Skip to main content

Zabrałem Nintendo 2DS na wakacje. Takich konsol już się nie robi

Miniaturowa rozrywka.

Korzystając z ostatnich chwil sprzyjającej pogody, wybraliśmy się z moją narzeczoną na tygodniowy urlop. Przy takich okazjach często pakuję do plecaka rzeczy, które urozmaicą mi czas podczas opalania na plaży. Postanowiłem zabrać ze sobą jeden z posiadanych handheldów. Wybór okazał się nie być tak oczywisty jak to się początkowo wydawało.

Mój pierwszy faworyt, czyli Steam Deck, cały atut swojej przenośności stracił parę chwil po spakowaniu. Sprzęt Valve waży niecałe 700 gram i choć świetnie wpasowuje się w rozgrywkę na kanapie lub podczas dłuższych przejazdów, to wędrówki z taką cegłą na plecach nie mogą należeć do zbyt przyjemnych. Po dłuższej chwili wewnętrznych rozterek mój wzrok padł na szufladę, w której od dłuższego czasu zalegał leciwy już poprzednik Switcha, czyli New Nintendo 2DS.

Przygody Linka na małym ekranie zachwycają baśniowym klimatem

Pierwsze co mnie zaskoczyło to fakt, że bateria mimo upływu czasu wciąż była naładowana. Najlepsze nadeszło jednak później. Wybór przenośnej konsolki Nintendo okazał się być strzałem w dziesiątkę. Bogata biblioteka gier w połączeniu z unikalnym doświadczeniem podwójnego ekranu oraz obsługi z użyciem rysika przypomniały mi, czemu w okresie swojej świetności sprzęt ten osiągnął sukces. Choć oprawa graficzna znacząco odstaje od obecnych standardów, grywalność nadrabia wszelkie braki.

Wygrzewanie na leżaku wzbogaciłem nadrabiając przygody Linka z The Legend of Zelda: Ocarina of Time 3D. W razie potrzeby nie było problemu, by zamknąć klapkę, schować urządzenia do plecaka, chodzić pół dnia, a następnie w wolnej chwili wrócić do zabawy z miejsca, w którym się skończyło. Choć żywotność baterii okazała się być mniej rewelacyjna niż mogło się początkowo wydawać, nie miałem przypadku, by konsola rozładowała się przed powrotem do hotelu.

Jeżeli biblioteka gier dla 2DS/3DS to za mało, można skorzystać z dobrodziejstw poprzednika konsoli dzięki wstecznej kompatybilności z Nintendo DS. Nie mówimy tu wyłącznie o możliwości cyfrowego pobrania starszych produkcji, gniazdo kartridży pasuje także do starszych tytułów.

Kieszonkowe Mario Party świetnie wykorzystuje dotykowy ekran z rysikiem oraz wbudowany mikrofon

Dzięki tej możliwości zaangażowałem do gry swoją narzeczoną uzbrojoną w NDS-a uruchamiając Mario Party DS i korzystając z opcji Download Play. Funkcja ta pozwoliła na uruchomienie tytułu na dwóch konsolach przy posiadanym jednym egzemplarzu gry. Brak abonamentów, brak gigabajtów pobieranych danych. Dwa kliknięcia i lokalny multiplayer gotowy.

Tydzień spędzony z konsolą Nintendo pokazał mi, że takich handheldów w dzisiejszych czasach już się nie robi. Choć mamy urządzenia takie jak Switch czy Steam Deck, brakuje im „kieszonkowości”, która charakteryzowała 2DS/3DS czy też PSP od Sony. Nieliczne konsole przenośne, jakie posiadamy obecnie na rynku, starają się zaoferować doświadczenie jak najbliższe stacjonarnym odpowiednikom. Wielkie ekrany i szczegółowa grafika skutecznie wyparły takie atuty jak kompaktowe wymiary czy długi czas na baterii.

Urlop z konsolą na plaży. 10/10

Przy okazji premiery PS Vita mówiło się, że przenośne granie zostanie zagarnięte przez wszechobecne smartfony. Choć możemy znaleźć w sklepach Google oraz Apple wiele ciekawych produkcji, nie jestem przekonany do koncepcji drenowania baterii w urządzeniu, które poza graniem pełni funkcje GPS-a, komunikatora oraz wyszukiwarki informacji. Granie wolę pozostawić urządzeniom do tego dedykowanym. Szkoda jednak, że przez lata ten segment rynku tak mocno zubożał.

Nintendo 2DS po latach przypomniał mi, jak świetnym doświadczeniem było granie przenośne w ubiegłych latach. Handheldy w tamtym okresie stawiały na unikalną rozgrywkę możliwą do zabrania w kieszeń. Sporo gier nie stanowiło portów ze stacjonarnych konsol, a były odrębnymi bytami z mechanikami wykorzystującymi możliwości konsoli. Choć wiele wymienionych zalet przejęły posiadane przez nas smartfony, w obecnych czasach dobrnięcie do końca paska baterii przed południem może stanowić wyjątkowo przykre doświadczenie.

Zobacz także