Skip to main content

Zgubiłem się na polu pszenicy. Farming Simulator 25 oczami nowego gracza

Wciągająca zabawa, która niczego nie ułatwia.

OPINIA | Tegoroczna odsłona Farming Simulator zbiera mieszane opinie wśród weteranów wirtualnego rolnictwa. Jedni doceniają zmiany i kierunek rozwoju serii, drudzy natomiast zwracają uwagę na zbyt małą skalę usprawnień, które rekompensowałyby wysoką, premierową cenę tytułu. Nie mając wcześniej do czynienia z grami GIANTS Software, postanowiłem odłożyć na bok te spory i sprawdzić, czy nowy gracz taki jak ja odnajdzie się na własnym gospodarstwie.

Farming Simulator 25 nie wprowadza żadnych rewolucji do formuły, którą GIANTS Software rozwija już od 2008 roku. W trakcie rozgrywki zajmujemy się prowadzeniem własnego gospodarstwa rolnego, a wypracowane zyski przeznaczamy na jego rozbudowę. Wśród zajęć znajdziemy między innymi uprawę zbóż, wycinkę drzew i hodowlę zwierząt, a bardziej doświadczeni rolnicy połączą pozyskane materiały w skomplikowane łańcuchy produkcyjne. Udzielimy także pomocy sąsiadom, wykonując dla nich płatne zlecenia.

Jako świeży rolnik nie czułem się zbyt komfortowo, bo było to moje pierwsze tak realistyczne zderzenie z tym zajęciem. Wychowany w mieście nie miałem też zbyt wielu okazji, by zaznać życia i pracy w gospodarstwie, więc pojęcia takie jak kultywatorowanie czy belowanie były dla mnie czymś zupełnie obcym. Po mniej więcej dwudziestu godzinach w grze, dwóch restartach kariery i dziesiątkach stron i filmików z poradnikami mogę z dumą powiedzieć, że dalej nic nie potrafię, ale przynajmniej sprzedałem jajka i własnoręcznie wyhodowane grzyby.

Trudne rolnika początki

Za pierwszym razem pominąłem dostępny samouczek, by sprawdzić, jak poradzę sobie bez żadnej pomocy. Po wybraniu mapy i ustawień wstępnych - które wpływają na poziom trudności - oraz stworzeniu własnego awatara zacząłem krzątać się bez celu po mapie. Padło na Hutpan Pantai, czyli obszar stylizowany na region azjatycki. Nie miałem pojęcia, jak używać przyznanych mi początkowych maszyn, więc skupiłem się na wykonywaniu zleceń, by powoli wdrażać się w mechaniki gry.

Zadania możemy wykonywać własnym sprzętem - jeśli posiadamy odpowiedni - lub za niewielką opłatą wypożyczyć maszyny dopasowane do zleconej nam pracy. Na cudzym polu nauczyłem się odchwaszczać, kultywatorować i kosić trawę. Podoba mi się, że twórcy zadbali, by obsługa sprzętu rolniczego nie ograniczała się tylko do włączenia silnika i kierowania - odpowiednim przyciskiem włączymy kombajn, opuścimy heder lub opróżnimy zebraną zawartość. Wszak jest to w końcu symulator.

Przyjąłem też zlecenie polegające na dostarczeniu drzew do tartaku. Gdy dotarłem na wyznaczone miejsce, okazało się, że trzeba załadować - pojedynczo - ścięte drzewa na przyczepę. Zadanie, wraz z opanowaniem obsługi ramienia do chwytania drzew, zajęło mi kilka godzin. Przeżyłem prawdziwy dramat, który kilkukrotnie chciałem przerwać wyłączeniem gry. Z czasem jednak praca stawała się łatwiejsza, a ja poczułem prawdziwą satysfakcję, gdy odebrałem zapłatę za wykonanie zadania.

Ogrom możliwości i poradniki do pomocy

Niestety moja kariera skończyła się, gdy musiałem zwrócić około 100 tysięcy euro, czyli cały mój początkowy kapitał, bo nie zdążyłem zebrać plonów sąsiada w wyznaczonym czasie (zdarzyło mi się to dwukrotnie i więcej nie wróciłem do tego zadania). Kolejne podejście było zdecydowanie lepsze - wybrałem amerykańską mapę Riverbend Springs, włączyłem samouczek i skorzystałem z poradników do FS 25.

Samouczek okazał się sporym rozczarowaniem - po fabularnym wprowadzeniu, w którym otrzymałem farmę od dziadka Waltera, został mi przedstawiony interfejs oraz podstawowe aktywności, których nauczyłem się wcześniej, wykonując zlecenia na poprzedniej mapie. Szkoda, że wprowadzenie nie jest dłuższe i nie przeprowadza przez cały proces, od przygotowania pola aż po sprzedaż plonów, bo wszystkiego musiałem dowiedzieć się na własną rękę, nie wspominając już o hodowli zwierząt czy wyrębie.

