Recenzja filmu „Zbrodnie przyszłości”. Koszmarne wizje Davida Cronenberga
Kontrowersyjne dzieło SF od twórcy „Muchy”.
Film Davida Cronenberga niedawno zadebiutował na 75. Konkursie Festiwalu w Cannes i już pod koniec lipca pojawił się w polskich kinach. „Zbrodnie przyszłości” to niewątpliwie nowatorska i atrakcyjna wizja zapowiadająca niedaleką przyszłość, a także produkcja doskonale wkomponowująca się we współczesne dyskusje o możliwościach i ograniczeniach medycyny, sztuce wizualnej, o ludzkim ciele i przeprowadzanych na nim zabiegach.
Kino Davida Cronenberga charakteryzuje się pewną niepowtarzalnością i unikalnym stylem. Jego najnowsza produkcja stanowi nie tylko powtórzenie dobrze znanych (w jego wcześniejszych dokonaniach) zabiegów narracyjnych, ale także ich nowatorskie rozwinięcie. Sam twórca w jednym z wywiadów towarzyszących promocji filmu wspomniał, że nie należy doszukiwać się wyraźnych i świadomych nawiązań do poprzednich filmów (m.in. „Mucha” z 1986 roku).
Reżyser twierdzi, że „Zbrodnie przyszłości” tylko pod pewnymi względami podobne są do jego wcześniejszych produkcji, ponieważ wszystkie jego dzieła wychodzą od jednego „systemu nerwowego”. Trudno się z tym nie zgodzić, zważywszy, że w „Zbrodniach przyszłości” otrzymujemy – tak jak w wielu jego filmach – podobną dawkę przerażających obrazów ludzkiego ciała, poddawanego najróżniejszym zabiegom chirurgicznym.
Zacznijmy jednak od początku. Fabuła osadzona jest w niedalekiej, dystopijnej rzeczywistości, w której ludzie rozwinęli zdolność do akceptowania fizycznego bólu i stali się odporni na wirusy. Głównym bohaterem jest starzejący się, lecz nadal aktywny artysta wizualny, Saul Tenser (Viggo Mortensen, czyli pamiętny Aragorn z „Władcy pierścieni”), który swoją popularność zawdzięcza operacjom na własnym ciele, wykonywanym na oczach publiczności. Towarzyszy mu jego asystentka i zarazem kochanka Caprice (Lea Seydoux).
W międzyczasie ciało Saula przechodzi tzw. „przyspieszoną mutację”, co oznacza, że w jego organizmie powstają nowe organy, niewspółpracujące z pozostałymi. Obiektem całego przedstawienia para artystów czyni zabieg wycinania i „tatuowania” neo-narządów na oczach zgromadzonej publiczności. Dla ludzi żyjących w niedalekiej przyszłości nie jest to zabieg szokujący, ale zapewniający wrażenia. Co ciekawe, mimo wyraźnie zmieniającej się rzeczywistości społecznej i biologicznej ludzi, sztuka przetrwała próbę czasu i nadal jest atrakcyjnym medium. Dotychczas była obiektem estetycznego namysłu – sztuka przyszłości jest z kolei skoncentrowana na doznawaniu przyjemności fizycznej.
Obok dynamicznie rozwijającego się głównego wątku fabularnego mamy także do czynienia z historią w tle, której bohaterami są rodzice mordujący swojego jedynego syna Breckena. Jak się okazuje był on pierwszym człowiekiem, naturalnie urodzonym, posiadającym zdolność do trawienia plastiku i innych tworzyw syntetycznych. Brutalny akt matki tego dziecka podyktowany był obawą, że jej syn nie był już człowiekiem, ale „czymś” – świadczy o tym pierwsza scena, gdy mały chłopiec zamiast kanapek zjada na kolację plastikowe wiadro (!).
Zamordowanie własnego dziecka i wystawienie jego ciała na widok publiczny (do czego namawia głównego bohatera ojciec Lang Dotrice), uczynienie go przedmiotem „show”, to jeden z wielu takich elementów filmu Cronenberga, w których etyka wyraźnie ustępuje widowiskowości.
Jaka rzeczywistość przedstawia nam się w filmie Cronenberga? Wydaje mi się, że wniosek jest jasny: dzisiaj definiowane człowieczeństwo odeszło w niepamięć. Człowiek dzięki nowoczesnym technologiom zdołał przyspieszyć własną ewolucję, czyli doprowadzić do sytuacji, w której to, co przez człowieka zostało wyprodukowane (czyli materiały syntetyczne, radioaktywne odpady, tworzywa sztuczne) może być nie tylko jego pożywieniem, ale także warunkiem przetrwania całego gatunku! Zmienił się również sposób doznawania cierpienia, na które nowy człowiek jest uodporniony. Zmieniła się także forma doznawania przyjemności. Saul i Caprice uprawiają seks w komorze chirurgicznej, a Timlin (Kristen Stewart), zakochana w Saulu obserwatorka jego przedstawień twierdzi, że „chirurgia to nowy seks”.
Wbrew pozorom i drzemiącym w samym temacie potencjale politycznym czy też światopoglądowym, ten film (a także sam reżyser) wyraźnie stroni się od zabierania głosu w jakiejkolwiek sprawie. „Zbrodnie przyszłości” to film będący indywidualną wizją reżysera, ujętą w charakterystyczną dla Cronenberga konwencję horroru i atmosferę koszmaru. To właśnie senna atmosfera, niespotykane i nieprawdopodobne wydarzenia sprawiają, że fabuły i jej sensu nie traktujemy jednoznacznie. To pewnego rodzaju refleksja reżysera nad człowieczeństwem przyszłości albo raczej neo-człowieczeństwem.
Wyraźnym mankamentem tego filmu jest gęsta i trudna do odczytania fabuła. Produkcja wymaga szczególnego skupiania uwagi na detalach, stałym porządkowaniu przebiegu akcji i pojawiających się na ekranie, niekiedy bez uzasadnienia, nowych postaci pobocznych. Film Cronenberga jest niejednoznaczny, budzi kontrowersje, ale proponuje ciekawą i nieznaną mi dotychczas perspektywę nadchodzącej przyszłości. Myślę, że produkcja warta jest obejrzenia i skonfrontowania z innymi filmami z nurtu science-ficion, zważywszy, że sam gatunek przechodzi obecnie pewien kryzys.