Skip to main content

Zagrałem w najgorszego Far Cry’a i mi się podobało

Ale tak naprawdę chodzi o YouTube.

Kiedy jakaś gra przykuje moją uwagę, staram się dowiedzieć na jej temat jak najwięcej w jak najkrótszym czasie. Wiąże się to z wertowaniem fanowskich Wiki, chłonięciem postów na Reddicie i godzinami filmów obejrzanych na YouTube. Dopiero niedawno zdałem sobie sprawę, jak wielką robię tym sobie krzywdę.

Zaczęło się od Far Cry. Serię znam od początku, ale nie byłem jej zagorzałym fanem. Zmieniło się to dopiero dzięki wydanemu między czwórką a piątką Far Cry Primal. To bardzo nietypowa część, ponieważ jej akcję osadzono 10 tysięcy lat przed naszą erą, a głównym bohaterem jest jaskiniowiec Takkar, który próbuje odbudować swoje plemię. Utrudniają mu to neandertalczycy-kanibale i rozkochani w ogniu czciciele Słońca.

Świat u schyłku epoki lodowcowej działa na wyobraźnię i do dziś prezentuje się pięknie. Bujna roślinność i niemal nieskażone ludzką ręką krajobrazy niosą ze sobą relaksujące uczucie błogości, co świetnie kontrastuje z dość dosadnym przedstawieniem pierwotnej przemocy i zwierzęcej seksualności.

Far Cry Primal z powodzeniem zastępował mi wycieczki do lasu u szczytu pandemii.

Zacząłem zastanawiać się, czy inne gry z serii również dadzą mi tyle frajdy, więc zagrałem praktycznie we wszystkie części. Wyjątkiem był Far Cry New Dawn. Wszystko przez to, że… obejrzałem wcześniej kilkanaście filmów na YouTube. Wyłaniał się z nich jasny przekaz:

„New Dawn to idiotyczny reskin Far Cry 5, z nudnymi i irytującymi postaciami, mniejszą ilością zawartości, beznadziejnymi zadaniami i fabułą. Mapa gry to scam, jest żywcem przeniesiona z piątki, tylko kwiatków dodali tu i ówdzie.”

Społeczność znienawidziła Far Cry New Dawn, a ja wraz z nią. Grę co prawda uruchomiłem, ale gdzieś z tyłu głowy towarzyszyło mi ciągłe wrażenie, że marnuję czas.

Z jakiegoś powodu myślałem, że takie widoki są żenujące.

„Na pewno mi się nie spodoba. Jakie głupie to logo! Jaki głupi ekran wyboru postaci! Serio tak to się zaczyna? To głupie! Te bliźniaczki są głupie!” - zniesmaczony wyłączyłem grę i odłożyłem ją na półkę na kilka lat.

Po obejrzeniu „Predator: Prey” zachciało mi się pobiegać po dziczy, więc wróciłem do Far Cry Primal. Bawiłem się świetnie, ale jednak wszystko to już widziałem. „A może by tak dać drugą szansę New Dawn?” - pomyślałem. W końcu po nuklearnej katastrofie gangi są jak plemiona, a natura odbiera, co jej.

Zapomniałem już o wadach rozdmuchanych do granic absurdu przez youtuberów i forumowiczów. Negatywny hype minął. Z początku miałem jeszcze drobne obawy, ale prysły one, gdy po ukończeniu pierwszej misji wyszło słońce i ujrzałem ten pięknie zniszczony świat w pełnej krasie.

Musiałem odpowiedzieć sobie na pytanie, czy w grach szukam tego, co lubią inni, czy tego, co lubię ja.

Co z tego, że mapa jest żywcem wyjęta z „piątki”, jeśli znane lokacje są nie do poznania? Każda najmniejsza tekstura została odrobinę zmieniona - ceglany murek porasta teraz mchem, a znaki drogowe pordzewiały. To ten sam świat, to samo miejsce, tylko po kilkunastu latach, zmienione przez wybuch bomby atomowej.

Widoki są piękne. Za dużo mamy na rynku gier w odcieniach brązu, a w gatunku postapo to już w ogóle. W New Dawn świat tętni kolorami, bombarduje różem i turkusem, co stanowi fenomenalne połączenie. Znalazłem w tym nieco innego Primala i nie żałuję ani chwili.

Większość mankamentów wytykanych grze w okolicach premiery okazała się mocno przejaskrawiona. Mniej zawartości? Świetnie! Far Cry 5 wynudził mnie pod koniec i bardziej skondensowana rozgrywka New Dawn jest dla mnie zaletą. Elementy RPG niszczą formułę? Po siedmiu częściach mniej więcej tego samego, każdy powiew świeżości jest na wagę złota. Mógłbym wymieniać tak dłuższą chwilę, ale lepiej przekonać się na własnej skórze.

Mimo ponownego wykorzystania mapy z piątki, Far Cry New Dawn zachowuje unikalny i magnetyczny charakter.Zobacz na YouTube

Łatwo jest wsiąść na wagonik i zacząć hejtować coś tylko dlatego, że wszyscy inni to robią. Wystarczy jeden negatywny filmik z dobrą oglądalnością, by sieć zalała fala podobnych opinii. Nie dajmy się zwariować. Często chodzi tylko o podpięcie się pod nośny temat, by podbić wyświetlenia.

Sam jestem sobie winien. Sam zacząłem sobie wmawiać, że wady rozdmuchane przez innych i mnie przeszkadzają. Gdybym nie dostrzegł tego w porę, ominęłoby mnie mnóstwo świetnej zabawy. Nie zagrałbym w Cyberpunk 2077, Halo Infinite ani Far Cry: New Dawn.

Teraz spróbuję chyba Wolfenstein: Youngblood.

Zobacz także