na zawsze.

Scorpion?

Pomimo obiecującego rysu fabularnego, historia dodana do kampanii z podstawowej wersji gry nie zwala z nóg. Wybrańcy są interesującym dodatkiem pod kątem mechaniki, jednak ich drwiny i uwagi często wydają się zbyt ogólnikowe i ledwie pasują do sytuacji.

Skłócone ze sobą frakcje także pokazują pazury jedynie na początku opowieści, by potem, bez żadnych problemów czy konfliktów, wspierać XCOM. W scenariuszu nie znaleziono nawet miejsca, by porządnie przedstawić trzecie stronnictwo - podczas gdy Żniwiarzy i Renegatów spotykamy w specjalnej misji, twórcy uznali, że kontakt z trzecią lepiej będzie nawiązać czysto mechanicznie.

Na pocieszenie dostajemy jednak inny, zabawny element, który pozwala dopowiadać sobie nieco historii - fotobudkę. Po każdej misji, awansie czy nawiązaniu przyjaźni żołnierze pozują do zdjęć, a prosty edytor pozwala ich swobodnie ustawiać, dodawać tła czy podpisy. Oglądanie tych obrazków na ścianach podczas niektórych misji dodaje światu nieco życia.

Mechaniczna strona War of the Chosen to ponad setka usprawnień: od drobiazgów, poprawiających przejrzystość interfejsu i wyświetlanych informacji, po duże zmiany w rozbudowie Mściciela i rzeczy, które możemy robić z jego pokładu. Jedną z kluczowych są tajne operacje. Przydzielamy tu dwóch lub trzech żołnierzy, którzy w jakimś zakątku świata wykonują niewymagającą dalszej uwagi misję.

I tak nie trafi

Zakres tych działań jest naprawdę duży - od tropienia Wybrańców, po pozyskiwanie zasobów czy odkrywanie nowych technologii. Choć najbardziej wymagające zadania wymagają wysłania weteranów, przez większość czasu opcja ta służy głównie do podnoszenia poziomu żołnierzy, którzy nie uczestniczyli jeszcze w działaniach bojowych.

Jest to także jeden z dwóch sposobów budowania więzi między naszymi podkomendnymi. Zaprzyjaźniając się, żołnierze zyskują umiejętności pozwalające wspierać się nawzajem czy nawet podnosić skuteczność w walce. Ta prosta mechanika otwiera masę nowych możliwości taktycznych, a dbanie o to, by przyjaźnie kwitły, dosłownie zbliża nas do prowadzonych podczas walk postaci.

Żołnierze zmienili się też na kilka innych sposobów. Dzięki zdobywanym za flankowanie, strzelanie z wysokości i ogólny rozwój postaci punktom, piechurzy mogą teraz wykupywać dodatkowe umiejętności spoza swojej klasy. Tempo przyrostu tych punktów oraz to, jakie sztuczki otrzymamy do dyspozycji, zmienia się od operatora do operatora. Specjalna, współdzielona pula pozwala jednak na rozwinięcie nawet żołnierzy o nieco mniejszym potencjale.

Najważniejszym elementem jest natomiast siła woli, która nie jest już jedną, stałą liczbą, jak w podstawce, a wymagającym uwagi surowcem. Każde starcie z kosmitami obniża poziom wypoczęcia żołnierzy, a czas potrzebny na regenerację jest na tyle znaczący, że nie możemy cały czas polegać na tym samym oddziale. Wysyłanie zestresowanych operatorów do boju zwiększa szansę, że spanikują w kluczowym momencie czy nawet wpadną w szał, strzelając do kogo popadnie.

Zobacz na YouTube

Nadwyrężanie zasobów psychicznych może zaowocować zaburzeniami u naszych żołnierzy. Lęki przed typami obcych czy konkretnymi sytuacjami, z których moim ulubionym jest strach przed paniką innych żołnierzy, dodają dodatkowego smaczku. Niestety, nie są przypisywane w oparciu o wydarzenia z misji. Terapia pozwalająca na ich usunięcie wymaga czasu, przez co nie zawsze możemy sobie na nią pozwolić.

