Skip to main content

Pierwsze spojrzenie na SteamOS

Digital Foundry przetestowało wersję beta systemu.

SteamOS studia Valve może zmienić wszystko. Bazujące na Linuksie oprogramowanie próbuje zająć miejsce Windowsa jako platformy do gier na PC. Valve wydaje swój nowy system operacyjny wraz z tak zwanymi Steam Machines. Są to komputery osobiste, przystosowane do postawienia obok telewizora, w salonie. Dzięki temu, w teorii mają konkurować z tradycyjnymi konsolami. Prototypy rozesłano do garstki szczęśliwców w połowie grudnia. Mniej więcej w tym samym czasie SteamOS uzyskał status wersji beta. Teraz każdy posiadacz peceta jest w stanie przetestować system osobiście.

Czym jest zatem SteamOS? W skrócie: to darmowy system operacyjny, który działa jak tradycyjny Steam w trybie Big Picture. Jednak w tym przypadku Valve ma dostęp do wszystkich parametrów systemu. Biblioteki DirectX 11.1 zastąpiono usprawnionym interfejsem, który wykorzystuje OpenGL 4.3, co ma także doprowadzić do zwiększenia liczby wyświetlanych klatek animacji. Według autorskich metod testowania Valve, linuksowe Left 4 Dead 2 działa nawet o 16,4 procenta lepiej niż jego wersja pod Windows, na tej samej konfiguracji.

Ale to nie wszystko. Według skasowanego już wpisu na blogu, opublikowanego przez twórcę metody wygładzania krawędzi FXAA - Timothy'ego Lottesa - skupienie się na Linuksie mogłoby się okazać dla gier bardzo korzystne także w bardziej ogólnym sensie - wszystkie zasoby systemowe zarezerwowane są wszak dla gry. Lepszy jest także dostęp do funkcji karty graficznej. Opóźnienia w przepływie danych także ulegają redukcji. W systemie Windows używa się obecnie architektury sterowników WDDM 1.3, zwiększającego opóźnienia w procesie renderowania. Za sprawą SteamOS gry nie potrzebują już tego środowiska - działają bezpośrednio poprzez OpenGL i sterowniki Nvidia. Dzięki temu każdy układ ma niższe opóźnienia, co w teorii prowadzi to do zmniejszenia czasu reakcji.

Ostrzegamy: proces instalacji SteamOS nie jest zbyt przyjazny dla typowego użytkownika komputera i wymaga również płyty głównej z funkcją UEFI. Obecnie obsługiwane są także jedynie karty graficzne Nvidii, ale Valve zapewnia, że wkróce się to zmieni. Do ukończenia instalacji potrzebujemy dysku twardego o pojemności 500 GB (choć w naszym przypadku system działał na wirtualnej partycji o wielkości 80 GB). Trzeba także przygotować się na utratę wszystkich danych w trakcie procesu. Przed rozpoczęciem instalacji odłączyliśmy więc wszystkie pozostałe napędy - na wszelki wypadek. Mamy nadzieję, że w przyszłości łatwiej będzie zainstalować system obok Windowsa, na tym samym komputerze.

„Prototypy Steam Machine rozesłano do garstki szczęśliwców w połowie grudnia. Mniej więcej w tym samym czasie SteamOS uzyskał status wersji beta. Teraz każdy posiadacz peceta jest w stanie przetestować system osobiście.”

Nawet mimo najszczerszych chęci nie uniknięto problemów. Standardowy instalator o wielkości 976 MB wyrzuca nas do linii poleceń interfejsu GNU. Na szczęście, druga metoda instalacji przyniosła dużo lepsze rezultaty. System operacyjny zainstalowaliśmy z pendrive'a, kończąc instalację kilkoma komendami w linii poleceń Linuksa. W ten sposób proces zajmuje nie więcej niż 30 minut. Jeśli postępujemy zgodnie z instrukcją, całość powinna odbyć się bez zacięć.

