Znakomite oceny filmu „Czas krwawego księżyca”. Martin Scorsese może być zadowolony
Od dzisiaj w kinach.
„Czas krwawego księżyca” (ang. „Killers of the Flower Moon”) oficjalnie zadebiutował dzisiaj w kinach. Pierwsze oceny ponad trzygodzinnego widowiska wskazują, że mamy do czynienia z jednym najlepszych filmów Martina Scorsese.
Przypomnijmy, że inspiracją dla produkcji stała się książka Davida Granna o tym samym tytule. Oparta na faktach powieść przedstawia historię serii morderstw, które zaczęły dotykać plemię Osedżów w Oklahomie w latach 20. XX wieku. Na tych terenach odkryto bowiem złoża ropy naftowej, co przyczyniło się do wzbogacenia się Indian, ale też przyciągnęło uwagę niebezpiecznych osób.
„Czas krwawego księżyca” dosyć szybko zdobył uznanie publiczności. W serwisie Rotten Tomatoes, obraz uzyskał aż 93 procent pozytywnych ocen od krytyków. Z kolei na portalu Metacritic sytuacja widowiska wygląda równie imponująco, ponieważ średnia ocen od krytyków, czyli tak zwany metascore wyniósł 89.
„»Czas krwawego księżyca« to imponująca adaptacja literatury faktu Granna w wykonaniu Scorsese. To wciągający film, który podkreśla podstępną niesprawiedliwość historyczną i zachęca do refleksji” - uważa Aaron White z Feelin' Film Podcast.
„To nie jest thriller. Nie ma napięcia, bo wiemy, kim są mordercy. Siła tego filmu tkwi w momentach rozgrywających się pomiędzy głównymi wydarzeniami fabularnymi, w szczegółach życia codziennego i wzajemnych relacjach pomiędzy wszystkimi głównymi bohaterami” - twierdzi Deborah Ross, dziennikarka The Spectator.
„Zarówno Leonardo DiCaprio, jak i Robert De Niro spisali się znakomicie. Jednak to Gladstone zapadnie na długo w pamięci widzów w filmie Scorsese, w którym centralne miejsce zajmuje postać kobieca” - podkreśla Jocelyn Noveck z Associated Press.
Nie wszystkim jednak spodobał się fakt, że „Czas krwawego księżyca” trwa aż 3 godziny i 26 minut. „Czas trwania to tak naprawdę jedyny minus tego filmu. Wciąż jednak urzeka rewelacyjną kolorystyką, szokującą brutalnością i najlepszymi występami w karierze zwłaszcza Gladstone i De Niro” - napisała Susan Kamyab z Irving Television.
Z innych recenzji wynika, że Scorsese zgrabnie uniknął narracji, która promowałaby „białego zbawcę”, ponieważ bardziej interesowało go „dobre odzwierciedlenie historii”. Doceniono również oprawę muzyczną i dynamiczny montaż.