Ciągła rotacja postaci wytrąca nas nieco ze strefy komfortu i dodatkowo zachęca do dostosowywania taktyki do sytuacji, w jakiej znajdą się żołnierze. Pomagają w tym czempioni - specjalni żołnierze oddawani w nasze ręce przez frakcje. Choć na pierwszy rzut oka strzelec wyborowy Żniwiarzy czy walcząca wręcz Templariuszka, są podobni do istniejących już klas, wymagają jednak przemyślenia niektórych strategii.

Wpływ tych jednostek na pole bitwy jest naprawdę znaczący, przynajmniej w początkowych miesiącach kampanii. Wraz z rozwojem technologii różnice między nowymi specjalistami a dotychczasowymi żołnierzami zaczynają się nieco zacierać, gdyż ulepszenia ich broni wymagają osobnych badań - zdolność wyciągania wrogów zza zasłon przy pomocy wystrzeliwanej kotwiczki czy snajper potrafiący podbiec niezauważony do celu misji i podrzucić przy nim ładunki wybuchowe, są cenni na każdym etapie gry.

Poza żołnierzami, stronnictwa oferują także specjalne karty z bonusami, choć to, z ilu będziemy w stanie skorzystać, zmienia się w oparciu o ich lojalność. Premie tego typu są nie do przecenienia - jedna z kart Żniwiarzy, którą możemy aktywować na początku miesiąca, pozwala przykładowo zabić każdego z nowych zombie, Zagubionych, jednym trafieniem. W sytuacji, gdzie eliminacja takiego przeciwnika daje nam kolejną akcję, pomoc Żniwiarzy znacząco zmienia przebieg walk.

Nauka nie sprowadza się już tylko do wybierania co parę dni nowej technologii z listy. Co jakiś czas pojawiają się dostępne przez chwilę badania, ulepszające konkretne uzbrojenie. Do tego po każdym odkryciu mamy szansę na przełom(który znacząco przyśpieszy wynajdywanie technologii, jeśli zostanie wykorzystany natychmiast) oraz inspirację, oferującą podobny, lecz bardziej „cierpliwy” efekt.

Symaptyczna pani

Dużo zmieniło się w kwestii misji. Nie wszystkie mają zegar odliczający tury, jednak nadal przebiegając przez miasta pełne Zagubionych, wciąż musimy się spieszyć. Przyjdzie nam zakradać się do pilnie strzeżonych placówek i odbijać więźniów bez oddania strzału, polować na wrogich dowódców czy ewakuować się po nieudanych specjalnych operacjach.

Dzięki Raportom Sytuacyjnym - modyfikatorom, które zmieniają nieco parametry zadań- nawet znane już misje mogą wyglądać inaczej. Czasem zyskamy zdolność ukrycia się w środku działań wojennych, innym razem obok ADVENT-u przyjdzie nam walczyć także z Zagubionymi. Jest ciekawie i różnorodnie, a szanse, że podczas kampanii zagramy dwie niemal identyczne misje drastycznie spadły. Cieszy też obecność uzbrojonych rebeliantów podczas części najazdów, wreszcie bowiem możemy poczuć, że odzywający się co pewien czas sojusznicy także walczą z obcymi.

Jedyną przykrą niespodzianką jest sposób, w jaki potraktowano wcześniejsze fabularne, płatne DLC. Przed rozpoczęciem rozgrywki gra musi „dostosować” tę zawartość do nowej kampanii, co w praktyce oznacza rezygnację z opowiadanych tam historii - nawet, jeśli nie były one największym osiągnięciem scenarzystów, ograniczenie dodatków w ten sposób pozostawia pewien niesmak.

War of the Chosen poprawia XCOM 2 tak, jak Enemy Within poprawiło część pierwszą. Robi to jednak znacznie lepiej. Być może Wybrańcy nie są tak niesamowici, jak obiecywali twórcy, lecz nowa zawartość zachęca do ponownego rozegrania jednej czy dwóch kampanii. Otwartym pozostaje pytanie, czym jeszcze mogą nas zaskoczyć twórcy w kolejnej, trzeciej odsłonie XCOM.

Zobacz także