Pierwsze logowanie się do systemu kończy znajomy widok. Z pozoru jest to tryb Big Picture ze Steama, w którym brakuje możliwości powrotu do pulpitu kombinacją Alt-Tab. Powiększona czcionka umożliwia swobodne czytanie na kanapie, a wielkie paski przewijania i opcje przeglądania pojawiają się dokładnie w tych samych miejscach, jak w wersji na Windowsa - niezależnie od tego, czy korzystamy z pada, czy z myszy i klawiatury. Tryb Big Picture stał się podstawą nowego systemu operacyjnego, będąc jedynym sposobem na przeglądanie biblioteki gier. Standardowy wygląd Steama jest w ogóle niedostępny - pulpit został domyślnie zablokowany. W interfejsie Steama jest jednak opcja, która go przywraca.

Pytanie brzmi, czy SteamOS zapewnia użytkownikowi takie same wrażenia, co zwykły tryb Big Picture? Nie do końca. Wygląd menu jest niemal identyczny, choć brakuje tu pewnych ważnych opcji. Powinny się tu znaleźć choćby po to, by dorównać konsolom. Wybór monitora i rozdzielczości nie jest dostępny, choć opcja ta jest przecież aktywna poprzez ustawienia wyświetlania w wersji na Windowsa. Oznacza to, że jesteśmy zdani na łaskę SteamOS, który musi rozpoznać optymalną rozdzielczość monitora. Zmiana ustawień wyświetlania nie przekłada się także na Steam, gdyż każde ze środowisk działa oddzielnie.

Z poziomu interfejsu trudności nastręcza ustawienie źródła dźwięku. Wyjście audio domyślnie ustawione jest na port HDMI karty graficznej. To idealne ustawienie dla telewizorów HD, choć może być kłopotliwe dla posiadaczy dedykowanych kart dźwiękowych, których sterowniki nie są jeszcze wspierane.

Pamiętajmy jednak, że to wersja beta. Nie powinno być problemów z dodaniem tych opcji w przyszłości. Z góry ustalone ustawienia obrazu i dźwięku przez SteamOS mają pewną zaletę. Większość gier korzysta z tych samych ustawień, dzięki czemu ekran nie mruga po wybraniu gry z menu. Dzięki temu przejścia są dużo płynniejsze niż w trybie Big Picture w windowsowej wersji Steama. Po wybraniu Metro: Last Light nie pojawia się żadne okienko uruchamiania, kiedy w systemie Windows dało się zauważyć, że poza oknem gry działa pulpit. Nasz komputer z dedykowaną instalacją systemu SteamOS działa bardzo płynnie od momentu uruchomienia aż do zamknięcia.

Niestety, SteamOS nie zachowuje się na pierwszy rzut oka aż tak płynnie jak menu w PS4 i Xbox One, a przynajmniej jeszcze nie teraz. Nowa generacja konsol pozwala zatrzymać rozgrywkę i w trakcie pauzy poruszać się po całym menu, ustawieniach i usługach strumieniowania. Poprzez SteamOS mamy dostęp jedynie do listy znajomych i osiągnięć, za pomocą kombinacji Shift+Tab. Na ekranie pokazuje się wówczas interfejs Steama, a gra nadal działa w tle.

„Nawigacja po menu jest szybka i przypomina przyjazne dla kontrolera środowisko znane z konsol. Na ekranie pojawiają się wielkie płytki, podpisane powiększoną czcionką. Dzięki temu wygodnie jest je przeglądać z dystansu, na telewizorze HD.”

Wsparcie dla Linuksa nie jest jeszcze w pełni rozwinięte, ale już teraz mamy do wyboru niecałe 300 gier. Z tytułów wyższej klasy odnajdujemy tu niemal wszystkie produkcje Valve i Double Fine przeniesione na Linuksa. Reszta to głównie gry niezależne.

Nawigacja po menu jest szybka i przypomina przyjazne dla kontrolera środowisko znane z konsol. Na ekranie pojawiają się wielkie płytki, podpisane powiększoną czcionką. Dzięki temu wygodnie jest je przeglądać z dystansu, na telewizorze HD. Po przytrzymaniu przycisku Home i naciśnięciu prawego triggera na padzie Xboksa 360 wykonujemy zrzut ekranu. Niestety, obecna biblioteka gier na SteamOS oferuje jedyne częściową obsługę pada. Nawet w starszych grach, jak na przykład w Portalu, lepiej użyć klawiatury i myszy w menu. Nie tego spodziewaliśmy się po firmie, która próbuje stać się wiodącym graczem na rynku. W tym momencie zdajemy sobie sprawę, że SteamOS to jedynie część Steam Machines - Valve zaprojektowało własny kontroler, który łączy w sobie wygodę pada i precyzję myszki oraz klawiatury. Nie wiadomo jeszcze, czy ten oryginalny pad z dwoma okrągłymi trackpadami będzie kompletnym, które łączyłoby te rozwiązania.

