Zagadka „samobójczych fotografów” z San Andreas rozwiązana. Twórca wyjaśnia, skąd wzięło się zachowanie NPC
Wspomina też o samochodach z duchami oraz Wielkiej Stopie.
Obbe Vermeij to były dyrektor techniczny w studiu Rockstar, który chętnie dzieli się ciekawostkami z GTA: San Andreas i objaśnia graczom kultowe błędy czy easter eggi. Oprócz ujawnienia, czemu samoloty spadają w grze z nieba, wyjaśnił też ostatnio zagadkę „samobójczego fotografa” oraz kilka innych.
Jeśli nie mieliście okazji spotkać samobójczego fotografa w grze, to być może kojarzycie go z kompilacji obejmujących „straszne rzeczy w San Andreas”. Zdarza się, że NPC robi zdjęcie okolicy, po czym chowa aparat i... spokojnie wchodzi do wody. Gracze od lat doszukiwali się znaczenia takiego zachowania i dorabiali do niego różne mroczne historie, ale - jak zwykle w takich przypadkach bywa - wytłumaczenie jest prostsze i wynika z niedopatrzenia studia Rockstar.
Okazuje się, że deweloperzy San Andreas umieścili na mapie gry liczne „przyciągacze” dla NPC, czyli obiekty, które miały przyciągać uwagę postaci, gdy ta skończy oskryptowaną czynność. Vermeij tłumaczy, że „samobójczy fotograf” tonie prawdopodobnie właśnie dlatego, że najbliższy przyciągacz wypada po drugiej stronie wody.
Jedną z miejskich legend obiegających społeczność fanów San Andreas jest też ta o samochodach widmo, które poruszają się mimo braku kierowcy w pojeździe. W tym przypadku Vermeij także był zmuszony zniszczyć wszystkie teorie o duchach:
„Mieliśmy generatory samochodów, które projektanci poziomów mogli umieszczać na mapie. Mój kod próbował stworzyć samochody w tych miejscach. Wygląda na to, że niektóre z nich umieszczono na zboczach, które były tak strome, że hamulce nie zdołały utrzymać samochodów w miejscu. Może projektanci poziomów tego nie zauważyli, a może wszystko działało poprawnie, ale coś zmieniło się w kodzie samochodów, powodując ten problem” - napisał programista.
Mamy też złą wiadomość dla fanów - i poszukiwaczy - Wielkiej Stopy w San Andreas. Zapytany o Big Foota deweloper stwierdził, że istnieje on tylko w realnym świecie, ale nie w kultowej odsłonie Grand Theft Auto. Legenda o tym stworzeniu jest jednak tak silna, że zapewne nie powstrzyma to miłośników zjawisk paranormalnych przed dalszym przeczesywaniem mapy gry.