Skip to main content

Gry tak złe, że aż trudno uwierzyć...

...ale i tak musisz je poznać!

Takeshi no Chousenjo

Chcesz przeczytać o czymś innym? Zajrzyj na następną stronę.
Niestraszna ci kolejność? Kliknij tutaj, by dać się zaskoczyć.

Producent: Taito
Premiera: 1986
Platforma: NES

Tytuł kontrowersyjny, trudno dostępny (a i tak wyłącznie w Japonii), dziwaczny. Okropny, ale też w tej okropności intrygujący. Jak inaczej określić grę, w której w pewnym momencie trzeba odłożyć kontroler na godzinę, by w ogóle ją ukończyć? Nawet napis na okładce ostrzegał, żeby podchodzić do tego produktu ostrożnie i nastawić się na wiele niemal niemożliwych do wykonania zadań...

Dżentelmen w niebieskim to nasz bohater

Bohater to przeciętny pracownik korporacji. Pewnego dnia postanawia odnaleźć ukryty skarb. W trakcie przygody walczy z Yakuzą, lata na lotni nad krajem będącym połączeniem ZSRR i nazistowskich Niemiec, bierze też rozwód i rzuca pracę. Totalny absurd. Napis „Game over” pojawia się czasem znikąd, gracz nawet nie ma pojęcia dlaczego.

Rozgrywka to uboga mieszanka prostej platformówki i gry przygodowej. Nigdy nie wiemy tak naprawdę dokąd iść, projektanci nie przygotowali bowiem mapy. Zręcznościowy etap sterowania lotnią jest celowo utrudniony, możemy bowiem skręcać tylko w jednym kierunku.

Podobno główny projektant wpadł na pomysł stworzenia tej gry po pijaku. Nie zdziwilibyśmy się, gdyby okazało się to prawdą. Wytłumaczyłoby to wiele dziwnych pomysłów - na przykład tego, że jeżeli na ekranie startowym wciśniemy przycisk uderzenia pięścią 30 720 razy... od razu ukończymy grę. Napisów końcowych nie ma, pojawia się wyłącznie komunikat „Dlaczego w ogóle w to grasz?”.

Aha, zapomnieliśmy wspomnieć - wszyscy przechodnie bez powodu nas biją