Początkowe wrażenia nie były więc najlepsze, a ilość możliwości przytłaczała. Z czasem jednak, zwłaszcza z odpowiednim przygotowaniem i rezerwami cierpliwości, dostrzegłem, dlaczego seria Farming Simulator zebrała tak wielu fanów. Kluczem był prosty cel, który pozwolił mi osiągnąć mój pierwszy sukces. Postawiłem kilka szklarni, zbiornik wodny stworzony z niewielkiego, zalanego pola ryżowego i zacząłem obserwować, jak moje małe imperium grzybów zaczyna rosnąć i w końcu przynosić zyski.

Gdy cała ta machina ruszyła i dostrzegłem owoce swojej ciężkiej pracy, wreszcie poczułem magię Farming Simulator. Początkowo gra może irytować, bo zagubienie przysłania nam korzyści z wielkiej swobody. Okazuje się po prostu, że w to trzeba umieć grać - i wiedzieć jak grać. Jest bowiem coś kojącego w skomplikowanym procesie pielęgnowania gospodarstwa, na którym każda czynność potrafi zająć długie wieczory. Ja, pług i ulubiony podcast na słuchawkach całkowicie rekompensują trud, który włożyłem w pierwsze godziny rozgrywki.

Farming Simulator pozwala też na sporą ingerencję w zasady gry, które wpływają na realizm rozgrywki i wiążący się z nim poziom trudności. To od gracza zależy, czy pory roku będą miały wpływ na uprawy, jak dużo paliwa zużyją maszyny rolnicze i jak długo będą trwały poszczególne miesiące. Wyłączymy także limity wypełnienia przyczepy czy potrzebę manualnego rozruchu silnika. Może być więc prościej, choć i tak nie wykluczy to odkrywania wielu możliwości gry we własnym zakresie.

Techniczne wzloty i upadki

Pod względem technicznym Farming Simulator 25 wypada nierówno. Pieczołowity realizm momentami imponuje, choćby w przypadku ładowania drzew, bo trzeba niezwykłej uwagi, by optymalnie załadować swój pojazd. Mimo to nie zadbano o realistyczną kolizję z obiektami, takimi jak płoty czy inne samochody, bo nasza kilkutonowa maszyna odbija się od nich niczym piłka. Kiepsko prowadzi się też motor, który często wywraca fizykę gry do góry nogami nawet przy zwykłych zakrętach.

Sama grafika również ma lepsze i gorsze strony. Projekty maszyn to pełne szczegółów modele, na których osadza się błoto, a po wjechaniu w kałużę zaobserwujemy mokre opony. Natomiast miasteczka, modele postaci i animacje wyglądają tak, jakby były robione tylko dlatego, że „wypada”. Podobnie niebo, które bardzo odstaje od reszty krajobrazu, zwłaszcza malowniczo skąpanego w pojawiającej się co jakiś czas mgle, która w tegorocznej odsłonie jest nowością.

Gra potrzebuje także czasu, by doczytać wszystkie elementy i lubi chrupnąć na sprzęcie, który w większości współczesnych gier radzi sobie doskonale. Na szczęście problem po czasie znika, jednak trzeba uzbroić się w cierpliwość podczas ładowania swojego zapisu - ten proces wydaje się zbyt długi, jednak biorąc pod uwagę ilość zmiennych na każdym polu uprawnym, można przymknąć na to oko, zwłaszcza że ekran ładowania zobaczymy tylko raz, gdy wchodzimy do gry.

Jednocześnie większość problemów technicznych dotyczy spraw, które nie są istotne dla głównego zajęcia w Farming Simulator, czyli pracy przy własnych plonach. Rozbudowana obsługa maszyn czy podejście do realizmu poszczególnych zajęć po prostu imponuje, gdy tylko przestaje irytować swoim skomplikowaniem. Dobrze widać, że twórcom zależy na rozwijaniu mechanik związanych z gospodarstwem, nie zaś na autentycznym projekcie miasta lub animacjach postaci, które krótko po rozpoczęciu gry przestają mieć znaczenie.

Po zagraniu w Farming Simulator 25 wiem już, że Studio GIANTS Software stworzyło serię, która potrafi wciągnąć jak bagno. Jeśli tylko przebrniemy przez toporne sterowanie i metodą prób i błędów nauczymy się zasad rządzących uprawami, odkryjemy produkt nie na setki, a na tysiące relaksujących godzin. Mam za sobą dopiero pierwsze sukcesy jako rolnik, ale wiem, że już niedługo porównam zarobek z grzybów do kapusty, a później zbuduję swój własny tartak. Co dalej? Możliwości jest zbyt wiele, by teraz wszystko planować.

Opinia na temat gry została przygotowana na podstawie egzemplarza dostarczonego nieodpłatnie przez wydawcę.

Zobacz także