Skip to main content

Znajomy humor i garść nowości - graliśmy w South Park: The Fractured but Whole

Niegrzeczni superbohaterowie.

Sequel wyjątkowo udanego South Park: Kijek Prawdy nie jest tworzony przez studio Obsidian, jednak dalej oferuje humor i satyrę znaną z telewizyjnej serii. Po trzech godzinach zabawy możemy też śmiało powiedzieć, że zespół Ubisoft San Francisco wprowadził kilka odczuwalnych nowości i zmian.

Fabuła nowej odsłony rozgrywa się po wydarzeniach z pierwszej części - dzieciaki nudzą się zabawą w magów, rycerzy i łotrzyków, Cartman wpada więc na nowy pomysł. Czas zostać superbohaterami. Do jego stałej paczki dołącza znany z poprzedniej części Nowy Dzieciak, choć tym razem możliwości personalizacji postaci gracza są dużo bardziej rozbudowane.

Nie chodzi w tym przypadku wyłącznie o wygląd bohatera, który będziemy podczas gry modyfikować wiele razy dzięki rozmaitym znajdźkom - pozwalającym choćby biegać z biustonoszem na głowie czy zabawkowymi miotaczami płomieni przyczepionymi do rąk.

Nowy będzie musiał podczas przygody ustalić wiele aspektów swojej fikcyjnej przeszłości, takich jak tragiczne początki odgrywanego przez niego bohatera, płeć, czy własny kryptonit - rzecz, wobec której jest kompletnie bezradny jako heros.

Zobacz na YouTube

Całość opakowana jest w southparkowy humor. Parker i Stone szydzą ze wszystkiego, o czym rozmawiają bohaterowie, a niektóre żarty, jak spotkanie z nietolerancyjnymi wieśniakami, którym nie spodoba się płeć naszej postaci, pasują do ogólnych nastrojów w USA. W scenariuszu czuć serialowy pazur i chociaż część gagów jest już mocno ograna, a żarty o bąkach powtarzane są z niepokojącą częstotliwością, to The Fractured but Whole podczas przedpremierowego pokazu bawiło nieustannie.

Rozgrywka doczekała się paru usprawnień. Jednym z kluczowych sposobów zdobywania doświadczenia jest robienie sobie selfie z mieszkańcami South Park, zyskując w ten sposób fanów na kreskówkowej wersji Instagramu. Robienie fotek, dokładanie do nich filtrów i wygłupy z aparatem bawią, choć - przynajmniej na początku - nie ma on żadnych dodatkowych zastosowań.

W dużej mierze przebudowano walkę - potyczki dalej toczą się w turach, jednak kompanów wzywamy teraz podczas bitwy. W boju pomoże nam nawet dwóch super-przyjaciół jednocześnie. Grupowe starcia rozgrywane są na arenie podzielonej na kwadratowe pola, po których możemy się przemieszczać, co jest ciekawym rozwinięciem statycznego systemu z oryginału.

Przeróżne ataki dobieramy z puli talentów, którą z kolei konstruujemy z dostępnych umiejętności nawet dwóch klas - dzięki systemowi multiklasowości. Gra pozwala wyposażyć trzy zwykłe ciosy oraz jeden specjalny, z własną animacją efektownego finiszera, który zazwyczaj zadaje obrażenia wszystkim oponentom.

Możliwość przemieszczania się podczas walki to miłe urozmaicenie

W walce nadal często pojawiają się quick-time eventy, które już od początku potrafią być dość wymagające. Wykonanie ognistego strzału, poprzez błyskawiczne naciśnięcie przycisku trzy razy, jest dość trudne za pierwszym, trzecim, a nawet dziesiątym podejściem. Nie ma co liczyć, że momentalnie osiągniemy wysoką skuteczność, choć trzeba przyznać, że nie każdy atak jest taką próbą zręczności.

Gimnastyki na klawiaturze czy padzie wymaga także mini-gra polegająca na załatwianiu czynności fizjologicznych. Musimy tu tłuc w kilka klawiszy naraz albo szybko kręcić analogowymi drążkami, by zaspokoić potrzebę i otrzymać specjalną nagrodę. Podczas pokazu wykonanie wszystkich toaletowych akrobacji wymagało chyba najwięcej umiejętności.

The Fractured but Whole wygląda naprawdę obiecująco pod względem fabuły i rozgrywki. Superbohaterska franczyza, jaką próbuje zbudować Cartman, poszukiwania zaginionego kota i walki między herosami dają nadzieję na wiele godzin przyjemnej zabawy. Drobne wątpliwości budzi tylko walka - choć sprawdza się całkiem nieźle, a grupowe starcia pozwalają korzystać z szerokiego wachlarza umiejętności, na dłuższą metę może okazać się odrobinę powtarzalna.

Zobacz także