7 elementów, które mogą uratować Destiny 2
Nasze życzenia.
Destiny 2 wciąż jest całkiem popularne - choćby dzięki cyklicznym wydarzeniom różnego rodzaju. Na serwerach nie ma jednak aż tylu aktywnych graczy, co w okresie premiery, czy też w pierwszej części przy okazji debiutu dodatku The Taken King.
Powodem takiego stanu rzeczy są po części różne zmiany w systemach rozgrywki, ale też brak pewnych aktywności znanych z oryginału. Oto subiektywna lista elementów, które chcielibyśmy zobaczyć w Destiny 2, lub które wymagają zmiany.
Opowiadamy tu między innymi o nowych wrogach czy klasach, a na następnej stronie wymieniamy między innymi dodatkowe planety i wspominamy wyścigi Wróbli.
Nowe klasy lub specjalizacje
Jedna nowa subklasa - w dodatku zastępująca inną - to za mało. Sequel oferuje nowości w zakresie wszystkich profesji, ale jednak przydałoby się coś ponadto. Weterani i tak zostają przy ulubionych specjalizacjach, choć nowe podklasy zmuszają do eksperymentowania. Dlatego dobrze, by było ich więcej.
Zupełnie nowa klasa w ogóle byłaby czymś wyjątkowym. Można wyobrazić sobie kosmicznego inżyniera, albo postać skupiającą się tylko na walce kontaktowej, bez broni palnej. Uniwersum Destiny jest bardzo bogate, więc można poeksperymentować niczym w Borderlands.
Rozbudowanie systemu broni o kategorie mistrzowskie to krok w stronę jeszcze większej indywidualizacji i zwiększenia specjalizacji dla graczy. Dlaczego w tym samym kierunku nie pójść z klasami i zapewnić większy wybór skłaniający do testowania, kombinowania, a więc tym samym spędzenia większej liczby godzin z grą?
Zupełnie nowi wrogowie
Przeciwników w Destiny 2 znamy doskonale od pierwszej części. Nie zmienią tego zwykłe modyfikacje wyglądu i dodanie kilku nowych ruchów i ataków czy nawet nieco innych odmian tych samych kosmitów. To wciąż Weksowie, Upadli i reszta śmietanki naszego Układu Słonecznego.
Wiemy już, po zakończeniu kampanii w sequelu, że coś tam ruszyło się w kosmosie. Nowe zagrożenie rusza w kierunku Ziemi i przyjdzie nam się z tajemniczą piramidową cywilizacją spotkać już niedługo. Ważne jednak, by nie był to kolejny klan Upadłych, albo siostry Oryksa, gdyż oznaczałoby to coś, czego fani się obawiają - walki ze znanymi oponentami, tylko z lekko odmienionym wyglądem.
Kosmos jest ogromny, więc jest w czym przebierać. Pora na zupełnie nowych wrogów - na kogoś kto tchnie nowe życie w misje fabularne i szturmy, a nawet zwykłą eksplorację planet. Ekscytujące misje patrolowe byłyby jeszcze ciekawsze, gdybyśmy po tak długim czasie od daty premiery zaobserwowali, jak całe otoczenie przystosowuje się do obecności kolejnej strony konfliktu.
PvP na większą skalę
Odczuwalnie e-sportowy charakter potyczek między graczami i zmniejszenie liczebności drużyn z początku wydawał się dosyć ciekawym rozwiązaniem, ale upływ czasu wywołuje również tęsknotę za dawnymi rozwiązaniami.
Większe mapy, liczniejsze drużyny i powrót do ukochanych maszyn bojowych to coś, czego obecnie brakuje na polach bitwy. Pierwsze Destiny przyciągało między innymi ze względu na potyczki przypominające Halo. Świetnie przemyślane mapy to jedno, ale przydałby się też konflikt nieco bardziej chaotyczny, na większą skalę.
Wspominanie mapie First Light na Księżycu z poprzedniej części sprawia, że aż łza się nam w oku kręci. Zresztą, nie chodzi nawet tylko o pojazdy, ale także o zmniejszenie dostępności potężnych mocy w PvP w stosunku do oryginału.
Czasem po prostu tęsknimy za tym specyficznym, efektownym szaleństwem, które przecież można by przywrócić w oddzielnym trybie, a w pozostałych zachować bardziej zbalansowaną, e-sportową rywalizację.
To jeszcze nie koniec - przejdź na następną stronę, by przeczytać o innych elementach Destiny 2, które twórcy powinni poprawić.