SteamOS nie ma zbyt wielkiego wsparcia ze strony oprogramowania, ale to młody system. Z niecałych 300 gier dostępnych na Linuksa większość to produkcje niezależne, jak na przykład Mark of the Ninja, Fez czy Darwinia. Z większych tytułów do wyboru mamy produkcje Valve i Double Fine. Nie licząc Portala 2, praktycznie wszystkie gry tej firmy zostały przeniesione na Linuksa. Niestety, nawet na komputerze z Intel Core i7-3770K, podkręconym do 4,3 GHz, z 16 GB pamięci i Geforce GTX 780 Ti nie wszystkie ustawienia są automatycznie podnoszone do najwyższych. Jeśli chcemy uzyskać najlepszą jakość obrazu, będziemy musieli trochę poszperać w opcjach. To cecha typowo pecetowa, ale SteamOS powinien sam odpowiadać za skalowanie ustawień do możliwości sprzętu.

Zresztą to typowa przypadłość Metro: Last Light - jedynej gry na SteamOS, która wykorzystuje moc nowoczesnych komputerów. Niestety, możliwość regulowania opcji ograniczono do prostych suwaków. Nie wiemy więc, na jakich ustawieniach grafiki, wygładzania krawędzi czy fizyki działa gra dopóki nie rozpoczniemy rozgrywki. Za każdym razem, gdy rozpoczynamy zabawę, 16 z 20 opcji powraca do ustawień domyślnych i musimy je przez to poprawiać przy każdym ponownym uruchomieniu gry.

Kliknij w miniatury, by przełączać poszczególne obrazki. Używaj wskaźnika myszki w postaci lupy na obrazku, by oglądać i porównywać poszczególne elementy:

SteamOS/OpenGL
Windows/DX11
Metro: Last Light na maksymalnych ustawieniach graficznych w systemie SteamOS nie prezentuje się tak okazale, jak w wersji Windows. Tekstury mają zauważalnie niższą jakość, a rozmycie obrazu w ruchu usunięto.


SteamOS/OpenGL
Windows/DX11
Teselacja to jeden z ważniejszych elementów DirectX 11 i jego odpowiednik w teorii powinien pojawić się także w OpenGL 4.3. Podobnie do wersji konsolowych, wersja na SteamOS pozbawiona jest tego efektu.




SteamOS/OpenGL
Windows/DX11
Model oświetlenia stworzony przez 4A Games odgrywa dużą rolę w ukazywaniu szczegółów mrocznego, podziemnego świata Metra. Niestety, na najwyższych ustawieniach w wersji na SteamOS jakość odbić jest obniżona.

SteamOS/OpenGL
Windows/DX11
Jakość cieni i SSAO również jest ograniczona w stosunku do najwyższych ustawień z wersji Windows.

W Metro: Last Light przejście z DirectX 11 na OpenGL nie poszło zbyt gładko. Nawet ma maksymalnych ustawieniach graficznych jakość grafiki w systemie SteamOS nie jest nawet zbliżona do poziomu, który oferuje wersja na Windowsa. Usunięto wszystkie efekty rozmycia obrazu w ruchu, także jakość tekstur jest zauważalnie niższa. Efekty SSAO ograniczono, a tesselację prawdopodobnie w ogóle wyłączono. To irytujące, że nie ma możliwości uruchomienia tej gry na najwyższych detalach poprzez niezrozumiałe ustawienia graficzne, choć nasz testowy sprzęt nie powinien mieć z tym żadnych problemów. Najnowsza wersja OpenGL powinna oferować podobne efekty do tych znanych z DirectX 11. Szkoda jednak, że nie wykorzystano całego potencjału. Z drugiej strony, SteamOS może przyśpieszyć rozwój OpenGL, by dorównywał, lub nawet przewyższył DirectX 11.

