Zelda: Breath of the Wild - różnice wersji Switch i Wii U
AKTUALIZACJA: Kolejne testy.
Aktualizacja: Zgodnie z obietnicami, spędziliśmy kolejne kilka dni na testach The Legend of Zelda: Breath of the Wild na Switch i Wii U. Nadal trudno usprawiedliwiać wydanie ponad 1500 zł na jeden tytuł, ale widać wyraźnie, że fragmenty obciążające w znacznym stopniu układ graficzny sprzętu wypadają niekiedy dużo lepiej na najnowszej konsoli - bez względu na tryb działania.
Zidentyfikowaliśmy kilka miejsc, gdzie GPU osiąga szczyty możliwości: duże eksplozje w walce, a także bogate w postacie niezależne Kakariko Village. Ten drugi obszar jest szczególnym problemem na Wii U, podczas gdy Switch pokazuje tu jedynie pomniejsze spadki, bez większego wpływu na ogólną płynność rozgrywki.
Co interesujące, wydajność w trybie przenośnym jest w tych momentach nieco niższa od zadokowanej konsoli, co stanowi sytuację odwrotną od eksploracji otwartego świata, gdzie to właśnie stacjonarny Switch wykazuje większe zacinanie, zapewne podczas doczytywania danych terenu.
To jednak Kakariko Village pokazuje największe różnice między Switch i Wii U. Starszy sprzęt Nintendo spada tu na dłuższe chwile do 20 FPS, podczas gdy nowe urządzenie trzyma się bliżej poziomu 30 klatek na sekundę - bez względu na tryb działania. Pod względem wydajności to na pewno najbardziej odmienne wrażenia na obu konsolach. Na terenie wioski nie toczymy jednak walki, więc niższa płynność nie jest aż tak problematyczna podczas rozgrywki.
Zobacz: Nintendo Switch - najlepsze gry na początek
Podsumowując, uzyskanie stałego 30 FPS w nowej odsłonie serii Zelda to wyzwanie - świat jest ogromy, a panujące warunki ciągle się zmieniają. Spadki do 20 klatek na sekundę mogą zniechęcać, ale rzadko kiedy przeszkadzają w zabawie. Możemy też zidentyfikować trzy poziomy wydajności: Wii U jest na samym dole, wyżej mamy zadokowaną konfigurację, a na szczycie tryb przenośny.
***
Oryginalna wiadomość: The Legend of Zelda: Breath of the Wild to tytuł łączący dwie generacje sprzętu Nintendo, wydany jednocześnie na Wii U oraz na Switch. Recenzje sugerują jedną z najlepszych gier w historii i pozycję obowiązkową, ale pytanie brzmi: czy warto kupować najnowszą konsolę, czy wystarczy starsze Wii U?
Warto zauważyć, że oferujemy jedynie wstępne wrażenia i porównanie obu wersji - zaktualizowanych premierową łatką 1.1. Dokładne testy utrudnia ogrom przygotowanego świat. Przed wkroczeniem do rozgrywki nie spodziewaliśmy się większych różnic, ponieważ Switch jest zdolne do generowania wrażeń na poziomie starszej konsoli, a Nintendo już wcześniej zapewniało, że obie wersje zaoferują identyczne wrażenia i minimalne różnice.
Obietnice producenta mówiły o identycznym poziomie 30 klatek na sekundę i tej samej treści. Zmienia się rozdzielczość (900p w trybie zadokowanym Switch oraz 720p na Wii U), wyższa jakość dźwięków na nowym systemie oraz drobnostki, jak dostępne edycje pudełkowe, rozmiar instalacji czy ikony przycisków. Nie mogliśmy się doczekać testów, biorąc pod uwagę zwłaszcza problemy z wydajnością na Wii U na targach E3 w ubiegłym roku.
Możemy potwierdzić wspomniane różnice w rozdzielczości. Poza tym można bezpiecznie powiedzieć, że niemal wszystkie inne elementy oprawy są identyczne. Zasięg rysowania obiektów, cienie, modele, tekstury, efekty, a nawet wolumetryczne oświetlenie w kapliczkach - bez zmian. Pod względem wizualnym posiadacze Wii U nie tracą nic istotnego, poza liczbą pikseli na ekranie.
