Skip to main content

Zelda: Tears of the Kingdom było „gotowe” już ponad rok temu

Długie szlifowanie szczegółów.

Gdy w marcu ubiegłego roku Nintendo ogłaszało opóźnienie aż do 2023 roku, produkcja była już podobno niemal gotowa. Japońska korporacja poświęciła dodatkowy czas na szlifowanie szczegółów.

Producent Eiji Aonuma wyjaśnił w rozmowie z dziennikiem Washington Post, że na długie i zaskakujące przełożenie terminu zdecydowano się tylko dlatego, „by upewnić się, że wszystkie elementy gry są w stu procentach zgodne z naszymi standardami.

Zasłużony deweloper wspomina, że z pewnym niepokojem przyjęto także fakt, że materiał wideo z lutego obecnego roku nie spotkał się z większym entuzjazmem wśród fanów. Gracze „nie zrozumieli w pełni elementów rozgrywki i tego, co będzie źródłem dobrej zabawy” - dodał. Nintendo odpowiedziało więc 13-minutową prezentacją z udziałem samego Aonumy, znacznie lepiej opisującą szczegóły, zwłaszcza system budowania własnych wynalazków.

Co interesujące, producent ma nadzieję, że rozbudzona przez tę mechanikę kreatywność znajdzie zastosowanie w prawdziwym świecie. Sprawę opisuje na przykładzie własnego syna, gdy ten jest sfrustrowany jakimś niepowodzeniem.

- Pytam go, co chciał osiągnąć. Odpowiada, że zbytnio się nie zastanawiał, po prostu coś zrobił - wzdycha Aonuma. - Byłbym bardzo szczęśliwy, gdyby nasze gry zachęcały do kreatywnego myślenia, co później znalazłoby przełożenie w prawdziwym świecie.

Na koniec słynny producent dodał, że nie zamierza rezygnować z dalszych prac nad serią, nawet jeśli musi regularnie walczyć ze stresem za pomocą Ring Fit Adventure na Nintendo Switch (ma 430. poziom, co zapewne potwierdza, że stresu jest sporo). Jak dodaje, pomaga właśnie fakt, że może skupić się na jednym cyklu.

- Większe gry wymagają wielu nowych pomysłów, by je wypełnić - wyjaśnia. - Wszystkie moje pomysły, które mogłyby trafić do jakiejś nowej licencji, wstawiłem właśnie do kolejnych odsłon Zeldy.

Zobacz także