Yo-Kai Watch - Recenzja
Złap je wszystkie.
Słowa, które widzicie pod tytułem tej recenzji nie są dobrane przypadkowo - Yo-Kai Watch to produkt pod wieloma względami przypominający popularne produkcje z Pokemonami. Na szczęście nie jest to „tania podróbka”, a porządna gra.
Tak jak w przypadku flagowej serii z konsol przenośnych Nintendo, zabawa polega na zwiedzaniu dostępnego świata i odnajdywaniu kolejnych fantastycznych stworków, które dodajemy do swojej kolekcji.
Istoty Yo-Kai są jednak specyficzne, bo zobaczyć może je tylko posiadacz specjalnego zegarka. Co więcej, potworki te często wpływają swoją obecnością na zachowania i emocje ludzi. Ktoś się kłóci? Jest duża szansa, że w pokoju przebywa z nimi Yo-Kai o wrednym charakterze.
Z takimi właśnie problemami wywoływanymi przez stworki związana jest skromna fabuła. Bohater pomaga mieszkańcom swojego miasta, podczas przygody zdobywając coraz więcej magicznych przyjaciół.
Dużo czasu spędzamy na walce, która początkowo budzi raczej mieszane odczucia. Wydaje się zbyt zautomatyzowana, nie wydajemy bowiem bezpośrednich poleceń ataku - nasze Yo-Kai uderzają przeciwników same. Kiedy jednak wystawiamy do boju kilka potworków jednocześnie, orientujemy się, że wcale nie mamy do czynienia z nudnym „samograjem”.
Podczas toczącej się potyczki musimy pilnować stanu zdrowia naszych podopiecznych, nakierowujemy ich też na wybrany cel, wzmacniamy odpowiednimi przedmiotami. Aktywujemy także potężny atak specjalny, wykonując jakąś akcję na ekranie dotykowym - na przykład rysując prosty wzór.
Czujemy się trochę jak w prostej strategii. Nie ma tu podziału na tury, nie mamy więc czasu, by spokojnie zastanawiać się nad ruchami. Musimy szybko reagować i przeciwdziałać zagrożeniom dla własnych Yo-Kai, utrudniając zadanie wrogim jednostkom.
Maksymalnie w bitwie bierze udział szóstka naszych towarzyszy, a zarządzanie taką grupką to całkiem duże wyzwanie. Wciąż jednak nie można powiedzieć, że poziom trudności jest szczególnie wysoki. Na pewno nie jest jednak dziecinnie łatwo, a dosyć bajkowa oprawa wizualna może stwarzać mylne wrażenie, że mamy do czynienia z grą skierowaną tylko do najmłodszych.
W Yo-Kai Watch nie zwiedzamy całej krainy czy regionu, a jedynie miasto i jego okolice. Teren działań jest jednak wystarczająco rozległy. Sporo tu sekretów, miejsc do zwiedzenia i stworków do poznania.
Choć oprawa, pomysł na świat i walka są przyjemne, to jednak nieco rozczarowują dostępne zadania, które w dużej mierze polegają na wykonywaniu podobnych czynności wiele razy. Tylko mniejsza część misji pobocznych ma w miarę ciekawe podłoże fabularne.
Yo-Kai Watch to mniej wymagająca alternatywa dla Pokemonów, która może przypaść do gustu graczom mającym już dosyć niezmieniającej się szczególnie formuły serii o kieszonkowych stworkach. Nie odnajdą oni tu jednak szczególnej głębi systemów rozgrywki, ale może o to właśnie chodzi - o kilkanaście godzin przyjemnej, niezobowiązującej przygody w miłej oprawie.