Jest jednak mała kwestia, o której warto wspomnieć: filtrowanie tekstur. Na Switch jest pod tym względem nieco lepiej, co sprawia, że powierzchnie nie rozmywają się tak szybko przed postacią. Jeśli przyjrzeć się z bliska, można zauważyć linię, za którą tekstury tracą szczegóły, zwłaszcza na kamieniach. Ta „kaskada” jest dobrze widoczna na Wii U oraz Switch, ale nowsze urządzenie zapewnia nieco wyższą jakość. Pod tym względem starsza konsola przypomina bardziej tryb przenośny Switch, ale - szczerze mówiąc - w ruchu trudno cokolwiek zauważyć.
Nintendo obiecywało też wyższą jakość dźwięku na Switch, ale okazuje się, że to także minimalna modyfikacja. Pomysł polegał na tym, by odgłosy wody, kroków czy trawy korzystały z dwukrotnie wyższej puli pamięci systemowej. Próbowaliśmy słuchawek, lecz ciężko było wychwycić różnice. Być może osoby dysponujące zaawansowanym sprzętem audio będą miały więcej szczęścia, ale ogólnie Wii U nie odstaje w znaczącym stopniu.
Bazując na ogólnej jakości wideo i audio, to wersję Switch należy rekomendować do zakupu, ale mówimy o minimalnym zwycięstwie, gdzie kluczowym czynnikiem jest rozdzielczość. Biorąc pod uwagę różnice w mocy obu urządzeń, modyfikacje są zaskakująca małe. Wydaje się jednak, że taki był cel Nintendo, by posiadacze Wii U nie czuli się pokrzywdzeni po latach oczekiwania na produkcję. Jednocześnie udało się także zaprezentować możliwości nowego systemu, więc wszyscy powinni być zadowoleni.
Choć oprawa jest niemal identyczna, to na nowszym sprzęcie możemy spodziewać się lepszej wydajności. Oczywiście, Breath of the Wild powstawało przez ponad cztery lata, a silnik napędzający otwarty świat przygotowano właśnie z myślą o Wii U. Konwersja na Switch nastąpiła dużo później. Co więcej, postawiono na całkiem inną architekturę, co na pewno wywołało problemy.
Porównujemy grę włączoną w trybie zadokowanym, ale musimy podkreślić wczorajsze spostrzeżenia - Zelda: Breath of the Wild na Switch działa płynniej w trybie mobilnym, w 720p. Osoby szukające najwyższej możliwej płynności powinni postawić właśnie na tę opcję zabawy.
Zestawienie generuje często bardzo interesujące rezultaty. Bazowe założenia The Legend of Zelda: Breath of the Wild mówią o 30 FPS z synchronizacją pionową na obu urządzeniach, ale wielki otwarty świat sprawia pewne problemy z utrzymaniem tego poziomu. Synchronizacja pionowa jest podwójnie buforowana, więc jeśli nie udaje się osiągnąć 30 klatek na sekundę, gra schodzi na następny „stopień”, czyli do stałego 20 FPS.
Co interesujące, bazując na teście w startowym regionie, Switch generuje takie same spadki, choć w innych miejscach. Nie widać też wyraźnych przyczyn takiego stanu rzeczy, ponieważ okolica jest dużo mniejszym obciążeniem niż choćby późniejsze lasy. To sugeruje ograniczenia sprzętowe w tle, być może związane z doczytywaniem danych. Jedna z teorii zakłada, że świat jest podzielony inaczej na każdej z konsol, ze względu na inną pulę pamięci RAM. Stąd spadki w innych momentach.
Innymi słowy, oba urządzenia spadają niekiedy do 20 FPS. Winne są ograniczenia po stronie CPU, lecz potrzebne są dalsze testy, by stwierdzić, czy inne moce GPU przełożą się na inne różnice w późniejszych, bardziej wymagających momentach, jak Kakariko Village czy sceny z efektami przezroczystości. Ogólnie należy przyznać, że wrażenia na Wii U oraz w zadokowanym trybie Switch są podobne.
Jednak to możliwość odłączenia nowej konsoli od telewizora jest najbardziej namacalną różnicą między dwiema wersjami. Opcja zabawy w trybie przenośnym wykracza daleko poza sam fakt wyższej płynności działania. Nie trzeba chyba dodawać, że Wii U nie zabierzemy do autobusu czy na uczelnię. Podsumowując, zmiany pomiędzy obiema odsłonami nie są do końca kwestią pikseli na ekranie czy efektów, a raczej tego, na ile podoba nam się ogólny pomysł na Nintendo Switch.