Destiny 2: Bungie rozwija technologię - ale czy to wystarcza?
Analiza Digital Foundry.
Destiny 2 trafiło w końcu w nasze ręce. Od czasu premiery pierwszej części minęły trzy lata i w tym okresie odpowiedzialne za prace studio Bungie włożyło sporo wysiłków w to, by sequel był ładniejszy i bogatszy w treści. Sequel odpowiada na wiele zarzutów pod adresem oryginału, dodając bardziej rozbudowaną fabułę obok dalszego szlifowania rozgrywki i oprawy. Bazując na solidnych fundamentach „jedynki”, czy nowy tytuł satysfakcjonuje pod względem zmian w grafice? Czy też więcej czasu poświęcono na prace „za kulisami”, rozwijając narzędzia do tworzenia zawartości?
Kluczowe w ewolucji serii jest porzucenie wsparcia dla PS3 i X360, a co za tym idzie - koncentracja wysiłków na współczesnych systemach. Jak wynika z rozmów z pracownikami Bungie, obsługa sprzętu poprzedniej generacji nie była łatwa, a skalowanie całej gry na tak wiele urządzeń spowalniało prace. Dyrektor inżynierii Chris Butcher wyjaśniał w 2016 roku, że silnik napędzający tytuł sięgał korzeniami jeszcze do Halo Reach z 2010 roku, co samo w sobie było częścią problemu. Bazowanie na podejściu, które zakładało kompilowanie najpierw na konsole - zamiast na PC - przekładało się na wyjątkowe spowolnienia w tworzeniu treści. Każda drobna zmiana na mapie czy w broni oznaczała długie godziny kompilowania kodu na cztery konsole. To wyjaśnia po części jeden z zarzutów pod adresem Destiny 1 - mało zawartości. Pozostaje zastanawiać się też, ile gotowych elementów nigdy do gry nie trafiło.
Wracając do teraźniejszości, deweloperzy koncentrują się na PS4 i Xbox One, a także na PS4 Pro oraz nachodzącym Xbox One X. Do tego wersja PC, za którą odpowiada studio Vicarious Visions. Znikają limity w postaci 512 MB pamięci RAM, co przekłada się na większe areny, generowane przez odświeżony silnik, zaprojektowany już tylko z myślą o współczesnych konsolach i komputerach osobistych. Może i oznacza to jeszcze większą liczbę konfiguracji do wzięcia pod uwagę, lecz punktem wspólnym jest architektura x86, znacznie większa pula pamięci i nowoczesne układy graficzne. Bungie zapewnia także, że wyciągnęło wnioski i usprawniło proces produkcyjny, co ułatwia tworzenie światów. Efekt końcowy w postaci Destiny 2 mówi sam za siebie.
Wkraczając na przykład do mglistych lasów Europejskiej Martwej Strefy widać po prostu bardziej organiczny, lepiej zaplanowany projekt planet. Weźmy nowy hub dla graczy, czyli Farmę: ogromna liczba detali to spora poprawa sytuacji względem Wieży z pierwszej gry. Diabeł tkwi w szczegółach: cegły otaczające fontannę, rozrzucone książki, monitory w hangarze, obracający się młyn, zmarszczki na powierzchni wody i jej odbicia, świetlne flary i efekt bloom. Jest mech na wielkich, zardzewiałych strukturach na skraju Farmy i kamuflująca siatka, rzucających dynamiczne cienie na ziemię. No i jest też piłka do pokopania, nawet jeśli symulacja fizyki w przypadki tej mini-atrakcji nie jest zbyt rozbudowana.
Wszystkie te drobnostki sprawiają, że Destiny 2 nabiera charakteru. Pierwszy tytuł może i czarował wielkimi krajobrazami, lecz tym razem Bungie skupiło się na poziomie mikro - nie tylko makro. Spotykamy więcej postaci niezależnych, a wokół farmy widać nawet dziką zwierzynę.
