Skip to main content

Zaginięcie Ethana Cartera - Recenzja

Detektyw na tropie.

Zaginięcie Ethana Cartera zachwyca piękną oprawą artystyczną i przyciąga interesującą postacią niezwykłego detektywa. Rozczarowuje natomiast zaledwie poprawny scenariusz, który ma kilka mocnych akcentów, ale nie brakuje w nim sztampy.

Red Creek Valley - amerykańska dolina - staje się miejscem dziwnych zdarzeń. W niewytłumaczalnych okolicznościach znikają mieszkańcy osady, a niektórzy zostali brutalnie zamordowani. Jako Paul Prospero, detektyw obdarzony paranormalnymi zdolnościami, wkraczamy do akcji, by rozwikłać zagadkę zaginięcia chłopca - Ethana Cartera.

Gra od pierwszych chwil rzuca na głęboką wodę. Nie mamy do czynienia z nużącymi samouczkami, w których poznawalibyśmy mechanikę. Niczym w klasycznych tytułach z widokiem z pierwszej osoby, metodą prób i błędów sami sprawdzamy, w co warto kliknąć i gdzie pójść, by posunąć bieg historii.

Zobacz na YouTube

Nie jesteśmy prowadzeni za rękę, nie ma klasycznego interfejsu i inwentarza, co zaskakująco pozytywnie wpływa na odczucia płynące z zabawy. Za to dostajemy otwarty świat i to od nas zależy, w jakiej kolejności oraz w jakim tempie rozwiążemy zagadkę kilku morderstw, co przybliży nas do Ethana. Red Creek Valley stoi przed nami otworem, choć udostępniony obszar gry nie jest szczególnie rozległy.

Dojrzałe podejście do odbiorcy to bezsprzecznie zaleta produkcji polskiego studia The Astronauts. Jesteśmy nagradzani za cierpliwość, wnikliwą eksplorację oraz pomysłowość. Nie jest to tytuł do ukończenia w pośpiechu, bo i typowej akcji nie znajdziemy tutaj wiele. Opowieść toczy się spokojnym, leniwym tempem, podkreślonym dodatkowo narracją Paula Prospero.

Niezwykłość kierowanej przez nas postaci polega na tym, że detektyw po zebraniu dowodów mordu jest w stanie odtworzyć jego przebieg. Z reguły w niedalekiej okolicy od ciała znajdziemy wszystkie niezbędne przedmioty: kamień, który posłużył do ogłuszenia ofiary, albo jakiś materiał należący do napastnika. Kontakt z nimi pozwala Paulowi na dokonanie analizy, do czego dany obiekt mógł posłużyć, i jakie z tego można wyciągnąć wnioski. A gdy zbierzemy już wszystkie przedmioty i staniemy nad ciałem denata, zainicjujemy retrospekcję.

Dbałość o szczegóły zachwyca

Po rozpoczęciu wizualizacji, świat przybiera chłodne, błękitne barwy, a przed oczami pojawia się kilka scen. Naszym zadaniem jest ustawienie ich w odpowiednim porządku. Musimy wydedukować, gdzie jest początek zdarzenia, a gdzie jego koniec, by w pełni odtworzyć przebieg morderstwa, poznając jednocześnie uczestników i ich motywy. Całość nie jest jednak przesadnie skomplikowana - domyślenie się poprawnej kolejności zajmuje chwilę.

„Zaginięcie Ethana Cartera to najładniejsza gra tego roku.”

W Zaginięciu Ethana Cartera to od nas zależy, w jakiej kolejności rozwiążemy zagadki. Niektóre są dość dziwne i pozornie nie pasują do układanki, inne z kolei zaskakują. Nie idziemy jak po sznurku - od zadania do zadania - przygoda jest więc bliższa rzeczywistej pracy detektywa.

Z drugiej strony, okazuje się to kłopotliwe w chłonięciu historii, gdy zaczniemy ją poznawać na przykład od odwiedzenia kopalni. Lądując w środku opowieści, przez dłuższy czas będziemy błądzić, nie rozumiejąc dlaczego jedno zdarzenie nie wynika z drugiego, a szereg przeżyć paranormalnych jeszcze utrudni poznanie losów mieszkańców Red Creek Valley.

