Skip to main content

15 najciekawszych bossów w grach wideo

Brutalni, skomplikowani, nietypowi.

11. Old King Allant (Demon's Souls)

Seria Souls to dla współczesnych graczy synonim wysokiego poziomu trudności. Produkcje, które nie wybaczają błędów. Skierowane do najwytrwalszych pozycje, w której śmierć jest jednym ze stałych elementów przygody. Kwintesencją tego modelu są pojedynki z bossami - długie, wymagające i przede wszystkim - przynoszące ogromną satysfakcję. Deweloperzy z From Software stworzyli cały szereg świetnie zaprojektowanych i trudnych do pokonania przeciwników. Jednak na szczególną uwagę zasługuje „ostatni” przeciwnik z Demon's Souls - Old King Allant.

W przeciwieństwie do swoich poprzedników i następców, Stary Król nie jest czystej krwi demonem - ubrany w białe szaty władca na pierwszy rzut oka nie różni się niczym od człowieka. Taki wygląd może sprawić, że gracz nie doceni jego możliwości bojowych. Jednak szybka wymiana ciosów udowadnia, że - jak to zwykle bywa - pozory mylą.

Allant, poza morderczą szybkością, dysponuje również ogromną siłą, dzięki której jest w stanie zabić naszą postać kilkoma uderzeniami. Dodatkowo, odporny jest na niemal wszystkie zmiany statusu i posiada wysoką wytrzymałość. Jedyną drogą do zwycięstwa jest perfekcyjne opanowanie możliwości prowadzonego przez nas wojownika, dokładne zapoznanie się ze strategią bossa... i łut szczęścia.

Prosty design, a budzi respekt.Zobacz na YouTube

Starcie z Królem stanowi ostateczny test umiejętności gracza. Wszystko, czego nauczyliśmy się podczas dziesiątek godzin rozgrywki zostaje poddane próbie w walce z Allantem. Nie ma chyba nikogo, komu udałoby się pokonać go za pierwszym podejściem, jednak śmierć na tym etapie nie jest powodem do wstydu - w końcu Demon's Souls jak nic innego nauczyło nas przyjmowania porażki ze stoickim spokojem.

12. Riftworm (Gears of War 2)

Seria Gears of War udowadnia, że - wbrew pozorom - rozmiar ma znaczenie. Wielkie spluwy, potężne zbroje czy ogromni przeciwnicy to dla komandosów z COG chleb powszedni. Nic więc dziwnego, że to właśnie w grze z tej serii mieliśmy do czynienia z jednym z największych bossów w historii elektronicznej rozrywki.

Potężny Riftworm to tytanicznych rozmiarów bestia, podziemny czerw, z którym użytkownicy mierzą się w drugiej odsłonie cyklu. Ta żywa broń wykorzystywana była przez Locustów do niszczenia całych miast; przynajmniej do czasu, aż na jej drodze stanął oddział Delta. Pokonanie monstrum w zwykłym pojedynku jest jednak niemożliwe - ale na wskutek „szczęśliwego” zbiegu okoliczności bohaterowie trafili do wnętrza bestii.

Nawet przytulnie, jak na wnętrze wielkiego robala

Celem graczy jest dotarcie do trzech serc stwora i odcięcie arterii, tym samym doprowadzając do najbardziej spektakularnego zawału w historii. Nie jest to jednak zadanie proste - Riftworm ma o wiele bogatsze życie wewnętrzne niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Zamieszkujące wnętrze czerwia potwory skutecznie przeszkadzają w misji. Trud żołnierzy zostaje nagrodzony: Delta niszczy Riftworma a gracze nagrodzeni są widokiem padającej bestii i fontannami krwi.

13. Sephiroth (Final Fantasy VII)

Wyróżnikiem dobrze skonstruowanego czarnego charakteru jest napięcie, jakie tworzy się pomiędzy nim a bohaterem. Nie oznacza to, że obie postacie muszą dążyć do wzajemnie znoszących się celów - o wiele ciekawiej jest, gdy antagonista pragnie tego samego, co nasz heros, jednak działa w myśl zasady: „Cel uświęca środki”.

Tego typu złoczyńcą jest Sephiroth z Final Fantasy VII. Podobnie jak drużyna naszych bohaterów, pragnie przerwać eksploatację energii Mako, podtrzymującej życie na planecie. By to osiągnąć, nie cofnie się jednak przed sprowadzeniem Meteoru, mogącego zniszczyć całe życie na świecie. Jest brutalny i bezwzględny w swoich działaniach; zabijanie niewinnych to dla niego błahostka. Jego czyny sprawiają, że gracz ma szczerą chęć go pokonać - wszystkie działania podjęte w grze mają na celu doprowadzenie do konfrontacji z byłym żołnierzem Shinry.

