Skip to main content

Zagrałem w Lotników. Nowa gra IPN-u ma wymagania jak Alan Wake 2

Ale czy to w ogóle jest gra?

OPINIA | Lotnicy - wojna w przestworzach to kolejna próba realizacji misji Instytutu Pamięci Narodowej za pomocą interaktywnego medium. Pod wieloma względami jest to przedsięwzięcie daleko bardziej ambitne od Gry Szyfrów (poprzedniego tytułu zleconego studiu Chronospace). Jest ono też bez dwóch zdań bardziej udane - silniej angażujące, mechanicznie zróżnicowane i zgrywalizowane. Nadal jednak mam problem z nazywaniem produkcji IPN-u grą wideo.

To miała być recenzja. Z każdą chwilą - a było ich niewiele, jako że Lotników można ukończyć w czasie godziny lekcyjnej - czułem, że oceniając tę produkcję na tych samych zasadach, co Alana Wake’a 2 czy Golluma, zadałbym deweloperom z Chronospace dotkliwą krzywdę. Bo jako gra wideo wypada to wszystko kulawo. Nie ma tu fabuły, a jedynie luźno związane sznurkiem strzępki wydarzeń. Postaci poznajemy z imienia i nazwiska, a po więcej trzeba zajrzeć do dziennika. Mechanicznie zaś to seria prostych interakcji ze środowiskiem, dzięki którym mamy uwierzyć, że to gra wideo, a nie szkolna wycieczka do kina czy muzeum. Wizualnie bywa za to imponująco.

W Lotnikach wydarzenia obserwujemy oczami bohatera. A w zasadzie bohaterów i bohaterek, bo tytuł składa się z sześciu rozdziałów, w których wcielamy się w postaci historycznych asów przestworzy, jak Jadwiga Piłsudska i Włodzimierz Bernhardt. Zaczynamy spokojnie, od misji w hangarze. Ten poziom pozwala przyjrzeć się z bliska starannie wykonanym modelom samolotów (z zewnątrz i od środka), zwiedzić biuro Jana Zumbacha (wybitnego członka załogi myśliwców Dywizjonu 303), a za sprawą kilku łamigłówek i prostych interakcji zapoznać się z zasadami sterowania.

Kolejne cztery misje są już dużo bardziej dynamiczne, bo naszym zadaniem jest strzelać z pokładów różnych myśliwców we wrogie samoloty, statki czy artylerię. Choć sam model strzelania jest wybitnie prosty a cała zabawa polega na tym, by wycelować w kilka oznaczonych punktów, to docenić trzeba, jak wiele uwagi poświęcono oddaniu autentycznego zachowania broni. Wrażenie robią animacje przeładowywania, jak też eksplozje samolotów, które rozrywają się na kawałki i zamieniają w snopy ognia. Nierówny jest za to dubbing w polskiej wersji językowej - o ile aktorka udzielająca głosu Jadwidze wypadła wiarygodnie, o tyle reszta ekipy brzmiała, jakby znała wyłącznie swoje kwestie i prowadziła monologi.

Podczas strzelania często trudno zobaczyć, co jest naszym celem

W ostatniej misji wracamy na ziemię, by przejść przez pole minowe, dokonać sabotażu w okopach wroga i uniknąć złapania. Pod względem gameplay’u to zdecydowanie najlepiej przemyślany poziom, w którym nasze interakcje wreszcie służą popychaniu historii do przodu, zamiast stanowić serię przypadkowych działań w wirtualnym środowisku. A właśnie tego zabrakło, aby Lotnicy stali się pełnoprawną grą wideo. To również misja, która - mimo że krótka - daje naprawdę widowiskowy popis wykorzystania silnika Unreal Engine. Obiekty są fantastyczne wymodelowane, a otoczenie realistycznie reaguje na efekty pogodowe. Bardzo dobre wrażenie delikatnie psuje opóźnienie w doczytywaniu tekstur.

Znaczącym problemem są natomiast wymagania techniczne. Aby zagrać w Lotników na rekomendowanych ustawieniach, będziemy potrzebować komputera z RTX-em 3070 i 16 GB RAM-u. A więc zupełnie jak w grze Alan Wake 2, jednej z najatrakcyjniejszych wizualnie i wymagających gier minionego roku. W ten sposób dzieło Instytutu Pamięci Narodowej stawia wobec graczy zaporową barierę wejścia. Jak na bezpłatną produkcję, która powstała z potrzeby szerzenia wiedzy historycznej, ostatecznie okazuje się ona więc towarem dość luksusowym i dostępnym dla nielicznych. Szczególnie, jeśli zechcemy doświadczyć Lotników w wirtualnej rzeczywistości, który zdaje się być trybem domyślnym.

Nadal nie mogę zrozumieć, jak to możliwe, że gra, którą można ukończyć w godzinę, zajmuje prawie 40 GB przestrzeni dyskowej

I tu dochodzimy do sedna problemu. Widać wyraźnie, że proces produkcji był areną ścierania się twórców z osobami, które nie do końca wiedzą, czym są gry wideo i jakie są potrzeby samych graczy. Nie mam wątpliwości, że postawienie na efektowność i graficzne wodotryski zamiast na dobry gameplay i angażującą historię, to wynik w dużej mierze tego, że priorytetem było spełnienie ambicji osób decyzyjnych, którym końcowy efekt trzeba było zaprezentować podczas godzinnego zebrania w sali konferencyjnej, a nie potrzeb docelowych odbiorców gry.

Nawet edukacyjny walor nie gra w tym wszystkim pierwszych skrzypiec. Wiedza o postaciach i wydarzeniach historycznych jest tu bowiem przekazywana w wyjątkowo nieatrakcyjny, podręcznikowy sposób. Zamiast w większym stopniu wykorzystać przestrzeń fabularną i dialogi, to niemal wszystkie treści trafiają do nas w postaci stron tekstu do przeczytania (ewentualnie przerywników filmowych pomiędzy poziomami). O ile nie jest to problem w „spacerowej” misji w hangarze, to nie rozumiem, jak można było założyć, że gracz zechce przerwać gaszenie pożaru w samolocie czy strzelanie do wrogich jednostek, by na moment zająć się lekturą?

Czasu spędzonego w przestworzach nie uważam jednak za stracony - zwłaszcza że Lotnicy zabrali mi go tak niewiele. Tym wszystkim, których komputery zdolne są udźwignąć tego gamingowego kolosa, również polecam się z tytułem zapoznać. Nie mogę jednak szczerze powiedzieć, aby nowe dzieło studia Chronospace było dobrą grą wideo, ani nawet grą wideo w ogóle. To coś w rodzaju „zgrywalizowanego doświadczenia edukacyjnego”, w którym żaden aspekt nie jest poprawnie zrealizowany. A szkoda, bo mogło wyjść znacznie lepiej, gdyby tylko twórcy konsekwentnie kierowali się zasadą znaną dobrze wszystkim graczom - najważniejszy jest gameplay.

„Lotnicy - wojna w przestworzach” jest już dostępne za darmo. Tytuł można pobrać na Steamie.

Zobacz także