Gry tak złe, że aż trudno uwierzyć...
...ale i tak musisz je poznać!
Revolution X
Jeżeli ta strona niespecjalnie cię zaciekawiła, zajrzyj na następną.
Wolisz losową kolejność? Kliknij tutaj.
Producent: Midway
Premiera: 1994
Platforma: PC, Sega Saturn, PlayStation
Światem rządzi skorumpowany, zepsuty i złowrogi rząd. Nikt nie jest wolny, nikt nie ma prawa głosu, wszyscy są kontrolowani, prześladowani. Musisz dostać się na koncert Aerosmith w Los Angeles, by zacząć rewolucję i udowodnić, że muzyka ma wielką moc...
...tego nawet nie da się skomentować, nie sądzicie?
Zespół Aerosmith i wszyscy jego menadżerowie oraz prawnicy razem wzięci musieli być w naprawdę nieciekawym stanie, gdy podejmowali decyzję, by zezwolić na wykorzystanie wizerunku grupy w tej produkcji. Nie dość, że jest zwyczajnie głupia i absurdalna, to na dodatek nawet nie wysilono się, by uczynić z niej produkt grywalny.
Revolution X to typowy „celowniczek” - wrogowie pojawiają się na ekranie, a my celujemy i wciskamy przycisk. Ot, cała filozofia. Problem w tym, że rozgrywka tego typu sprawdzała się wyłącznie na automatach ze specjalnymi kontrolerami. Ukończenie gry na PlayStation było praktycznie nierealne, tak bardzo nieudany był system sterowania.
Najciekawszy w całej grze jest scenariusz, źródło absurdu. By dostać się na koncert rockowego zespołu, zabijamy setki, tysiące istnień. Nie tylko żołnierzy złowrogiej organizacji - to byłoby zbyt normalne. W jednym z etapów likwidujemy natywnych mieszkańców dżungli amazońskiej. Dlaczego? Ponieważ jeden z członków Aerosmith powiedział, że ktoś produkuje tam szkodliwe substancje chemiczne. Gdzie tu jakakolwiek logika? Nie pytajcie, nie mamy pojęcia.