Takie połączenie świetnej dyrekcji artystycznej i technologii przekłada się na najbardziej efektowne „momenty”. Oświetlenie odgrywa ważną rolę nie tylko pod względem stylistycznym, ale wpływa także na projekt Europejskiej Martwej Strefy. Na wzór Halo: Combat Evolved, okolicę spowija mgła, ukrywając wrogów aż do ostatniej chwili, co najlepiej widać przy wolumetrycznym oświetleniu generowanym przez ognie. Efekty wolumetryczne - czyli te przestrzenne, wypełniające całe sceny - są stosowane w sequelu znacznie chętniej niż w pierwszej grze, co widać już w samouczku.
Mówiąc o oświetleniu, nie można pominąć towarzyszących efektów. Destiny 2 to także dużo cząsteczek poruszających się zgodnie z zasadami fizyki: iskry, wystrzały, deszcz. Wszystkie - jak krople - są odpowiednio oświetlane. Już oryginał przodował w wykorzystaniu efektów przezroczystości, a nowa gra idzie jeszcze dalej.
Już w pierwszej misji, gdy bronimy oblężonej twierdzy, odpieramy fale wielkich Legionistów i Centurionów, bombardujących ekran dynamicznie oświetlanymi cząsteczkami. Do tego pełnoekranowe efekty deszczu padającego na kamerę i chromatyczna aberracja - silnik pracuje w pocie czoła od samego początku i efekty są świetne.
Jedynym limitem jest zmniejszenie rozdzielczości wszystkich tych przezroczystych elementów, w celu zwiększenia ich liczby. Wykorzystano bufor niskiej rozdzielczości, odcinający się tym samym od ostrości pozostałych elementów oprawy. Z drugiej strony, efekty cząsteczkowe to najczęściej przebłyski i iskry na ułamki sekund, więc różnicę trudno wychwycić jeśli nie oglądamy statycznych zrzutów z ekranu. Obniżenie jakości lepiej widać na efektach wolumetrycznych wchodzących w interakcje z pozostałymi obiektami, co generuje poszarpane krawędzie już w 1080p na PS4 i Xbox One. Przy wyższej rozdzielczości PS4 Pro kwestia ta jest jeszcze wyraźniej zarysowana.
Ogólnie rzecz biorąc, efekty post-processingu są imponujące i nie dotyczą tylko strzelania. Podczas celowania głębia ostrości rozmywa obszar poza celownikiem, jak w oryginale. Na krawędziach efektu widać „ząbkowanie”, ale otrzymujemy bardziej filmowe podejście do starć. To samo dotyczy także rozmycia obrazu, stosowanego dla ruchów kamery oraz dla poszczególnych obiektów. Ten efekt jest dość oszczędny podczas standardowej rozgrywki, ale potęgowany po włączeniu umiejętności specjalnej. W tytule stawiającym na 30 klatek na sekundę rozmycie potęguje też wrażenie płynności działania.
Wyróżniają się również shadery i tekstury, zwłaszcza biorąc pod uwagę skalę każdego z poziomów. W tej odsłonie podkreślić należy także odbicia. W pierwszej grze element ten wypadał dobrze i na lśniących powierzchniach widzieliśmy większość geometrii i źródeł światła, lecz niekiedy pojawiało się także uproszczone mapowanie, gubiące detale. W Destiny 2 na wodzie mamy wiernie odwzorowane obiekty i modele postaci oraz przeciwników, ale nie ma wcale efektów przezroczystości czy wystrzałów - jak w pierwowzorze.
Podsumowując, druga odsłona nie jest rewolucją względem oryginału, lecz znacznym dopracowaniem we wszystkich obszarach. Osoby oczekujące skoku rodem z Halo 1 do Halo 2 nie będą zapewne równie oczarowane, ale nie brakuje dalszych szlifów tego, co znane, a pod względem detali, skali świata czy efektów poprawa jest znaczna. Deweloperzy lepiej opanowali własne narzędzia, przygotowali dużo więcej przerywników na silniku i oferują ogólnie bardziej ambitny projekt. Większy nacisk na fabułę pomaga także w kreacji świata i charakteru produkcji. Nawet jeśli historia jest raczej konwencjonalna, miło jest widzieć, że nasza postać wchodzi w interakcje z uniwersum, co byłoby niemożliwe w pre-renderowanym wideo.