Zaginięcie Ethana Cartera nie jest horrorem - to przede wszystkim spokojnie poprowadzony kryminał z domieszką thrillera, doprawiony elementami fantastyki w stylu powieści Lovecrafta.

Tym bardziej zaskakuje zaledwie dobrze napisany scenariusz, który w grze przygodowej powinien stanowić mocną stronę projektu. Owszem, opowieść intryguje, miejscami zaskakuje i potrafi wciągnąć, ale nic ponadto. Mnóstwo tu motywów znanych z innych dzieł kultury popularnej. Im bliżej końca gry, tym historia odstaje od przedstawionego świata i zaczyna być najsłabszym ogniwem układanki. Mimo wieloznaczności, rozczarowuje też zakończenie.

Nic tylko wziąć aparat i fotografować

Jeśli w przypadku fabuły możemy mówić o niedosycie, o tyle warstwa wizualna to prawdziwa uczta dla oczu. Bez dwóch zdań twórcy z The Astronauts wyznaczają nowe kierunki w gatunku i wysoko stawiają poprzeczkę nie tylko grom niezależnym, ale także tytułom wysokobudżetowym. Zaginięcie Ethana Cartera to najładniejsza gra tego roku.

Dbałość o detale, doskonale zaprojektowana przestrzeń oraz spektakularne widoki zapierają dech w piersiach. Można przez godzinę spacerować wzdłuż rzeki, tylko przyglądając się wykonanej pracy. To po prostu coś niesamowitego - byle wzgórze porośnięte trawą potrafi zachwycić i zatrzymać na dłuższą chwilę, szczególniej że obraz świetnie dopełnia nastrojowa muzyka.

Zastosowana fotogrametria, w skrócie polegająca na fotografowaniu przedmiotów i ich wirtualnym odtwarzaniu, rzeczywiście robi różnicę. Szkoda, że od ogólnego, bardzo wysokiego poziomu oprawy graficznej mocno odstają modele postaci. Te widzimy tylko w retrospekcjach i wyglądają po prostu kiepsko.

Tymczasem przyjemność płynącą z zabawy psuje fatalny, automatyczny system zapisu stanu gry. Pierwsza aktualizacja nieco go usprawniła, ale wciąż jest niezadowalający. Nie wiemy, w którym punkcie został dokonany zapis, przez co wracając do rozgrywki, często mamy do przejścia szmat drogi i ponownie odkrywamy przedmioty, które zbadaliśmy już wcześniej.

Zobacz na YouTube

Jest to cholernie irytujące i wybija z rytmu, zakłócając odbiór opowieści i sztucznie wydłużając rozgrywkę. Szkoda, że nie zaimplementowano prostej możliwości samodzielnego zapisu stanu gry.

Mimo efektownej oprawy, tytuł jest porządnie zoptymalizowany i możemy grać komfortowo nawet na przeciętnym laptopie. Do tego mnogość opcji graficznych zadowoli każdego miłośnika pecetów, pozwalając dopasować obraz pod swój gust i moc posiadanego komputera.

Zaginięcie Ethana Cartera sprawnie łączy pomysły, które widzieliśmy w innych tytułach, takich jak Heavy Rain czy Alan Wake. Gra zachwyca oprawą audiowizualną i artystyczną wizją, pięknie potęgującą poczucie immersji. Całość można ukończyć w pięć godzin, o ile podejdziemy do rozgrywki ze spokojem, starając się przede wszystkim zbadać każdy zakątek i chłonąć klimat.

Szkoda jednak, że świat nie jest wypełniony w większym stopniu treścią, fabuła nie oczarowuje, a system zapisu przeszkadza, zamiast pomagać w zabawie. Tak czy inaczej, po debiutancką grę studia The Astronauts z pewnością warto sięgnąć.

7 / 10

Zobacz także