Na szczęście, gry takie jak Dota 2 czy Left 4 Dead 2 działają na naszych konfiguracjach sprzętowych bez zająknięcia, a opcje można jeszcze dodatkowo dostosować. Mimo wszystko, to właśnie Metro: Last Light jest najbardziej wymagającą z dostępnych gier, dlatego najlepiej obrazuje, w jaki sposób zostały zoptymalizowane sterowniki OpenGL od Nvidii. Przez pierwsze 30 minut gra działa równie płynnie, co w wersji windowsowej. Niestety, po etapie w Rzeszy zaczynają pojawiać się pewne rażące problemy ze stabilnością. W ciągu dwóch godzin rozgrywki gra zdążyła pięć razy wyjść do Steama, nie pokazując nawet kodu błędu. To rozczarowujące, zwłaszcza że poza tymi problemami płynność rozgrywki jest doskonała, lecz jednocześnie to świetny przykład, że przeniesienie gier na Linuksa nie jest zadaniem prostym.

Niemniej, jak na pierwszy tytuł pokazujący możliwości grania na Linuksie to całkiem niezły początek, a 4A Games przeciera szlak pozostałym deweloperom. Gra odsłania potencjał SteamOS właśnie jako ujednoliconej platformy PC, co może zainteresować innych, dużych wydawców. Teoretycznie brak w bibliotece Linuksa takich tytułów, jak Crysis 3 czy Tomb Raider powinna wynagrodzić nadchodząca opcja streamingu gier w obrębie własnego domu. Obecnie jest ona jeszcze niedostępna, ale w zamyśle ma pozwolić na zdalne uruchomienie każdej gry w SteamOS poprzez Windows, w zakresie sieci domowej. Na pewno przetestujemy tę opcję, gdy tylko się pojawi.

”SteamOS może być początkiem stopniowych zmian na pecetowym rynku gier, podobnie jak w przypadku premiery samego Steama ponad dekadę temu.”

Oczywiście, SteamOS to tylko jedna z części składowych Steam Machines. Wielką niewiadomą pozostaje kontroler. Posiada dwa touchpady i w założeniu powinien łączyć wygodę gamepada z precyzją myszki i klawiatury.

SteamOS może być początkiem stopniowych zmian na pecetowym rynku gier, podobnie jak w przypadku premiery samego Steama ponad dekadę temu. Nie wiemy, czy Valve uczyni z Linuksa prawdziwą platformę do tworzenia gier dla znacznej większości deweloperów. Nie jest to łatwe w świecie, w którym większość pecetów jest sprzedawana z Windowsem. Obecna biblioteka gier liczy mniej niż 300 tytułów, a przekonanie kolejnych firm produkcyjnych zapewne nie będzie łatwe. Nie mówiąc już o skali przedsięwzięcia, jakim jest przeniesienie obecnej biblioteki Steama na Linuksa.

Na podstawie wersji beta można stwierdzić, że SteamOS jest systemem obiecującym. Jest darmowy, interfejs nadaje się do obsługi na kanapie, a nawigacja nie odbiega od trybu Big Picture ze Steama. Największa różnica to płynne przejścia z i do gier, obecne na nowych konsolach. Valve mogłoby lepiej wykorzystywać przejęcie całkowitej kontroli nad systemem, ale z czasem oprogramowanie powinno coraz bardziej odbiegać od rozwiązań znanych z Windowsa. Jednak nawet w swym obecnym kształcie interfejs jest przejrzysty i wygodny w użytkowaniu, choć większość tytułów nie najlepiej wspiera sterowanie padem.

Największym problemem jest teraz brak popularnych tytułów. Niepokoi także obniżona jakość grafiki, szczególnie w takich produkcjach jak Metro: Last Light. Większość gier, zwłaszcza tych ze stajni Valve, działa doskonale. Niestety, w Metrze obniżona jakość grafiki i problemy ze stabilnością sugerują, że zmiana środowiska z Windowsa na Linuksa dla innych dużych projektów może być znacznie trudniejsza, niż się na początku wydawało. Wierzymy, że z czasem i przy odpowiednim wsparciu deweloperskim uda się rozwiązać wszystkie problemy. Do tej pory byliśmy sceptyczni. SteamOS jest raczej w powijakach, ale na dłuższą metę może faktycznie pomóc w przeniesieniu pecetów do salonów.

Zobacz także