Wszystko to sprowadza nas do pytania - którą wersję wybrać? Odsłona PC nadciągnie 24 października, więc mówimy na razie tylko o konsolach. Wnioski są zbliżone do tych po testach wersji beta, lecz mieliśmy teraz więcej czasu na obserwacje, co pozwala ustalić wyraźne zestawienie pod względem rozdzielczości i efektów. W obliczu braku Xbox One X na rynku, na prowadzenie wysuwa się PS4 Pro. Za pomocą szachownicowego skalowania otrzymujemy tutaj liczbę pikseli pomiędzy 3072 × 2160 oraz 3840 × 2160, co uwydatnia drobne detale na dalszych odległościach. Szachownicowe skalowanie wypada nieco inaczej w każdym tytule na PlayStation 4 Pro, ale Destiny 2 postawiło na całe szczęście na subtelną wersję, więc szybkie obroty kamery rzadko przekładając się na artefakty. Dość powiedzieć, że musieliśmy sporo się napracować, by znaleźć zrzut z ekranu z dowodem na charakterystyczny „przeplot” pikseli, a i wtedy było to jeden przeciwnik gdzieś w oddali.
W połączeniu z efektem rozmycia obrazu, szachownicowe skalowanie Destiny 2 przekłada się na przekonujący obraz 4K, z dobrze ukrytymi kompromisami i ograniczeniami. Gra dynamicznie dostosowuje rozdzielczość w osi poziomej, pomiędzy 3072 oraz 3840 pikselami, jednak nawet podczas wymagającego pod względem graficznym segmentu otwierającego notowaliśmy wyłącznie pełne 3840 × 2160. Jest ostro i czysto, więc jeśli dynamiczne skalowanie wkracza do akcji, to zapewne później, być może w intensywnych Najazdach dla sześciu graczy.
Posiadacze PS4 Pro z ekranami 4K mają więc powody do zadowolenia, ale osoby zostające przy telewizorach 1080p także nie powinny narzekać. Bungie oferuje bowiem mile widziane skalowanie w dół do 1920 × 1080, czyli opcję, której brak trudno wyjaśnić w wielu innych produkcjach na PlayStation 4 Pro. Takie podejście przekłada się na dokładniejsze rysowanie detali, co widać choćby na intensywnej pod tym względem Farmie.
W ten czy inny sposób PS4 Pro jest więc obecnie idealną platformą dla Destiny 2. Standardowe PS4 wyświetla natywne 1080p, podczas gdy posiadacze Xbox One otrzymują dynamiczny system, z liczbą pikseli pomiędzy 1344 × 1080 oraz pełnym 1920 × 1080, w zależności od obciążeń. Platforma Microsoftu dostosowuje więc oś poziomą na wzór PS4 Pro i - jak na sprzęcie Sony - wydaje się przez większość czasu oferować maksymalną wartość. Bardzo trudno znaleźć jakiekolwiek przykłady obrazu w 1344 × 1080.
Różnica w rozdzielczości jest więc jasna, ale czy pomiędzy trzema konsolami są jakieś inne modyfikacje w oprawie? PS4 i Xbox One to identyczny zestaw wizualny, ale PS4 Pro wysuwa się nieco dalej, wchodząc w tereny zarezerwowane dla odsłony PC. Bez względu na rozdzielczość podłączonego ekranu, lepsze jest choćby filtrowanie tekstur. Sam jego poziom może i jest identyczny ze standardowym PS4, ale efekty wygląda lepiej ze względu na większą liczbę pikseli do próbkowania.
PlayStation 4 Pro otrzymuje także małą poprawę w jakości renderowania cieni. Zmiana jest minimalna, ale dostrzegalna - pozostałe konsole to dość mocny efekt ditheringu na cieniach rzucanych przez postać, czyli charakterystyczne „kropkowanie” na krawędziach. Z bliska cienie nadal nie wygląda niekiedy najlepiej, rozpikselowane i pełne artefaktów. Na PS4 Pro wszystkie problemy te są przynajmniej mniej podkreślone, zapewne w linii z wyższymi ustawieniami z PC. Ogólnie rzecz biorąc wygląd na trzech platformach jest niemal identyczny, ale wymagająca opcja cieni zyskuje właśnie na PS4 Pro.
