Skip to main content

Zwariowane Saints Row 4, uśmiechnięte Volition

Czy zmiana wydawcy wpłynie na nową odsłonę serii? Producent przekonuje, że tak się nie stanie.

Serii tak głośnej jak Saints Row nie da się długo utrzymać w tajemnicy, więc prezentacja pierwszego trailera w zeszłym tygodniu nie jest zaskoczeniem. Dziwić może jedynie fakt, że energia i żywiołowość serii to wciąż zasługa studia Volition, mimo kilku niespokojnych miesięcy.

- Saints Row 3 po premierze radziło sobie fenomenalnie i wszyscy byli naprawdę zadowoleni - opowiada producent gry, Jim Boone. Mój rozmówca wciąż jest uśmiechnięty, nawet gdy wspomina upadek byłego wydawcy Saints Row 4 - firmę THQ. - Ale w tym samym czasie na rynek wypuszczono tablet uDraw i straciliśmy jakieś 100 mln dol. To nie był jeszcze koniec, ale mieliśmy do czynienia z momentem, w którym należy przeanalizować, co nie jest dla firmy najlepsze.

Twórcy z Volition nie ukrywają, że ciężko było uświadomić sobie, że z wydawcą może stać się coś złego.

- Kilka ostatnich lat było ciężkich dla THQ. Szczerze mówiąc dopiero w sądzie, podczas rozprawy o bankructwie stało się jasne, że firma przestanie istnieć. Gdy spływały indywidualne oferty, po raz pierwszy zaczęto myśleć: „Oho, to dzieje się naprawdę”.

- Przedtem sądzono, że sytuację uratuje umowa podpisana z Clearlake. Ludzie w korporacji uważali, że „bankructwo to tylko przejściowy etap, wkrótce ruszymy do przodu”.

Jednak w Saints Row 4 nie widać żadnych oznak problemów. Jest tak pewnie dlatego, że prace rozpoczęły się zaraz po premierze Saints Row: The Third w 2011 roku. Volition było też pewne jakości produkcji - nawet w przypadku bankructwa THQ, znalazłby się inny wydawca.

- To było interesujące. Analizowaliśmy wszystkie scenariusze, ale pracowaliśmy nad Saints Row i wydawało się szalone, by nikt nie zainteresował się naszą serią - mówi Boone, wciąż uśmiechnięty. - Mieliśmy przynajmniej pewność, że nie stracimy pracy, w odróżnieniu od ludzi z Vigil.

- Z drugiej strony, odwiedziło nas wielu wydawców i nie byliśmy do końca pewni, gdzie trafimy. To jednak było dość niepokojące. Zadawaliśmy sobie pytania, kto będzie nowym wydawcą i co będzie chciał zrobić? Czy będzie chciał wprowadzić w grze zmiany, czy zmieni nasz styl pracy?

Do akcji szybko wkroczyło Deep Silver i oba podmioty na pewno do siebie pasują. Energiczny wydawca i seria, która nigdy nie należała do najpoważniejszych. Saints Row 4 jest chyba jeszcze bardziej szalone niż poprzednie odsłony.

Gracz wciela się w prezydenta Stanów Zjednoczonych, który jest równocześnie przywódcą gangu The Saints. Ziemi grozi inwazja obcych, rodem z filmów science-fiction klasy B.

Ale akcja dopiero się rozkręca. Niebo nad miastem Steelport jest pełne najeźdźców, a gracz otrzymuje dostęp do nowych broni. Po raz pierwszy w historii serii pukawki można dowolnie dostosować do własnych wymagań. Jeden z karabinów potrafi w kreskówkowy sposób napompować głowę przeciwnika, co kończy się brutalnych wybuchem. Inna broń strzela... basem z piosenek dubstepowych, zostawiając wrogów w agonii lub ekstazie, w zależności od upodobań.

To jeszcze nie wszystko. Otrzymujemy także dostęp do nadprzyrodzonych mocy, które pozwalają osiągać prędkości większe niż odrzutowce. Jednocześnie możemy przeskakiwać całe wieżowce, korzystać z telekinezy czy zamrażać przeciwników.

Całość sprawia wrażenie chorej psychicznie wersji Saints Row, co stanowi niemałe osiągnięcie. W Saints Row: The Third seria zaprezentowała się w pełnej krasie, jako szalony tytuł z otwartym światem - perfekcyjna przeciwwaga dla poważniejszych rzeczy z Rockstara czy Ubisoftu.

Volition nie przejmuje się także datą premiery, zaledwie kilka tygodni przed Grand Theft Auto 5. Oglądając w akcji kilka minut z Saints Row 4, wyraźnie widać dlaczego nikt z twórców zanadto się nie denerwuje - po prostu za dobrze się bawią.

Zobacz na YouTube

Zobacz także