FIFA 18 na Switch: Nowa wersja czy port odsłony Xbox 360?
Sprawdza Digital Foundry.
Równoległe prace na wielu platformach to obecnie codzienność, z dzieleniem kodu i elementów grafiki na kilku systemach. To stawia Nintendo Switch w trudnej pozycji, jako mocny sprzęt przenośny, lecz nie tak potężny, by w pełni sprostać grom „AAA” - dlatego też FIFA 18 różni się od odsłon PS4 i Xbox One. Czy rzeczywiście przygotowano jednak osobną, dedykowaną wersję, jak obiecywało EA? A może pomogły powstające nadal odsłony PS3 i X360?
Być może na oba pytania można odpowiedzieć twierdząco. Po wydaniu 220 zł (!) na odsłonę X360 możemy potwierdzić, że FIFA 18 na Switch faktycznie bazuje na materiałach z poprzedniej generacji. Również rozgrywka przypomina produkcję z konsoli Microsoftu. Opisanie wysiłków jako prostego portu byłoby jednak niesprawiedliwe, ponieważ wprowadzono sporo zmian i modyfikacji.
Co najważniejsze, pierwsze wrażenia sugerują, że otrzymujemy niemal pełnię opcji. Poza fabularną Podróżą nie brakuje żadnego innego kluczowego trybu, z Ultimate Team i wszystkimi tegorocznymi aktualizacjami włącznie. Jest też zabawa sieciowa, choć ograniczona wyłącznie do losowego dobierania przeciwników, bez możliwości zabawy ze znajomymi. To na pewno obiecujący start i najbardziej „kompletna” FIFA na konsoli Nintendo od wielu lat.
Zobacz: Nintendo Switch - najlepsze gry na początek
Pakiet treści jest więc imponujący, choć nie brakuje pewnych różnic. Dla przykładu, w Ultimate Team nie ma batalii jedenastek i weekendowej ligi, tak samo jak negocjacji i sum odstępnego w karierze. Do tego mniejsza liczba efektów pogodowych i formacji do wyboru. Inaczej jest także na boisku: tempo jest wyraźnie szybsze od wersji PS4 i Xbox One, a sztuczna inteligencja podaje mniej precyzyjnie. Całość przypomina pod tym względem nieco doszlifowaną wersję FIFA 17, a więc podobnie, jak odsłona X360.
Oprawa graficzna to także połączenie starego z nowym. Ubiegłoroczne fundamenty rozszerzono o ładniejsze efekty i oświetlenie. Dla przykładu, sekwencje przedmeczowe i powtórki korzystają z takiego samego zestawu kamer i sterowania na Switch i X360. Podstawowe elementy pochodzą z gry na sprzęt poprzedniej generacji: stadiony, modele zawodników czy animacje. Ograniczono także szczegółowość trójwymiarowych tłumów.
Widać więc wyraźnie, że pod względem oprawy FIFA 18 na Switch ma wiele wspólnego z X360, choć zadbano o zauważalną poprawę w niektórych obszarach, co przekłada się na nieco bardziej współczesne wrażenia na sprzęcie Nintendo. Poziom szczegółów rośnie dzięki wyższej rozdzielczości tekstur i mapowaniu detali, lepiej wyglądają też włosy czy skóra.
Ulepszono także oświetlenie i shadery, co potęguje głębię prezentacji, a coś, co wygląda na renderowanie bazujące na właściwościach fizycznych powierzchni generuje bardziej realistyczne stroje oraz - w mniejszym stopniu - stadiony. Ładniejsze jest też murawa oraz efekty post-processingu, zwłaszcza głębia ostrości. Brakuje za to oświetlenia bloom.
Wszystkie te zmiany pozycjonują Switch gdzieś pomiędzy odsłoną X360 oraz PS4 i Xbox One. Wygląda na to, że EA przystosowało ustawienia pod możliwości sprzętu, zachowując wiele współczesnych udogodnień, lecz rezygnując z innych. FIFA 18 na Switch jest przez to intrygującą propozycją i udowadnia, że urządzenie Nintendo może oferować wrażenia lepsze niż sprzęt poprzedniej generacji, lecz do realizacji pełni możliwości silnika Frostbite brakuje mocy.
Mamy do czynienia z produkcją bazującą na sprzęcie poprzedniej generacji, więc Switch nie dorównuje odsłonom PS4 i Xbox One, choć w niektórych obszarach jest bardzo blisko. Efekty post-processingu mają więcej wspólnego z „pełnoprawnymi” wersjami, a oświetlenie przypomina starsze odsłony FIFA w obecnej generacji. Switch w trybie zadokowanym wyświetla natywną rozdzielczość 1080p, więc obraz jest ostry. Liczba pikseli jest identyczna z PS4 i Xbox One, choć na sprzęcie Nintendo wyłączono wygładzanie krawędzi.
Przy korzystaniu z trybu przenośnego FIFA 18 na Switch wygląda jeszcze lepiej, ponieważ gra przechodzi na mniejszy ekran, generując natywne 720p. Poza tym jakość oprawy nie ulega zmianie po odłączeniu konsoli od telewizora.
Również wydajność jest identyczna w obu trybach. Jak na „dużych” konsolach, obserwujemy 60 klatek na sekundę podczas rozgrywki oraz 30 FPS w przerywnikach i powtórkach. Poza rzadkimi i raczej niezauważalnymi spadkami jest solidnie, choć we wspomnianych zbliżeniach jest już mniej płynnie niż na PS4 i Xbox One, gdy - co dziwne - blokada 30 FPS zostaje wyłączona.
Wrażenia są więc dobre także w trybie przenośnym. EA wykorzystuje unikatowe możliwości konsoli, więc wystarczy odpiąć Joycony, by zagrać ze znajomym na jednym ekranie. Można też chwycić dwa małe pady, podczas gdy druga osoba dostaje kontroler Pro. Zabawa jest sprawna, choć stosowanie Joyconów wymusza uproszczenie sterowania.
Podsumowując, FIFA 18 na Switch radzi sobie dobrze z przeniesieniem konsolowych wrażeń na system Nintendo, z większością oczekiwanych funkcji i opcji. Braki są oczywiście rozczarowaniem, a rozgrywka jest gdzieś pomiędzy poprzednią i obecną generacją, więc zabawa nie jest taka sama, jak na PC, PS4 i Xbox One.
Czy rzeczywiście przygotowano więc osobną, dedykowaną wersję? Tak i nie. Bardziej sprawiedliwym określeniem jest pewnie rozbudowana, zmodyfikowana konwersja odsłon Legacy Edition, ze zmianami w oprawie i rozgrywce. To solidny start dla serii na Nintendo Switch i na pewno można zrobić jeszcze więcej, choćby w sferze funkcjonalności sieciowych. Obecnie nie brakuje limitów i ograniczeń, ale to na pewno najlepsza przenośna piłka nożna na rynku, wypadająca sprawnie także na telewizorze.