Na koniec można jeszcze wspomnieć o dłuższym zasięgu rysowania na PS4 Pro i PS4. Spoglądając na bogatą w detale okolicę Farmy widzimy identyczne odległości dla cieni i trawy pomiędzy trzema urządzeniami. Wszystkie „wyskakują” w tym samym momencie - i to raczej zauważalnie. Na platformach Sony niektóre obiekty przełączają się jednak szybciej na wersje bogatsze w detale, choć efekt jest dość subtelny. Główną zaletą PS4 Pro pozostaje więc przejście do szachownicowego 4K. Wydaje się, że dopiero PC pokaże, jak daleko pójść może Destiny 2.
W tle wszystkich tych wad i zalet każdej z platform, jedna kwestia pozostaje stała - wydajność. Po wielu godzinach testów na każdym z systemów po prostu nie mamy żadnych spadków poniżej 30 FPS do zameldowania. W ramach testu stawiamy na wymagający początek kampanii, obserwując 30 klatek na sekundę w 4K na PS4 Pro i taki sam wynik w 1080p na PS4 i Xbox One. Strzelanki FPP działają lepiej w 60 FPS, ale jeśli taki poziom nie wchodzi w grę, stałe 30 FPS to druga najlepsza opcja, więc Destiny 2 trudno krytykować pod tym względem.
Warto nadmienić także o sieciowej rywalizacji w Tyglu. Gra zmieniła format z sześcioosobowych na czteroosobowe drużyny, nawet jeśli pierwsze Destiny nie miało problemów z wydajności w tym trybie. Mapy są dużo mniejsze, lecz akcja ponownie jest wyjątkowo dynamiczna, z pojazdami włącznie.
Skąd więc decyzja o zmniejszeniu zespołów? Być może zadecydował najgorszy możliwy scenariusz, czyli spotkanie dwunastu graczy w jednym miejscu na mapie. Tylko Bungie wie, czy w takim przypadku bogatsza w efekty graficzne produkcja miała większe problemy z płynnością. Nieco bardziej prawdopodobną teorią jest jednak zmiana serwerów. Bungie przygotowało nowy system, w którym część obowiązków hostowania i obliczeń logiki przejmuje infrastruktura przygotowana przez studio, odciążając konsole graczy. To krok w stronę dedykowanych serwerów i jedną z zalet rozwiązania jest brak oczekiwania na migrację hosta, jeśli ten opuści mecz przedwcześnie.
Przechodząc powyżej 30 FPS, jednym z priorytetów dla Bungie jest tym razem także wsparcie PC. Twórcy zapewniali w przeszłości, że blokada liczby klatek na sekundę wynika z obliczeń logiki dla wielu przeciwników na ekranie, ale po stronie komputerów osobistych limity procesora znikają. Dodanie do tego myszy i klawiatury całkowicie transformuje wrażenia, a nasze testy wykazały, że już GTX 970 pozwala włączyć rozdzielczość 4K w 30 FPS z minimalnymi odstępstwami od wysokich ustawień graficznych. Nie trzeba chyba dodawać, co w takim razie pozwala osiągnąć choćby GTX 1080 Ti.
W skrócie, nawet komputer ze średniej półki może zręcznie wyprzedzić konsole na polu rozdzielczości i/lub płynności zabawy, więc oczekiwania czas zacząć. Intrygująco zapowiada się także wsparcie Xbox One X. Nie podano jeszcze żadnych szczegółów, ale spodziewamy się jeszcze większej liczby pikseli i ładniejszej oprawy. Jednocześnie X pozostaje przy tej samej technologii procesora, jak standardowy Xbox One, co wyklucza osiągnięcie 60 FPS.
Destiny 2 rozpoczyna gorącą jesień na rynku gier wideo, i to z przytupem. Otrzymujemy techniczną ewolucję pierwszej odsłony i satysfakcjonujący produkt, z ciekawszymi planetami i fabułą. Wydaje się jednak, że ważna była nie tylko poprawa grafiki, ale także przeprojektowanie narzędzi dla deweloperów, usprawniając prace - pierwszy dodatek już w grudniu. Ogólnie rzecz biorąc, gra robi wystarczając wiele pod względem wizualnym, by zasłużyć na miano sequela, co potwierdza także dużo szerszy zakres treści do eksploracji. Bungie wraca do formy.