XCOM: Chimera Squad - Recenzja: interesujący eksperyment
Kosmiczny SWAT.
XCOM: Chimera Squad to młodszy kuzyn drugiej odsłony serii od studia Firaxis. Mniejsza skala, większa przystępność, nieco mniej stresu i możliwości niż w pełnoprawnych częściach cyklu - ale też imponująco niska cena i kilka ciekawych rozwiązań. To naprawdę niezłe połączenie.
Akcja toczy się na terenie Miasta 31, pięć lat po zwycięstwie Ziemian w wielkiej wojnie. Ludzie i kosmici starają się koegzystować na jednej planecie, czego doskonałym przykładem jest nasz tytułowy oddział, w skład którego wchodzą też obcy.
Wszyscy bohaterowie mają zupełnie inny zestaw umiejętności, a więc w praktyce każda postać to inna klasa. Zefir jest zwinną mistrzyniną walki wręcz, Sklejka ma groźnego, ofensywnego drona, a Rant może opanować umysł wroga i kazać mu zaatakować swoich sojuszników. Na brak różnorodności jednostek nie można więc narzekać.
Zaczynamy z garstką postaci, a z czasem dołączają do nas kolejne. W miarę postępów ulepszamy oczywiście żołnierzy, odblokowując nowe talenty z dosyć skromnych drzewek umiejętności. Trudno tu raczej rozwijać bohaterów na różne sposoby, ale z drugiej strony każdy od początku jest właściwie specjalistą w jakiejś dziedzinie.
Między kolejnymi bitwami czuwamy nad mapą miasta i wysyłamy ludzi tam, gdzie dzieje się coś niepokojącego. Musimy dbać, by negatywne nastroje w poszczególnych dzielnicach nie wzrastały zbyt mocno - wykorzystujemy w tym celu walutę informacji, by aktywować zespoły terenowe, które pomagają utrzymywać względny spokój. W bazie szkolimy też jednostki, leczymy rany i opracowujemy nowe wyposażenie.
Chimera przypomina w dużym stopniu policyjny oddział w stylu amerykańskich sił SWAT. Każdą potyczkę zaczynamy od efektownego szturmu. Przydzielamy postacie do różnych punktów wejścia (choć czasem jest tylko jedno), z którymi wiążą się bonusy lub negatywne efekty. Możemy na przykład zobaczyć, że wpadnięcie do pomieszczenia przez okno wiąże się z karą zablokowania broni palnej. To jednak szansa zastosowania innej taktyki i przydzielenia do tego wejścia postaci walczącej wręcz.
Jeśli chodzi o samą walkę, to fani XCOM 2 od razu poczują się jak w domu. Nie obyło się jednak bez zmian. Przede wszystkim, jeśli mamy już wprawę, to Chimera Squad jest nieco łatwiejsza. Od początku widzimy kolejność wykonywania akcji. Wiedza na temat tego, kiedy który wróg będzie atakował, potrafi naprawdę bardzo pomóc - tym bardziej że raz na każde starcie możemy przesunąć jednego z kompanów w kolejce akcji, by wykonał swój ruch od razu.
Nie musimy też przejmować się negatywnymi konsekwencjami porażki. Owszem, postacie mogą zginąć albo możemy nie wykonać celu misji, ale pozostaje nam wtedy po prostu restart. Nie trzeba kontynuować kampanii ze świadomością efektów przegranej bitwy, co może niektórych rozczarować. Jednak z drugiej strony, dobrze czasem zagrać w nieco mniej stresującą niż zwykle startegię taktyczną - i nowy XCOM spełnia właśnie taką rolę.
Mniejsza skala gry wpłynęła też na rozmiar map, które czasem są klaustrofobicznie wręcz małe. Okazjonalnie walczymy na jakimś podwórzu czy patio, ale najczęściej wymieniamy strzały w pomieszczeniach. Osłon jest więc sporo, ale jednocześnie nie ma też dużego wyboru jeśli chodzi o drogę do celu. Charakter starć jest więc bardziej liniowy. Szkoda, że nie pomyślano o nieco większych mapach - miasta mają przecież chociażby parki czy inne otwarte tereny.
Fabuła stawia przed nami problem trzech frakcji, które sieją zamęt w mieście i stanowią zagrożenie dla mieszkańców. Po kolei zajmujemy się odkrywaniem sekretów złoczyńców, doprowadzając po paru godzinach do ich wyeliminowania poprzez wykonywanie kolejnych misji. Ukończenie całej kampanii zajmuje około 20 godzin, co jest naprawdę dobrym wynikiem.
Sama historia nie jest jednak zbyt wciągająca, a odnosi się wrażenie, że powinna być lepiej przedstawiona i zrealizowana. Wprowadzenie bohaterów z konkretnymi osobowościami i liniami dialogowymi nie jest tutaj podbudowane ciekawą opowieścią, a same charaktery naszych postaci też nie są zbyt atrakcyjne.
Momentami w oczy rzuca się fakt, że silnik wykorzystywany przez twórców od lat jest już nieco archaiczny. Jednostki potrafią mieć kilkusekundowe opóźnienie zanim wykonają ruch, kończyny przenikają przez ściany, obszar eksplozji granatów jest zakreślany nieprecyzyjnie, często zdarza się też, że pociski lecą w inną stronę, niż sugeruje wycelowana broń podczas zbliżenia na akcję. Poziom ogólnej oprawy graficznej jest jednak wysoki, a efekty mocy psionicznych czy wybuchy są odpowiednio efektowne.
Mimo paru wad, cały czas działa tutaj syndrom „jeszcze jednej tury”. Rozgrywka jest nieco inna, ale pozostaje wciągająca. Trafienie wroga w niesprzyjających okolicznościach czy też mało prawdopodobny unik nadal sprawiają sporą satysfakcję. Nadal mocno trzymamy kciuki, by los był dla nas łaskawy, a 60 procent szans na zadanie obrażeń okazało się wystarczające. Cieszy też różnorodność wrogów - ludzi, robotów, kosmitów. Zabawa jest po prostu przyjemna.
Chimera Squad to nie jest XCOM 3 i nie spełnia tej samej roli, dlatego może nie zadowolić w pełni wiernych fanów cyklu. Trudno jednak nie polecić tej produkcji miłośnikom taktycznej rozgrywki. Jasne, pewne elementy można było zaimplementować nieco lepiej, ale przy takiej cenie i tak śmiało można ten tytuł polecić.
Plusy: | Minusy: |
|
|
Platforma: PC - Premiera: 24 kwietnia 2020 - Wersja językowa: polska (napisy) - Rodzaj: taktyczna, turowa - Dystrybucja: cyfrowa - Cena: 45 zł do 1 maja (później: 90 zł) - Producent: Firaxis - Wydawca PL: Cenega