Graliśmy w Gears of War: Judgment
Waylon Brinck i Arcade Berg ze studia People Can Fly opowiadają o szczegółach produkcji.
Wszyscy spragnieni krwi Locustów mogą już odkurzyć Lancery, bo szykuje się kolejna rzeźnia. Gears of War: Judgment nadchodzi. Pokaz prasowy w siedzibie People Can Fly utwierdza w przekonaniu, że tryb multiplayer ponownie pochłonie rzeszę graczy, a kampania fabularna ma kilka asów w rękawie.
Omawiając najnowszą części Gears of War, trudno przejść obojętnie wobec nielegalnego przedostania się kopii gry do sieci. Nie mogliśmy nie zapytać o to twórców, ale zachowali trzeźwe spojrzenie na sprawę. - To słodko-gorzki temat. Gra cieszy się tak ogromnym zainteresowaniem, że wiele osób chce w nią zagrać, ale oczywiście nie jest dobrze, że tak się stało - mówi Waylon Brinck, Art Director w studiu People Can Fly. - Sprawa jest dla nas delikatna i przykra. Obecnie Microsoft namierza osoby, które są odpowiedzialne za wyciek, a wszyscy, którzy zagrają online na nielegalnej kopii, będą mieli kłopoty.
Pokaz prasowy w Warszawie obejmował trzy części. W pierwszej omówiono grę i pokazano kilka filmów. W drugiej i trzeciej mogliśmy już zasiąść przy konsolach, by zagrać najpierw we fragment kampanii fabularnej, a potem w tryb wieloosobowy.
Największe emocje wzbudziła oczywiście ostatnia część prezentacji, kiedy testowaliśmy zupełnie nowy w serii tryb Survival. - W tej części Gears of War chcieliśmy poszerzyć spektrum doświadczeń związanych z multiplayerem - wyjaśnia Waylon, omawiając zmiany wprowadzone w Judgment. - Świetnym przykładem jest Survival, który koncentruje się na kooperacji. To doskonała okazja, żeby sprawdzić się z przyjaciółmi podczas odpierania dziesięciu kolejnych fal Locustów. Intensywniejsze są także doznania w trybie „każdy na każdego”, który teraz dostarczy graczom potworną dawkę akcji, strzelania i napięcia.
„Można dostrzec drobne zmiany w mechanice gry. Postać nieco szybciej i łatwiej porusza się po polu walki.”
Faktycznie, można dostrzec drobne zmiany w mechanice gry. Postać nieco szybciej i łatwiej porusza się po polu walki, efektowniej chroni za osłonami, ale łatwiej też się obracać i reagować na to, co dzieje się dookoła.
- W tym trybie, ale także w pozostałych rozgrywanych po stronie COG są dostępne cztery klasy - opowiada Arcade Berg, Lead Game Designer w People Can Fly. Następnie zaczął z zaangażowaniem rozprawiać o wszystkich z nich: - Żołnierz to podstawowa, najbardziej typowa jednostka. Posługuje się nową bronią Booshką oraz Lancerem. To właśnie on, jako jedyna klasa dostarcza amunicję dla innych graczy. Inżynier ma na wyposażeniu Gnasher i może naprawiać umocnienia oraz stacjonarne działka. Potrafi też stawiać nieco słabsze, automatyczne wieżyczki, które uprzykrzają życie wrogom. Medyk z kolei rzuca specjalne, lecznicze granaty i jeśli inne postacie znajdą się w ich zasięgu, stopniowo odzyskają siły. Posługuje się Lancerem i shotgunem. Ostatnią klasą jest Zwiadowca, który również dysponuje nową bronią, Markzą, a ponadto używa granatów, odkrywających lokalizację przeciwników i sprawiających, że stają się oni bardziej podatni na obrażenia.
W trybie Survival bawiłem się doskonale. Gra jest ostra jak brzytwa, szybka jak bolid Formuły 1 i dostarcza adrenalinę niczym pompa hydrauliczna. Najczęściej wybierałem Zwiadowcę, a zadanie polegało na obronie kilku kolejnych punktów przed inwazją całego locustowego tałatajstwa, jakie tylko możecie sobie wyobrazić. Potwory nacierały w falach, a przetrwanie dziesięciu serii ataków oznaczało zwycięstwo. Gdy kolejne dziury, których mieliśmy bronić, ulegały zniszczeniu, przechodziliśmy na kolejny fragment mapy. Nie były one zbyt duże, ale stwarzały przeciwnikom możliwości do nacierania z wielu stron.
Trochę mnie jednak zaskoczył fakt, że wrogowie zdawali się nie do końca korzystać z tego atutu. Atakowali głównie z jednej strony, wystawiając się tym samym na ostrzał naszej drużyny. Niewykluczone, że to tylko złudne wrażenie, bo walka była szybka i zacięta.
Zwiadowca to rzeczywiście doskonała klasa do wspieranie innych członków oddziału. Jako jedyny wchodzi po drabinach, co stwarza przewagę strategiczną. Wspomniane granaty, ujawniające położenie przeciwników, są niezwykle efektywną bronią. Miotałem więc tymi ładunkami bezustannie (uwzględniając fakt, że zdolność ta potrzebuje trochę czasu na schłodzenie), a w wolnych chwilach zajmowałem stanowisko ogromnego karabinu maszynowego i prułem do Locustów bez opamiętania.
Największe problemy sprawia gra Medykiem. Trzeba mieć wyczucie, aby posłać granat leczniczy dokładnie tam, gdzie potrzebuje go ginący członek oddziału, a czasu nie ma zbyt wiele. Ciekawie gra się również Inżynierem, który znajduje się często na pierwszej linii frontu i pozostali członkowie oddziału powinni osłaniać go, kiedy naprawia umocnienia.
Rozgrywka jest więc bardzo satysfakcjonująca i nastawiona, przynajmniej w tym trybie, na ścisłą współpracę. Na planszy powinny być obecne wszystkie klasy postaci, a zawodnicy muszą trzymać się w miarę blisko, co gwarantuje sukces.
Poza omawianym trybem w grze znajdzie się także OverRun, w którym 5-sobowe drużyny Locustów i żołnierzy COG wypełniają określone zadania na czas; Domination, gdzie także 5-osobowe zespoły zdobywają trzy miejsca na mapie i muszą zebrać 250 punktów; oraz typowe Free For All i Team Deathmatch.
Kontynuacja na następnej stronie.