This isn't even my final form!

Sama walka, gdy w końcu do niej doprowadzimy, nie rozczarowuje. Jak przystało na jRPG-a, starcie składa się z kilku faz, w których mierzymy się z coraz to bardziej dziwaczną formą bossa. Na uwagę zasługuje szczególnie jeden atak naszego oponenta: Super Nova, przywołujący kometę spoza naszej galaktyki, niszczącą po drodze kolejne planety Układu Słonecznego i doprowadzającą ostatecznie do wybuchu Słońca, zadając tym samym ogromne obrażenia naszym herosom. Co lepsze - Sephiroth może użyć go kilkukrotnie.

14. Phalanx (Shadow of the Colossus)

Pojedynki z bossami są bez wątpienia jednym z najbardziej emocjonujących elementów gier wideo. Wrażeń wywołanych walką ze znacznie potężniejszym od siebie wrogiem nie można porównać z niczym innym. Dlatego też genialny w swej prostocie pomysł na mechanikę Shadow of the Colossus - stawiający jedynie na eksplorację i pojedynki z wielkimi bestiami - sprawił, że gra na stałe zagościła w sercach tysięcy odbiorców.

Każdy z pojedynków przedstawionych w tej produkcji studia Team ICO jest na swój sposób genialny i unikatowy. Jednak bossem, który najmocniej zapada w pamięć jest gigantyczny, zamieszkujący pustynię, latający wąż Phalanx.

To jeden z prostszych przeciwników w grze, jednak walka przynosi mnóstwo frajdy i oferuje iście filmowe doznania. Z grzbietu rozpędzonego konia skaczemy na skrzydło olbrzyma, by później, czepiając się wyrostków na jego ciele, szukać ukrytych słabych punktów, których zniszczenie równa się zgładzeniu przeciwnika.

Piaskowy ludek XXL

Zręczni i spostrzegawczy gracze są w stanie zakończyć walkę, zanim Phalanx zanurzy się w piaskach pustyni, zrzucając tym samym naszego bohatera w piach. Nie chodzi jednak o jak najszybsze pokonanie przeciwnika. Skala bitwy, wspaniała lokacja i muzyka towarzysząca zmaganiom sprawiają, że wspomnienia z tego starcia zostają z nami na długo po zakończeniu przygody.

15. The End (Metal Gear Solid 3: Snake Eater)

Na koniec ponownie przejdźmy do serii Metal Gear Solid. Big Boss, czyli Naked Snake - tak jak w przyszłości jego klon-potomek (Solid Snake) - walczył z elitarną jednostką komandosów-zdrajców, z jednostką Cobra. W jej skład wchodził między innymi legendarny snajper, The End. Pojedynek z nim, tak różny od reszty starć w grze, na stałe wszedł do kanonu najoryginalniejszych potyczek w historii.

The End rzucał naszemu bohaterowi wyzwanie: dalsze losy Naked Snake'a zależały od jego umiejętności przetrwania. Długi i pełen napięcia pojedynek polegał na próbie zlokalizowania ukrywającego się przeciwnika i oddania w jego stronę celnego strzału. Ze względu na rozmiary planszy, jedyną skuteczną bronią był karabin snajperski.

Samo starcie na stałe zapisało się w pamięci fanów kultowego cyklu - długie wyczekiwanie w wysokiej trawie, próby zlokalizowania przeciwnika za pomocą mikrofonu kierunkowego, uważne przyglądanie się okolicy przez lornetkę i powolne przemieszczanie się, w końcu strzał. Kilka godzin czasu rzeczywistego, spędzonych na kalkulacjach i próbach odkrycia kryjówki wroga, to jedne z najlepszych chwil, jakie można spędzić z grami wideo.

Stary człowiek, a może. Do czasu.

Oczywiście, nie mogło zabraknąć typowych dla Kojimy smaczków - The End posiadał papugę, która zachęcona podrzucanym jedzeniem mogła zdradzić położenie oponenta, a jeżeli po zapisaniu gry podczas starcia przesunęliśmy zegar w konsoli o dwa tygodnie do przodu, okazywało się że nasz wróg... umarł ze starości, oczekując na nasz powrót na pole walki. Cóż, ponad stuletni snajperzy muszą się liczyć z takim ryzykiem.


To już koniec! Wróć do pierwszej strony 15 najciekawszych bossów w grach wideo lub przewiń na dół i pozostaw swój komentarz: jakiego przeciwnika wspominasz do dziś?

Możesz także zobaczyć inne nasze listy:

Zobacz także