Skip to main content

Zaskakujący początek The Division

Bardzo dobre pierwsze wrażenie - czy gra utrzyma poziom po wielu godzinach zabawy?

Recenzja gry The Division wkrótce. Zachęcamy do zapoznania się z pierwszymi wrażeniami z rozgrywki.

Ochrona ludności cywilnej w czasie globalnego kryzysu to praca na kilka etatów. Ciągle słychać krzyki, strzały i wybuchy. Na domiar złego trudno skupić się na misji fabularnej, gdy dookoła mrugają do nas ikonki opcjonalnych zadań.

Podjąłem się próby samotnego rozegrania początkowych etapów gry, by sprawdzić, czy w The Division można dobrze się bawić bez towarzyszy broni. Ku mojemu zaskoczeniu okazuje się, że jest ciekawie, a zadania fabularne wykonywane w pojedynkę to całkiem ekscytujące wyzwania.

Przed dotarciem na Manhattanu, czyli serca rozgrywek w The Division, przechodzimy krótkie szkolenie w innej dzielnicy miasta. To tam poznajemy Faye Lau - przełożoną, która przydziela nam większość zadań fabularnych.

Kryzys widać jak na dłoni. Sama Faye została powołana całkiem niedawno. Liczba aktywnych jednostek jest śladowa, a większość członków pierwszej fali Division zaginęła bez śladu. Nie jest dobrze.

Zainteresowanie zabawą od początku było widoczne we wszystkich wspólnych strefach dla graczy. Każda kryjówka, baza i posterunek The Division to obszar, w którym widzimy innych uczestników. Nawet jeżeli większość misji wykonujemy samotnie, to nie uciekniemy od tłumów w punktach zbornych.

W mieście natkniemy się także na rekonstrukcje wydarzeń z przeszłości

Niemniej, początek gry można traktować jako rozgrywkę dla jednego gracza i całkiem dobrze się bawić. Fabularne wprowadzenie i samotna eksploracja miasta mają swój urok; zwiedzanie nie wydaje się nużące.

Pierwsze co rzuca się w oczy, to duża liczba aktywności rozmieszczonych dookoła nas. Minimapa aż lśni od ikonek z drobnymi zadaniami, a każdy krok aktywuje dodatkowo „znajdźki” w pobliżu. Wystarczy chwilę się rozejrzeć, by natrafić na poukrywane schowki, dane z laptopów, rozmowy telefoniczne oraz oczywiście bandytów.

Bezkarne grupy rzezimieszków zajmują budynki, atakują przechodniów, przeprowadzają szturmy na patrole zjednoczonych jednostek służb strzegących prawa lub też po prostu kręcą się po małych obszarach szukając guza.

Opcjonalne zadania polegają na prostych czynnościach, jak strzeżenie zrzutów żywności, odbijanie cywili, eliminowanie gangsterskich posterunków i inne temu podobne. Wszystko pasuje do konwencji gry i poczucia autentyczności. Strzeżemy zatem ulic, zupełnie jakby należały do nas.

Widać drobne poprawki względem wersji beta. Przeciwnicy nie odradzają się co po chwilę, mają nieco więcej kwestii. Nie unikniemy jednak dziwnych błędów w zachowaniach sztucznej inteligencji. Całkiem sprytni wrogowie raz na jakiś czas będą zacinali się przy wspinaczce, biegli w złym kierunku, albo kompletnie odkrywali się na ostrzał.

Telefony to tylko jeden z wielu rodzajów znajdziek

Talenty oraz atuty postaci, konstruowanie broni i fabularne dzienniki wciągają, i zachęcają do wykonywania jak największej liczby aktywności. Wszystko, co robimy gwarantuje punkty, za które rozbudowujemy siedzibę i ulepszamy naszego bohatera.

Mimo drobnych błędów obecnie trudno oprzeć się chęci ciągłego grania. Spacerowanie ulicami miasta i zbieranie nowego sprzętu wciągają na tyle, że szybko zapominamy o celu podróży i po prostu eksplorujemy zakamarki.

Miasto zachwyca, a zmienne warunki atmosferyczne budują świetny klimat. Nawet bez większego zaangażowania w misje fabularne i aktywności wieloosobowe gra się nie nudzi. Każda ulica jest inna i chce się zbadać każdy skrawek wirtualnego miasta.

Miejmy nadzieję, że kolejne misje i aktywności będą równie interesujące, a monotonia nie zawita jeszcze przez długie godziny. Na ostateczną ocenę gry trzeba jeszcze poczekać. Najpierw muszę odbić Manhattan z rąk kryminalistów.

Zobacz także